Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wielkie odkażanie

Treść

Zerwane dachy, uszkodzone budynki, podtopione domy, pozrywane linie energetyczne, połamane drzewa - to skutki nawałnic, jakie od kilku dni przechodzą nad Polską. Tam, gdzie żywioł spuścił z tonu, próbuje się wrócić do normalności. Bogatynia na Dolnym Śląsku chce się odbudować, ale sama nie da rady, dlatego liczy na konkretne wsparcie władz. W 18-tysięcznym mieście trwa wielkie sprzątanie, a wojska chemiczne rozpoczęły tam odkażanie.
Burze i trąby powietrzne, które przeszły w nocy i wczoraj nad ranem nad Polską, dały się we znaki zwłaszcza mieszkańcom: Mazowsza, Małopolski, Pomorza, Kujawsko-Pomorskiego i Warmińsko-Mazurskiego. Miejscami na metr kwadratowy spadło nawet 40-50 litrów wody. Było niebezpiecznie, i wszędzie tam są pozrywane bądź uszkodzone dachy, pozrywane linie energetyczne, połamane drzewa. Burze były krótkie, za to bardzo intensywne. Wichury i nawałnice szalały też w Łódzkiem, gdzie na skutek zerwanych dachów, uszkodzonych domów i pożarów najbardziej ucierpiały powiaty: opoczyński, rawski i tomaszowski. W Kujawsko-Pomorskiem ranne zostały trzy osoby, ponieważ ich samochód przygniotło drzewo. Tylko na Mazowszu w związku z usuwaniem skutków burz strażacy interweniowali ponad 250 razy. Najwięcej wezwań w Warszawie było w Śródmieściu, na Żoliborzu oraz na Bielanach, Bemowie i Targówku. W Rembertowie została zerwana linia energetyczna. Na warszawskich Powązkach łamiące się drzewa zniszczyły nagrobki w kwaterach żołnierskich.
Winne wszystkiemu są upały i gorące zwrotnikowe powietrze, co niesie za sobą burze i wyładowania atmosferyczne. Od dzisiaj, głównie z powodu obniżenia temperatury, sytuacja powinna się jednak stabilizować.
Na Dolnym Śląsku stany alarmowe były wczoraj przekroczone na Nysie Łużyckiej w Zgorzelcu i Sieniawce, ponadto na Miedziance w Turoszowie oraz na Bobrze w Dąbrowej. Rzeki, choć nie przybrały tak jak przed tygodniem, napędziły strachu powodzianom, którzy nie zdążyli jeszcze posprzątać tego, co poprzednio zniszczył żywioł. W Bogatyni zniszczonych jest ponad sto domów, mosty i drogi. - Staramy się robić wszystko, co tylko w naszej mocy, ale sami jesteśmy bezsilni. Potrzeba nam konkretnego wsparcia - mówi burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielewicz.
W mieście nie brakuje już żywności, która po apelach dociera tu z całej Polski, m.in. z zalanej w maju i czerwcu gminy Wilków - tej samej, która przed dwoma miesiącami otrzymywała wsparcie od mieszkańców Bogatyni, a teraz sama chce się odwdzięczyć. Brakuje natomiast rąk do pracy, a także rękawic, łopat i innego sprzętu.
Pomoc niosą żołnierze. W Bogatyni jest ich ponad czterystu, a na całym Dolnym Śląsku przeszło tysiąc. Pracują m.in. przy uszczelnianiu wałów, udrażnianiu ulic, odbudowują drogi i to, co zniszczyła woda. Wczoraj w Bogatyni pracę przy odkażaniu zalanych terenów i budynków, które oparły się wodzie, rozpoczęły oddziały wojsk chemicznych. Jak powiedział wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec, odkażanie będzie prowadzone także w innych częściach powiatu zgorzeleckiego oraz w powiecie lubańskim.
W Bogatyni niezależnie od wsparcia solidarnych z powodzianami ludzi potrzeba przede wszystkim wymiernej i - co ważne - szybkiej pomocy państwa, a każdy dzień zwłoki to kolejne straty. - Oczekujemy na pieniądze, bo to one pozwolą nam zrealizować plany pomocy dla tych, którzy utracili dach nad głową. Jak najszybciej chcemy przystąpić do budowy stu domów dla naszych powodzian. Chcemy ruszyć z miejsca i nasze zamierzenia doprowadzić do szczęśliwego finału, ale do tego potrzeba nam niemałych środków - powiedział "Naszemu Dziennikowi" burmistrz Andrzej Grzmielewicz. - To, co widać w telewizji, nie oddaje rozmiaru strat, ale zrobimy wszystko, by Bogatynię odbudować ze zniszczeń. Liczymy na rządowy program odbudowy Bogatyni - dodaje burmistrz.
Aby zrealizować zamierzenia, potrzebne są uproszczone procedury i 17 mln złotych. - Wysłaliśmy listy i e-maile do władz, ale także do wszystkich samorządów w Polsce z prośbą o wsparcie. Będziemy się także starać o uproszczenie procedur, które pozwolą jak najszybciej ruszyć z pracami. Jeżeli będziemy musieli przebrnąć przez wszystkie procedury biurokratyczne i nikt nam nie poda ręki, to może to potrwać nawet rok. Natomiast jeżeli otrzymamy pomoc, to do grudnia br. uda się nam wybudować nowe domy, tak aby nasi powodzianie, którzy stracili wszystko, mogli zaśpiewać kolędy już w swoich nowych mieszkaniach - mówi z nadzieją burmistrz Grzmielewicz.
Mieszkańcy otrzymali zasiłki celowe do 6 tys. zł, ale to tylko na bieżące potrzeby, jak zakup ubrań czy przeżycie najbliższych dni, góra tygodni. Tymczasem jak zapewniła nas Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA, władze Bogatyni mogą liczyć na pomoc rządu. - Dzięki rozporządzeniu, które podpisał premier Tusk, na liście gmin, wobec których będą stosowane uproszczone procedury budowlane, zostały wpisane gminy Dolnego Śląska i woj. lubuskiego - stwierdziła Woźniak. Zapytana, czy Bogatynia będzie mogła liczyć na pomoc finansową w odbudowie domów dla mieszkańców, którzy stracili dach nad głową, nie wykluczyła takiej możliwości. - Każdy uzasadniony wniosek będzie rozpatrzony. Zdajemy sobie sprawę, że niektórzy mieszkańcy stracili swoje domy. Natomiast podstawą takiej pomocy jest oszacowanie zniszczeń. Potem burmistrz będzie się mógł zwrócić do wojewody dolnośląskiego, a wojewoda do nas - wyjaśnia Małgorzata Woźniak. Z wnioskiem o przekazanie środków w wysokości ponad 82 mln zł na odbudowę domów, które w czasie tegorocznej powodzi zostały całkowicie zniszczone i nie nadają się do remontu, do MSWiA zwrócił się wczoraj wojewoda małopolski Stanisław Kracik. - Chodzi o rodziny, dla których zasiłek do 20 czy 100 tys. zł nie jest wystarczający, by odbudować mieszkanie czy dom. Są to przypadki, kiedy lokale zostały zakwalifikowane przez nadzór budowlany do rozbiórki - poinformowała nas Monika Frenkiel z biura prasowego wojewody małopolskiego. Przypomnijmy, że w Małopolsce podczas majowej i czerwcowej powodzi zniszczeniu uległo ok. 380 domów, z czego przeszło 80 decyzją nadzoru budowlanego nie nadaje się do zamieszkania.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-08-17

Autor: jc