Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wy ratujecie, my nie płacimy

Treść

Dyrektorzy szpitali nie zgadzają się na podpisanie kontraktów na prowadzenie szpitalnych oddziałów ratunkowych. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci SOR-om ryczałtem niezależnie od tego, ilu chorych tam trafi. W efekcie kontrakty zapewniają pokrycie zaledwie około 30 proc. kosztów funkcjonowania zespołów ratunkowych. Z tego powodu każdy szpital traci średnio około 2 mln zł w skali roku.
W tym roku na wszystkie szpitalne oddziały ratunkowe Narodowy Fundusz Zdrowia przeznaczył blisko 500 mln złotych. Jak zapewnia Fundusz, w 2011 roku kwota ta będzie porównywalna z obecną. Jak zaznacza prof. Juliusz Jakubaszko (Akademia Medyczna we Wrocławiu), konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej, pokrywa to tylko jedną trzecią kosztów funkcjonowania tych oddziałów. A po uwzględnieniu podwyżki podatku VAT na towary i usługi, które musi kupować każdy SOR, pieniędzy będzie jeszcze mniej. - Sytuacja w wielu oddziałach ratunkowych nie wygląda dobrze. Niestety, najczęściej jest tak, że generują one długi. Wówczas dyrektor placówki zastanawia się nad zamknięciem oddziału. Jednak nie może tego dokonać, ponieważ organ założycielski szpitala nie zgadza się, tłumacząc, że oddział jest niezbędny. Wówczas dyrektor wprowadza drastyczne cięcia kosztów - tłumaczy swoistą kwadraturę koła prof. Jakubaszko.
Jego zdaniem, nic się nie zmieni bez wprowadzenia nowych zasad finansowania oddziałów ratunkowych. Należy zlikwidować ryczałt i płacić SOR-om za wykonane usługi. - Procedury medyczne powinny być rozliczane tak samo jak na innych oddziałach. Wówczas SOR-y przestałyby generować zadłużenie - zaznacza nasz rozmówca. Przy obecnym finansowaniu każdy oddział ratunkowy w dużym szpitalu przynosi około 2 mln zł strat w skali roku. Jak zaznacza prof. Jakubaszko, w oddziałach ratunkowych nie są finansowane procedury, które są przez nie wykonywane.
Obecnie opłacanie świadczeń udzielanych w SOR-ach odbywa się w oparciu o stawkę ryczałtu dobowego. Zdaniem lekarzy, w oddziałach ratunkowych należałoby płacić za dwie rzeczy. Po pierwsze, za utrzymanie oddziału w tzw. gotowości i pokrywać związane z tym koszty stałe obejmujące dyżury personelu medycznego - miałoby za to płacić Ministerstwo Zdrowia. Po drugie, każdy SOR dostawałby pieniądze za wykonane procedury medyczne - za to płaciłby NFZ. Na razie jednak raczej nic się nie zmieni. - Nadal będzie obowiązywał ryczałt - ucina krótko Centrala NFZ. Ministerstwo Zdrowia podkreśla natomiast, że zmiana finansowania SOR-ów pociąga za sobą konieczność wprowadzenia nowych przepisów. Chodzi głównie o rozporządzenia, które musiałaby podpisać minister zdrowia Ewa Kopacz. A to jest czasochłonny proces. Jeśliby więc miały zostać wprowadzone w życie nowe reguły finansowania SOR-ów, to nie stanie się to szybciej niż w 2012 r., bo plan finansowy NFZ na przyszły rok jest już określony.
Szpitale starają się twardo negocjować z NFZ kontrakty dla oddziałów ratunkowych, ale niewiele mogą wskórać. Dlatego dyrektorzy odmawiają podpisywania kontraktów na 2011 rok. Taką decyzję podjęli m.in. szefowie trzech największych szpitali w Trójmieście - Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, Szpitala Specjalistycznego Świętego Wojciecha w Gdańsku-Zaspie oraz Pomorskiego Centrum Traumatologii. - NFZ zaproponował nam o około 20 proc. niższą stawkę na SOR niż tegoroczna, podczas gdy oddział już dzisiaj jest deficytowy - mówi Krystyna Grzenia, dyrektor szpitala na Zaspie. Jest tym bardziej zaskoczona obniżką stawek, że 9 listopada zakończył się ostatni etap trwającej od 10 lat modernizacji Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Według dyrekcji placówki, dzienne utrzymanie SOR kosztuje około 30 tys. złotych. Tymczasem NFZ już teraz płaci za dobę jedynie ok. 16 tys. zł, a w przyszłym roku zamierza płacić o ponad 3 tys. zł mniej. - Każdej doby nasz SOR przyjmuje 200 pacjentów. Proszę więc podzielić te 13 tys. na 200, a zobaczymy, ile przypadnie na jednego pacjenta - wyjdzie kwota śmiesznie niska, 65 złotych - przekonuje dyrektor Grzenia.
Na świadczenia w pomorskich placówkach ochrony zdrowia NFZ przeznaczył ponad 3,3 mld zł, w tym na lecznictwo szpitalne (w jego ramach finansowany jest też każdy SOR) - nieco ponad 1,5 mld złotych. Tyle co w roku ubiegłym. - Nie wykluczamy możliwości rozpisania nowego konkursu - broni się Mariusz Szymański, rzecznik Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia. Przyznaje jednocześnie, że oddział rozważa przejście na rozliczanie według tzw. przypadków nagłych. - To oznacza, że płacilibyśmy za każdego przyjętego pacjenta osobno i za ściśle określone usługi, które zostały wykonane. Nie ukrywam, że będzie to duże utrudnienie dla szpitali - mówi Szymański.
Na problemy z finansowaniem szpitalnych oddziałów ratunkowych przez Narodowy Fundusz Zdrowia narzekają też placówki na Dolnym Śląsku. - Nasz szpital podpisał umowę na przyszły rok. Ale z góry wiemy, że świadczenia na naszym oddziale będą ograniczone, choć moglibyśmy wykonywać więcej świadczeń dla mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska. Ale kontrakty z NFZ nam to uniemożliwiają - mówi Arkadiusz Foster, rzecznik prasowy Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Za świadczenia ratujące życie NFZ powinien zapłacić. I oczywiście Fundusz to obiecuje. Tyle że my nie możemy się tych pieniędzy doczekać - dodaje. Jak powiedziano nam w Dolnośląskim Oddziale Wojewódzkim we Wrocławiu, stawki, jakie płaci SOR-om Fundusz, wyznacza wzór, na podstawie którego ustala się stawkę ryczałtową. A skoro jest z góry ustalony algorytm, to nie ma miejsca na negocjacje.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-12-14

Autor: jc