Szwajcarski trening
Treść
"Nasz Dziennik" dotarł do wyników testów ośrodka szkolenia  pilotów w Zurychu, w którym trenowali ppłk Robert Grzywna i mjr  Arkadiusz Protasiuk
Dowódca lotu PLF 101 do Smoleńska  rok przed katastrofą przeszedł specjalistyczne, pełne szkolenie w  procedurach precyzyjnego i nieprecyzyjnego podejścia. Obaj piloci  wojskowi uzyskali lepszy wynik niż trenujący równolegle z nimi cywile z  PLL LOT. W ćwiczeniach praktycznych na symulatorze Protasiuk i Grzywna  wypadli znacznie lepiej niż średnia. Nie musieli powtarzać żadnego z  zadań.
Tezie o jakoby niskim poziomie wyszkolenia polskich pilotów  wojskowych przeczą wyniki testów ośrodka szkolenia pilotów w Zurychu, do  których dotarł "Nasz Dziennik". Oficerowie uczyli się tam równocześnie z  pilotami LOT latać na Embraerach 175. Średni wynik w części  teoretycznej cywilów wyniósł 80 procent, wojskowych - 95 procent.  Komisja Jerzego Millera zarzuciła załodze - w ostatnim czasie tezę tę  usiłują reaktywować panowie Maciej Lasek i Wiesław Jedynak -  niedostateczne wyszkolenie, a całemu pułkowi przewożącemu najważniejsze  osoby w państwie manipulowanie dokumentacją związaną z lotami  treningowymi, przebiegiem egzaminów i uprawnieniami do latania na  poszczególnych typach samolotów w określonych warunkach. Jednak  doskonałym obiektywnym sprawdzianem przygotowania załóg do reagowania w  niebezpiecznych sytuacjach mogą być całkowicie obiektywne wyniki  szkolenia na embraery.
Dlaczego warto przyjrzeć się programowi  szkolenia, jakie przeszli Grzywna i Protasiuk w Zurychu? Okazuje się, że  to, co najczęściej powtarza się podczas symulowanego lądowania, to  elementy, które interesujący się badaniem katastrofy smoleńskiej znają  doskonale. Nieprecyzyjne podejście, wysokość decyzji, odejście na drugi  krąg. Dziesiątki razy ląduje się według rzadko używanych w lotnictwie  komunikacyjnym nieprecyzyjnych systemów VOR czy TACAN, a nawet tylko  NDB, czyli tak jak na Siewiernym w Smoleńsku. - To jest gruntowne  sprawdzenie umiejętności pod każdym względem. A wręcz maniakalnie wraca  się do elementów, takich jak: "missed approach go around" (nieudane  podejście i odejście na drugi krąg), wysokość minimalna decyzji,  niesprawność silnika, problemy z podwoziem, pożary. Aby te krytyczne  nawyki były dobrze odtrenowane i żeby mieć w głowie odpowiednie  sekwencje czynności i powtarzać je jak mantrę. Kto raz przez to  przejdzie, nie zapomni tego do końca życia - mówi nam jeden z pilotów  uczestniczących w szkoleniu. Inny zwraca uwagę, że dobry wynik jego  kolegów, którzy zginęli w Smoleńsku, zaprzecza tezom raportu komisji  Millera i powielanym przez jej członków. - Wszelkie braki z poprzednich  szkoleń mogą zostać zweryfikowane i uzupełnione, jeśli tylko były, w co  wątpię. Ale w wojsku mogło tak być, że jakoś kolega koledze trochę  folgował, a tam są osoby zupełnie niezależne. Instruktorzy i  egzaminatorzy się pod tym podpisują. Nikt im nie mógł wydać rozkazu,  żeby przymknąć oko na jakieś braki - ocenia.
Międzynarodowe standardy
Szwajcarska firma Swiss AviationTraining Ltd. z Zurychu istnieje w  różnych formach od 1931 roku. Posiada wszystkie niezbędne certyfikaty do  szkolenia i egzaminowania pilotów wydawane przez Europejską Agencję  Bezpieczeństwa Lotniczego EASA. Posiada status TRTO (Type Rating  Training Organisation), czyli jednostki szkolącej pilotów na konkretny  typ samolotu. Firma z Zurychu szkoli na kilkanaście najpopularniejszych  modeli statków powietrznych. Wśród nich na różne odmiany maszyn  brazylijskiego Embraera. Proces przygotowania lotnika na wskazany typ  samolotu (type rating) jest bardzo szczegółowo opisany w  międzynarodowych standardach. Wszystkie ośrodki szkoleniowe muszą  prowadzić kursy według tego samego programu zatwierdzonego przez  producenta i EASA. W efekcie każdy pilot posiadający ujednoliconą  licencję FCL (Flight Crew License) w Europie ma takie same umiejętności  niezależnie od linii lotniczej, państwa i miejsca szkolenia. Do tego  dochodzą ujednolicone dokumenty OPS (Regulation on Air Operations),  zawierające zasady wykonywania lotów wspólne dla wszystkich typów  samolotów. Według dokumentów FCL i OPS prowadzone są wszystkie  certyfikowane kursy lotnicze w państwach członkowskich EASA (czyli  wszystkich unijnych oraz m.in. w Norwegii i Szwajcarii).
