Z urlopu po wypowiedzenia
Treść
Dzisiaj, po przymusowym przestoju, z urlopów wracają pracownicy Zakładu Zespołów Napędowych w Stalowej Woli. Nie będzie to jednak powrót radosny, bo jeszcze w tym miesiącu 600-osobowa załoga otrzyma wypowiedzenia z pracy, co na syndyka nakłada upadłość spółki ogłoszona przez sąd w ostatnim dniu 2010 roku.
Załoga Zakładu Zespołów Napędowych jednej z podstawowych spółek Grupy Kapitałowej Huty Stalowa Wola liczy na wznowienie i kontynuację produkcji, a tym samym utrzymanie miejsc pracy. Nie będzie to jednak proste. Na przygotowanie strategii, która ostatecznie zdecyduje, jaką formę działalności przybierze spółka, syndyk Adam Pilecki potrzebuje kilku tygodni. Od tego zależeć będzie, czy w ZZN zostanie przywrócona działalność, czy też konieczne będzie zbycie majątku spółki. Teoretycznie niewykluczone jest także pozyskanie inwestora strategicznego dla ZZN, co wcześniej mimo prób nie udało się Ministerstwu Skarbu Państwa. Podczas planowanego na dziś spotkania z załogą syndyk nie zamierza zwodzić pracowników obietnicami, jak czynił to dotąd zarząd ZZN. W ubiegłym tygodniu syndyk spotkał się z Zarządem Huty Stalowa Wola i związkami zawodowymi. - Syndyk musi się zapoznać z dokumentacją i zobaczyć, na czym stoi. Musi też zadbać o sprawy związane z dostawami mediów, które zagwarantują ewentualną produkcję. Zapewnił nas, że podczas spotkania z załogą przedstawi sytuację - powiedział nam Henryk Szostak, szef NSZZ "Solidarność" w Hucie Stalowa Wola SA. Wiadomo, że kontynuacją produkcji na bazie majątku ZZN zainteresowana jest HSW, która ma ponad 40 proc. udziałów w spółce i czerpie stamtąd podzespoły do swoich maszyn zarówno wojskowych, jak i budowlanych. Niewykluczone, że huta przejmie część zakładu i pracowników upadłej spółki. - Od rozmów z zarządem HSW zależeć będzie, co w niedalekiej przyszłości czeka załogę spółki w likwidacji - ocenia Szostak. Jego zdaniem, dopóty, dopóki trwają rozmowy z zarządem HSW, syndykiem i w ramach zespołu wsparcia dla HSW, który został powołany w 2010 r. przez premiera Tuska po pamiętnych hutniczych protestach, nie ma mowy o strajkach. Organizacje związkowe wystosowały pisma do Powiatowego Urzędu Pracy, Starostwa Powiatowego i Urzędu Miasta w Stalowej Woli z zapytaniem, czy i jakie instytucje mają te instrumenty wspomagania toczących się procesów wokół ZZN. - Chcemy się dowiedzieć m.in., czy upadłość stwarza przywileje dla odchodzących na emerytury i ile osób mogłoby z tego skorzystać i czy odbyłoby się to na korzystnych warunkach. Chcemy zobaczyć, ile osób przejdzie na emerytury oraz jaki jest sposób i jakim udziałem ludzkim można wykorzystać majątek ZZN, a ile zostanie "na lodzie" i co można z tym fantem zrobić - argumentuje szef hutniczej "Solidarności". Jego zdaniem, jest szansa na uratowanie spółki, zwłaszcza że są zamówienia i jest rynek, który potrzebuje wyrobów, i wszystkie strony mają tego świadomość. Cała załoga jednak straci pracę, a ewentualne przyjęcia z powrotem będą się odbywać już na nowych warunkach, nie wiadomo też, ilu osób będą dotyczyć. Na powrót do pracy raczej nie mogą liczyć pracownicy, którym niewiele brakuje do emerytury. Dlatego związkom zawodowym zależy, by stworzyć parasol ochronny dla tych osób. Tymczasem rynek pracy w Stalowej Woli, gdzie liczba bezrobotnych sięga 6 tys., jest mizerny, a istniejące oferty mają się nijak do umiejętności pracowników upadłej spółki.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2011-01-10
Autor: jc