Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szarża z siekierą

Treść

Jan Filip Libicki szaleje. Instrumentarium wytrawnego dyskutanta prawicowych forów, którego odpowiednikiem w szermierce jest szpada, postanowił zamienić na łom i siekierę. I w te oto niebezpieczne narzędzia uzbrojony ruszył na Radio Maryja i "Nasz Dziennik". Zarzut domniemanego deficytu tematyki religijnej na antenie rozgłośni Ojców Redemptorystów - artykułowany z zachowaniem pozorów pełnej powagi - powala cynizmem. Idiosynkrazje posła Libickiego w tym temacie mają z rzeczywistością tyle wspólnego, co Jakub Szela z duchowością kamedulskiej pustelni, do której tak chętnie nawiązuje.
Jak na konserwatystę, miłośnika klasycznie definiowanych pojęć, Libicki prezentuje dosyć osobliwy modus operandi cechujący raczej postmodernistycznych zagończyków rewolucji semantycznej. Najbardziej drastycznym tego przejawem jest pojęcie obiektywizmu, którym Libicki operuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", zredukowane do definicji prymitywnego parytetu partyjnego. Obiektywny - etymologicznie z języka łacińskiego obiectivus - to znaczy zewnętrzny. A więc konkluzja, ocena, stanowisko wypracowane w trudnym procesie poznawczym w oparciu o uniwersalne kryteria dobra, prawdy i piękna. Zachowanie obiektywności to raczej próba powściągnięcia własnych emocji, przywiązań i namiętności, prawdziwościowa - jak by powiedział nestor polskiego neotomizmu ojciec Mieczysław Krąpiec - próba rozpoznania stanu faktycznego. Obiektywność nie polega na tym, co proponuje Libicki, że Radio Maryja miałoby zapraszać do studia i mierzyć po równo czas przedstawicielom różnych partii, od komunistów począwszy, na narodowych socjalistach skończywszy. Nie wystarczy zsumować ćwierćprawdy z półprawdą i kłamstwem, by wypracować stanowisko obiektywne. Zachowanie zasady parytetów partyjnych - prostej jak konstrukcja cepa - nie oznacza wcale spełnienia wymogu obiektywności. Nie sądzę, żeby poseł Libicki nie zdawał sobie z tego sprawy.
Libicki prezentuje też ultraredukcjonistyczne stanowisko w kwestii agendy tematycznej, jaką rzekomo powinny sobie wyznaczyć Radio Maryja i "Nasz Dziennik". Najlepiej by było, gdyby ograniczyły się do reportaży z kamedulskich pustelni. Otóż ludzi wierzących, panie pośle Libicki, interesują nie tylko reminiscencje z pustelni. Katolicy płacą podatki, głosują, interesują się polityką rozumianą jako roztropna troska o dobro wspólne, chcą o niej rozmawiać (w Radiu Maryja) i czytać (w "Naszym Dzienniku").
Teza, jakoby katolicka rozgłośnia nie powinna zajmować się tematami politycznymi czy szerzej - publicznymi, jest po prostu prymitywna. Poseł Libicki jest niekonsekwentny. Idąc tokiem swojego rozumowania, powinien, jako katolik, natychmiast przestać zajmować się polityką, złożyć poselski mandat i osiąść na stałe w kamedulskiej pustelni.
Katarzyna Orłowska-Popławska
Nasz Dziennik 2011-04-26

Autor: jc