Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ucieczka w PR

Treść

Pierwsze posiedzenie Sejmu RP nowej kadencji przyniosło zadziwiającą zmianę funkcji. Zamiast składającego urząd premiera głos zabrał jedynie prezydent. Czyżby Donald Tusk wstydził się swojej minionej kadencji, a o wyzwaniach stojących przed nowym rządem sam nie chciał mówić? Wiele na to wskazuje, skoro Bronisław Komorowski mówił jak rzecznik rządu.

Prezydent kreślił zamaszyście obraz dokonań III Rzeczypospolitej jako wielkiego "sukcesu", głównie polityki "ostatnich lat". Jakież to były "sukcesy"? Może zadłużenie naszego kraju na rekordową wysokość ok. 300 mld złotych? Albo stale wzrastające za rządów PO bezrobocie lub nieustająca emigracja zarobkowa młodych Polaków? A może miarą rozwoju cywilizacyjnego Polski jest fakt, że po czterech latach rządów gabinetu Tuska nie mamy nawet jednej ukończonej linii autostrady ani drogi ekspresowej i nie będziemy ich prawdopodobnie mieli nawet do Euro 2012? Enigmatyczna zapowiedź, że jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed Polską "jest poprawa jakości funkcjonowania państwa", m.in. stanowienia prawa i sądownictwa, a także poprawa sytuacji demograficznej naszego kraju, to stanowczo za mało jak na katastrofalny poziom zarządzania państwem obnażony m.in. przez katastrofę smoleńską. Symbolicznym przypieczętowaniem bezradności państwa Tuska jest inna wczorajsza uroczystość. Oto tuż przy granicy z Polską, w Lubminie niedaleko Świnoujścia, przywódcy Niemiec i Rosji oficjalnie zainaugurowali funkcjonowanie Gazociągu Północnego omijającego Polskę, kraje bałtyckie oraz Białoruś i Ukrainę.

Cóż w tej sytuacji i w obliczu szykującej się burzy gospodarczo-finansowej w Europie radzi głowa naszego zadłużonego państwa? Chce jak najszybciej dołączyć do klubu państw euro, których głównym zmartwieniem jest obecnie konieczność finansowania niektórych gospodarczych bankrutów z tego grona, najpierw Grecji, a niedługo zapewne także Włoch i innych krajów. Wszystko po to, by politycy PO mogli być poklepywani po plecach przez polityków europejskich zadowolonych, że znalazł się naiwniak do finansowania socjalizmu w bogatszych od nas krajach Europy. Ba, może nawet Polska zastąpiłaby Niemcy, które już mają dość tej roli.

Nasz Dziennik Środa, 9 listopada 2011, Nr 261 (4192)

Autor: au