To robienie miejsca dla swoich
Treść
Zwolnienia 10 procent urzędników, które przewiduje rządowa ustawa o redukcjach w administracji, to działania populistyczne - oceniają związkowcy z "Solidarności". Wczoraj zgodność tych przepisów z Ustawą Zasadniczą badał Trybunał Konstytucyjny. Za uznaniem ich za niekonstytucyjne opowiedzieli się przedstawiciele Kancelarii Prezydenta i prokuratora generalnego.
- To jest działanie czysto populistyczne, bo tak naprawdę nie chodzi o żadną redukcję, nie chodzi o żadne oszczędności, tylko o pokazanie przed wyborami, że można wykorzystać medialnie coś takiego, że się urzędasów zwalnia - mówił Artur Ciesielski, wiceprzewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ "Solidarność". Dodał, że chodzi nie tylko o uzyskanie medialnego efektu, ale także o "miejsca dla swoich".
Około stu związkowców protestowało wczoraj w milczeniu przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Ustawa o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych i niektórych innych jednostkach sektora finansów publicznych w latach 2011-2013 zakłada 10-procentowe zmniejszenie zatrudnienia w administracji publicznej, co ma obowiązywać do końca grudnia 2013 roku.
Ustawę do Trybunału w styczniu zaskarżył prezydent, uważając, że w przypadku urzędników mianowanych oraz członków korpusu Służby Cywilnej państwo ma obowiązek gwarantowania ciągłości ich pracy, a tymczasem ustawa przygotowana przez rząd umożliwia ich swobodne zwalnianie.
Podczas rozprawy przedstawiciele prezydenta oraz prokuratora generalnego wnosili o uznanie przepisów dopuszczających zwolnienia urzędników mianowanych za niezgodne z Konstytucją, z uwagi na to, że naruszają one m.in. zasady ochrony praw nabytych i szczególnej ochrony pracy.
Ustawy bronił z kolei minister z kancelarii premiera Michał Boni. Podkreślił, że powinien być ograniczony przyrost zatrudnienia. Przyznał jednak, że zapisy ustawy mogą być bolesne dla osób zagrożonych zwolnieniami.
ZB
Nasz Dziennik 2011-05-11
Autor: jc