Wyczyszczony wrak
Treść
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadząca śledztwo w sprawie  katastrofy smoleńskiej nie wie nic na temat wymycia przez Rosjan  szczątków Tu-154M. Jednoznacznie wskazują na to zdjęcia elementów  maszyny, do których wczoraj na krótko strona rosyjska dopuściła  dziennikarzy.
Fotoreporterów obsługujących wczorajsze uroczystości w  Smoleńsku, którym pozwolono z bliska zrobić zdjęcia pewnych elementów  zniszczonego Tu-154M, spotkało spore zaskoczenie. Części samolotu  wyglądają tak, jakby ktoś je dokładnie wyczyścił. Takim stanem rzeczy  zdumieni są prawnicy. - Wrak samolotu to materiał dowodowy, który nie  powinien być nikomu udostępniony. Jeżeli dowód nie został przebadany,  nie mogą podchodzić do niego osoby postronne. Ktoś przecież mógłby coś  podrzucić lub coś zabrać. Możemy domniemywać, że chodzi tu o  zdezawuowanie ewentualnych wyników badań w przyszłości. Zawsze wtedy  strona rosyjska będzie mogła powiedzieć, że coś zostało podrzucone lub  zabrane i że to nie była ich wina - ocenia Bogdan Święczkowski,  prokurator w stanie spoczynku, były szef ABW. - Wrak jest niezbędnym  dowodem do ustalenia przyczyn katastrofy. Żeby ją wyjaśnić, musi zostać  spełniony jeden z trzech warunków: albo musi się zmienić rząd, albo musi  się zmienić jego podejście do śledztwa, albo też należałoby zwołać  komisję międzynarodową. Rosjanie kochają symbole. Wrak jest umyty. No  więc ktoś tu ingerował. To konkretna demonstracja, ile dla nich znaczy  polski Air Force One - konkluduje mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik  prawny Jarosława Kaczyńskiego. - W tej sytuacji chętniej widziałbym na  uroczystościach w Smoleńsku zamiast ministra Bogdana Zdrojewskiego  ministra sprawiedliwości. I ekipę roboczą, na ewentualność rozmów o  zwróceniu wraku stronie polskiej - dodaje prawnik. - Wymycie wraku  świadczy o demonstracji siły strony rosyjskiej. To dowód w sprawie,  którego dysponentem jest Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. A dowód w  sprawie powinien być w stanie takim, w jakim był w chwili zdarzenia.  Polska jest tylko petentem. Może kierować tylko kolejne noty o właściwe  zabezpieczenie dowodu - wyjaśnia mec. Rafał Rogalski. I podkreśla, że  wrak powinien zostać od razu po katastrofie przetransportowany do  hangaru. - Daleki jestem od twierdzenia, że chodzi o zacieranie śladów.  Ale na pewno to nie powinno mieć miejsca - dodaje mec. Rogalski.
Przez blisko pół roku po katastrofie szczątki Tu-154M leżały pod gołym  niebem, narażone na działanie śniegu, deszczu i wiatru. Dopiero na  początku października 2011 r. przykryto je brezentową plandeką o  powierzchni 2,5 tys. metrów kwadratowych. Niedawno nad szczątkami  tupolewa postawiono prowizoryczną wiatę, konstrukcję z elementów  metalowych i drewnianych. Zdaniem mec. Bartosza Kownackiego, kwestią  wyczyszczenia szczątków Tu-154M powinna zająć się warszawska prokuratura  okręgowa, która prowadzi obecnie postępowanie w sprawie niszczenia  wraku polskiego samolotu. Według prawnika, element "wymycia" powinien  zostać uwzględniony w tym postępowaniu.
- Nie mamy wiedzy na ten  temat, że takie zdarzenie nastąpiło. Wszystko, co uzyskujemy, uzyskujemy  od prokuratury wojskowej - mówi prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik  prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Co na to prokuratura  wojskowa? - Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie posiada  żadnych informacji na temat umycia lub wyczyszczenia przez Rosjan wraku  samolotu Tu-154M 101 - tłumaczy płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy  Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Śledztwo dotyczące niszczenia  materiału dowodowego, jakim jest wrak, prokuratura okręgowa wszczęła w  grudniu 2010 r. po zawiadomieniu złożonym przez mec. Rafała Rogalskiego.  Postępowanie to jednak od grudnia ubiegłego roku jest zawieszone,  ponieważ śledczy czekają na stanowisko prokuratury wojskowej. - Czekamy  na tę opinię, wskazującą nam, czy to niszczenie wraku tupolewa w jakiś  sposób utrudniło śledczym wojskowym postępowanie karne. Dopiero jak  uzyskamy odpowiedź prokuratury wojskowej, będziemy mogli podjąć lub  zakończyć dalsze postępowanie - tłumaczy prokurator Ślepokura.
Szereg wniosków
Sprawę właściwego zabezpieczenia wraku Wojskowa Prokuratura Okręgowa w  Warszawie podejmowała niejednokrotnie. Ostatni wniosek dotyczący tej  kwestii skierowała do Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej 5  sierpnia 2010 roku. W piśmie tym prokuratura prosiła m.in. o to, by do  czasu przekazania szczątków samolotu stronie polskiej zabezpieczyć je  przed negatywnym wpływem czynników atmosferycznych. - Już w pierwszym  wniosku o pomoc prawną z 10 kwietnia 2010 r. prokuratura zwróciła się do  strony rosyjskiej z postulatem przekazania dowodów rzeczowych  zabezpieczonych na miejscu zdarzenia, w tym w szczególności wraku  samolotu. W szóstym wniosku z 5 sierpnia 2010 r. Wojskowa Prokuratura  Okręgowa w Warszawie po raz kolejny zwróciła się do strony rosyjskiej o  przekazanie wszelkich szczątków samolotu Tu-154M nr 101 - zaznaczał  wtedy płk Rzepa. Prokuratura postulowała, by do czasu przekazania  szczątków samolotu umieścić je w hangarze lub namiocie, ewentualnie  okryć brezentem. Propozycja takiego sposobu zabezpieczenia została  uzgodniona z Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.  We wrześniu ubiegłego roku szczątki samolotu badali polscy biegli. Wrak  został też "przebadany" pirotechnicznie przez Rosjan w kwietniu 2011  roku.
Piły w ruch
Sposób  potraktowania wraku samolotu Tu-154M, który jest jednym z głównych  dowodów w śledztwie smoleńskim, wywołuje ogólne oburzenie. Tuż po  katastrofie dziennikarzom udało się zarejestrować, jak Rosjanie wybijają  szyby okien samolotu, tną piłami poszczególne części płatowca. Wczoraj  Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zadeklarował tylko, że jest gotów  przystąpić do technicznych uzgodnień ze stroną polską dotyczących  przekazania wraku Tu-154M. Moskwa zaznacza jednak, że jest on dowodem w  rosyjskim śledztwie i pozostanie tam do czasu zakończenia sprawy. A to  może oznaczać, że na wydanie szczątków samolotu poczekamy lata.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Środa, 11 kwietnia 2012, Nr 85 (4320)
Autor: au