Trening do bólu
Wyjazdy pilotów specpułku do Zurychu związane były z projektem zakupu  dwóch Embraerów 175 jako samolotów dla VIP-ów. Do transakcji miało dojść  we wrześniu 2009 r., a w styczniu 2010 r. gotowe maszyny miały trafić  na Okęcie. Latem 2009 r. dowództwo wysłało pilotów, którzy mieli na nich  latać, na szkolenie do Swiss AviationTraining. To firma, do której  systematycznie swoich pilotów latających embraerami wysyła też LOT.  Zapewniała nie tylko podstawowe szkolenie przygotowawcze, ale i kursy  doszkalające, wznawiające uprawnienia itp. Wojskowi piloci jeździli do  Szwajcarii w kilku grupach niemal do końca 2009 roku, czyli nawet kiedy  rząd już wycofał się z kontraktu z Embraerem. Dwa zamówione egzemplarze o  numerach rejestracyjnych SP-LIG i SP-LIH kupił wtedy LOT. Potem  przeszły do związanej z holdingiem spółki EuroLOT. Po katastrofie  smoleńskiej zaczęły zgodnie z pierwotnym zamierzeniem wozić VIP-ów, ale  już jako wynajmowane przez rząd od cywilnego przewoźnika i za ogromne  pieniądze, podczas gdy Siły Powietrzne cały czas mają grupę pilotów  wyszkolonych wówczas na embraera, którzy mogą w ciągu tygodnia wznowić  uzyskane uprawnienia i zacząć latać. Gdyby tylko maszyny należały do  państwa, a nie do spółki handlowej.
Szkolenie składa się z części  teoretycznej, tzw. ground course. Trwa ona 15 dni i kończy się  egzaminem. Wynik to procent prawidłowych odpowiedzi w końcowym teście.  To właśnie w nim oficerowie specpułku osiągnęli wynik 95 procent.  Szkolący się w tym czasie cywilni piloci z LOT-u wypadli wyraźnie  gorzej. Uzyskali średnio 80 procent. Jest jeszcze jeden, wstępny  egzamin, sprawdzający ogólne przygotowanie pilota. Ten też wypadł  znakomicie.
Po zdaniu teorii pilot zaczyna naukę na symulatorze.  Łącznie spędza w nim 36 godzin. Urządzenie Full Flight Simulator poziomu  D pozwala na przećwiczenie wszystkiego, co pilot musi umieć zrobić w  kabinie prawdziwego samolotu. Można po nim zasiąść za sterami i lecieć. W  praktyce wykonuje się jeszcze tzw. Line-training, czyli krótkie  szkolenie wdrożeniowe już podczas lotów operacyjnych. Trzeba wykonać  sześć startów i lądowań oraz kilka ćwiczeń w powietrzu i już pilot ma  wpisany nowy typ statku powietrznego w swojej licencji.
Wyniki
To końcowe przeszkolenie wojskowi mieli przejść w spółkach LOT lub  EuroLOT, a potem od razu przesiąść się na własne maszyny i zacząć wozić  VIP-ów. Być może to Embraer 175 poleciałby 10 kwietnia 2010 roku do  Smoleńska.
Ośrodek w Zurychu i wszystkie podobne szkolą nieco  inaczej, niż w polskim wojsku uczy się pilotów. Od razu można uzyskać  uprawnienia do wykonywania lotów jako dowódca i jako drugi pilot, o ile  tylko posiada się wystarczający staż. Polaków szkolili zarówno  szwajcarscy instruktorzy ośrodka, jak i polscy z LOT-u. Egzamin końcowy  prowadzą egzaminatorzy wyznaczeni i licencjonowani przez Urząd Lotnictwa  Cywilnego.
Wynik sprawdzenia praktycznych umiejętności odbywa się w  dwóch etapach. Pierwszy to tzw. skills test, czyli ocena umiejętności  zachowania się w różnych trudnych sytuacjach. Chociaż dostaje się za  każdy element ocenę taką jak w szkole, w skali od 1 do 5, to ostateczny  protokół zawiera tylko informację, że określone ćwiczenie zaliczono lub  nie. To samo dotyczy drugiego etapu: LOFT - Line-Oriented Flight  Training, czyli wykonania na symulatorze całego lotu na określonej  trasie, na przykład Warszawa - Bruksela. W trakcie sprawdzane są  umiejętności w zakresie procedur podstawowych i kilku awaryjnych.  Egzaminator ocenia podjęte decyzje i wystawia ocenę. Jeżeli ktoś czegoś  nie zaliczy, to musi uzupełnić brakujący element podczas dodatkowej  sesji. Tak może się stać z powodu zbyt słabego przygotowania, ale i z  braku czasu. Jednak okazuje się, że Protasiuk i Grzywna, a także prawie  wszyscy ich koledzy z pułku nie mieli żadnego zadania do "poprawki" i  zdali wszystko od razu.
Wynik testów teoretycznych:
95 proc. - piloci wojskowi
80 proc. - piloci cywilni PLL LOT
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Piątek, 27 kwietnia 2012, Nr 99 (4334)
Autor: au
