Zbroimy armię indyjską
Treść
Kondycję firm produkujących na rzecz obronności pozytywnie oceniają ministerstwo skarbu i prezes największej grupy skupiającej zakłady zbrojeniowe - Grupy Bumar. W jej skład mają wejść Huta Stalowa Wola i zakłady w Siemianowicach produkujące rosomaka. Bumar obiecuje też ostatecznie doprowadzić do sprzedaży 200 transporterów dla Indii - jeśli kontrahent się nie wycofa. Poważne problemy nękają zakład w Pionkach.
- Mamy dziś stabilną sytuację finansową, choć trudności powoduje rozproszenie spółek zbrojeniowych - ocenił kondycję sektora przemysłu obronnego wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski podczas posiedzenia sejmowej Komisji Skarbu Państwa. Posłowie jednogłośnie rekomendowali przyjęcie informacji ministra na ten temat. Obecnie Skarb Państwa nadzoruje 12 spółek sektora obronnego. Z kolei do Agencji Rozwoju Przemysłu należy 5 firm z tej branży, a Ministerstwo Obrony Narodowej nadzoruje 11 wojskowych przedsiębiorstw remontowo-produkcyjnych. Konsolidacja spółek, która ma ich rozproszenie zmniejszyć, przeprowadzana jest na razie przede wszystkim w Grupie Bumar. To proces zapoczątkowany wiele lat temu. Jak zapowiada resort skarbu, w jej skład mają zostać włączone naprawdę duże przedsiębiorstwa: znajdująca się w coraz lepszej kondycji Huta Stalowa Wola oraz WZM Siemianowice, gdzie produkowane są transportery Rosomak.
Rozwój i kondycję Grupy Bumar w superlatywach przedstawiał prezes Edward Nowak. - Dwa lata temu notowała stratę, masę długów i niezrealizowanych planów. Teraz nie ma takich problemów. Może sytuacja nie jest wspaniała, ale możemy mówić o planach na przyszłość - przekonywał posłów, podkreślając, że obecnie przedsiębiorstwo może pochwalić się zyskiem na poziomie 100 mln zł i tym, że zatrudnia 11,3 tys. osób. - Dzisiaj nie mamy takiej smutnej sytuacji jak jeszcze kilka lat temu, gdy długi sięgały 70 procent - przekonywał posłów.
I rzeczywiście, większość z ponad 20 spółek, które wchodzą w skład grupy, notuje dziś zysk. Kłopoty przeżywają natomiast firmy, których przyszłość powinna być związana z polskim przemysłem obronnym, ale niestety nie zapadły jeszcze decyzje o zainwestowaniu w ich modernizację i naprawę. Takim przedsiębiorstwem jest na pewno Zakład Produkcji Specjalnej w Pionkach, w którym wytwarza się amunicję. O jego przyszłość upomniał się poseł Marek Suski z PiS. - Firma funkcjonuje niemal jak manufaktura, ale przecież ma potencjał, są chemicy, wykwalifikowana kadra. Czy są plany pomocy dla niej? - dopytywał, zwracając uwagę, że choć wiele dobrego dzieje się w Bumarze, to prezes umiejętnie kładł akcent na sukcesy, a omijał wątki trudne i niewygodne, choćby takie jak przyszłość tego zakładu. Zdaniem Edwarda Nowaka, plany restrukturyzacji zakładu w Pionkach są trudne ze względu na potencjalnie ogromne koszty modernizacji firmy, która powinna mieć na chwilę obecną zupełnie nowe i bardzo kosztowne linie produkcyjne. A według niego, nie ma gwarancji, że produkty zakładu w Pionkach przyniosłyby oczekiwany zysk.
Dziś działalność produkcyjna Grupy Bumar dzieli się na cztery dywizje: Żołnierz, Ląd, Elektronika, Amunicja. W przyszłości ma powstać piąta dywizja pod nazwą Serwis, skupiająca zakłady remontowe i naprawcze, gwarantująca serwis dla produkowanego w Bumarze sprzętu. Większość produkcji kierowana jest na cele krajowe dla polskiej armii. Tylko 15 proc. produkcji idzie na eksport. To trend, któremu podporządkowały się również inne zachodnioeuropejskie firmy, swoją produkcję przede wysokim kierując na potrzeby własnych sił zbrojnych. Jak zapowiada prezes Bumaru, w najbliższym czasie ma zostać podpisany kontrakt na sprzedaż 200 sztuk wozów zabezpieczenia technicznego dla armii indyjskiej.
- Negocjujemy szczegóły tego zamówienia, którego wartość przekroczy kilkaset milionów dolarów - informował szef Bumaru. Problem jednak w tym, że Hindusi nie mogą się zdecydować na ten zakup prawie od czterech lat i jest to kontrakt odziedziczony po poprzednich władzach spółki. - Będzie się można chwalić dopiero wtedy, gdy zostanie podpisany, bo temat ten znany jest od wielu lat - ocenia jeden z byłych prezesów Bumaru. Według niego, firma prowadzi dziś za bardzo zachowawczą politykę, jeśli chodzi o produkcję sprzętu na potrzeby klientów zagranicznych. - Paradoksalnie tak duża redukcja zadłużenia firmy jest pochodną braku sukcesu handlowego za granicą. Jeśli podejmujemy się produkcji opiewającej na miliony dolarów, to w celu jej sfinansowania trzeba zaciągać spore kredyty - dodaje. W jego opinii, przykładem na taką właśnie politykę jest utrata wielomilionowego kontraktu na modernizację transporterów TOPAS dla armii egipskiej. Ostatecznie zlecenie przejęli Ukraińcy.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc