Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szajba Gowina i zdolności Muchy

Treść

Dobór ludzi dokonany przez premiera wskazuje, że zaproszeni do nowej ekipy nie musieli się nawet legitymować jakąkolwiek wiedzą o działalności resortu, który obejmą. Na nadchodzące trudne czasy premier potrzebuje ludzi bez zaplecza partyjnego, którzy nie będą knuli za plecami szefa, ale ślepo wykonywali jego polecenia.
Jako pierwszy oficjalny skład nowej Rady Ministrów poznał wczoraj prezydent Bronisław Komorowski. Już o godz. 8.30 premier przybył na spotkanie z głową państwa, aby zaprezentować swój gabinet, który dziś o godz. 10.00 zostanie przez prezydenta zaprzysiężony.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami w rządzie Donalda Tuska pozostali: minister finansów Jacek Rostowski, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska, minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak oraz - z koalicyjnego PSL: wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak i minister rolnictwa Marek Sawicki. Z ramienia ludowców do rządu wejdzie także - co również wcześniej było zapowiadane - Władysław Kosiniak-Kamysz, który na stanowisku ministra pracy zastąpi Jolantę Fedak. Ministrem kultury i dziedzictwa narodowego pozostanie - mimo że nie był wcale zaliczany do "pewniaków" w nowym rządzie - Bogdan Zdrojewski.
Kolejną grupę ministrów stanowią ci, którzy będą kontynuować pracę w rządzie, ale na nowych, bardziej eksponowanych stanowiskach. Ministrem skarbu - w miejsce Aleksandra Grada - został dotychczasowy wiceminister w tym resorcie Mikołaj Budzanowski, minister edukacji Katarzynę Hall również zastąpi wiceminister, wieloletnia posłanka Krystyna Szumilas. Resort środowiska obejmie natomiast dotychczasowy wiceminister gospodarki Marcin Korolec. Swój resort, po czterech latach bycia głównym doradcą premiera, otrzyma również Michał Boni, który będzie ministrem administracji i cyfryzacji. Pozostałą część z podzielonego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji obejmie Jacek Cichocki, który zostanie szefem MSW. Donald Tusk zapowiedział, że Cichocki nadal będzie także, w imieniu premiera, zajmował się nadzorowaniem służb specjalnych. Zaszczyt dokończenia rozgrzebanych przez minister Ewę Kopacz reform Platformy Obywatelskiej dotyczących ochrony zdrowia otrzymał Bartosz Arłukowicz, który, zanim przystąpił do drużyny Tuska, niejednokrotnie ostro krytykował reformatorskie plany byłej minister. Objęcie resortu przez Arłukowicza daje natomiast nadzieje na pewne oszczędności, gdyż premier mógłby zrezygnować - z wymyślonego dla przetransferowanego do PO Arłukowicza - wysoko opłacanego stanowiska ministra ds. wykluczonych. Donald Tusk najwyraźniej docenia także pracę Tomasza Arabskiego, który pozostanie szefem kancelarii premiera. Rzecznikiem rządu również pozostanie Paweł Graś.

Upokorzony Schetyna
Najbardziej interesujące są jednak całkiem nowe twarze w rządzie Donalda Tuska. Jak wynika z wyboru Donalda Tuska, żadna z tych nowych twarzy nie musiała wykazać się jakimikolwiek merytorycznymi kompetencjami do pełnienia powierzanych im funkcji. Ministrem sportu została posłanka Platformy Joanna Mucha. Przedstawiając skład swojego rządu, Donald Tusk podkreślał, że w jego ekipie jest trochę mniej kobiet, niż on by chciał. Można odnieść wrażenie, iż kompetencją Muchy do znalezienia się w rządzie jest przede wszystkim fakt bycia kobietą, która akurat znajdowała się "pod ręką" Tuska. Premier wymieniał też zalety posłanki PO, które bez wątpienia mogą być atutami do pełnienia funkcji ministra. Wskazywał, że Muchę cechuje "wykształcenie ekonomiczne, inteligencja, odwaga, dobra znajomość języka angielskiego oraz zdolności komunikacyjne". Doszukując się jakiegokolwiek związku przyszłej minister sportu ze sportem, stwierdził, że sport trenowała. Choć, zdaje się, nie grała z partyjnymi kolegami w piłkę. - Radzę nie zaczepiać, bo ma to związek ze sztukami walki - ostrzegał premier przed Muchą. Filozof Jarosław Gowin otrzymał natomiast od Donalda Tuska tekę ministra sprawiedliwości. Premier zastrzegł, że niewykorzystanie na tym stanowisku dotychczasowego szefa tego resortu Krzysztofa Kwiatkowskiego nie wynika z krytycznej oceny działalności tego ministra. Przeciwnie, zaliczył Kwiatkowskiego do grona dwóch-trzech potencjalnych liderów Platformy Obywatelskiej, który dzięki pracy w Sejmie zbierze dodatkowe doświadczenia. Jednakże podobnie premier komplementował Grzegorza Schetynę - byłego wicepremiera, ministra i marszałka Sejmu - którego teraz upokorzył wyrzuceniem na aut. Schetyna ma pozostawać "strategiczną rezerwą Platformy Obywatelskiej". Tusk poinformował, że były marszałek Sejmu otrzymał propozycję zostania przewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Premier doszukiwał się zalet w tym, że Gowin nie ma wykształcenia prawniczego. - Żeby odblokować Polskę od tych, powiedziałbym, zaszłości, pewnej rutyny, ale także złych przepisów, trzeba będzie umieć stanąć wobec całego środowiska prawniczego i nie poddać się - tłumaczył Tusk. Można jednak odnieść wrażenie, że gdyby Gowin miał wykształcenie prawnicze, z równą pewnością premier argumentowałby, iż właśnie dzięki takiemu wykształceniu posiada znakomite kompetencje do pełnienia tego stanowiska. Z wypowiedzi Tuska można odczytać, że postanowił dać Gowinowi jakieś zajęcie. Dzięki temu, że dziedzina, którą ma się zająć, pozostanie dla niego nowością, będzie absorbować cały jego czas i nie starczy już go na dalsze "psucie krwi" Tuskowi. - Uważam, że Jarosław Gowin także dlatego, że bywa dla mnie kłopotliwy, jest trudnym partnerem, nieraz mi zatruł życie swoją nieustępliwością, takiego człowieka potrzebujemy do tej roboty. (...) Nie da rady, poszukamy następnego - mówił premier. Zaznaczył, że Gowin ma w sobie "gigantyczny zapał". - Taką determinację, "pozytywną szajbę", jeśli chodzi o deregulację - dodał Tusk. Nie wiadomo natomiast, jakimi kompetencjami musiał wykazać się Sławomir Nowak, aby stanąć na czele Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, bo ani nie poprawi statystyki płci w rządzie, bo nie jest kobietą, a też o jakiejkolwiek "szajbie" przyszłego ministra od infrastruktury premier Tusk nie informował. Na pewno jednak Nowak o infrastrukturze nie ma mniejszego pojęcia niż Cezary Grabarczyk w momencie, gdy cztery lata temu obejmował resort infrastruktury. Być może premier doszedł do wniosku, że poprawy sytuacji na kolejach i drogach dokonać można jedynie w wirtualnej rzeczywistości. W dziedzinie propagandy minister Nowak może bowiem odnieść realny sukces. W miejsce Elżbiety Radziszewskiej pełnomocnikiem ds. równego statusu będzie posłanka PO Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Premier poinformował, że jeszcze trwają uzgodnienia, czy stanowisko to będzie ulokowane jak dotychczas w kancelarii premiera, czy też zostanie umiejscowione w resorcie pracy i polityki społecznej. Stanowisko w rządzie straci natomiast Julia Pitera. W randze sekretarza stanu była pełnomocnikiem rządu ds. opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych. Premier Tusk ocenił wczoraj, że tą materią z powodzeniem zajmuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Pozostaje jednak, retoryczne, pytanie, czy płacenie przez cztery lata ministerialnej pensji Julii Piterze było uzasadnione w kontekście osiągnięć minister, która wsławiła się najwyżej wykryciem "afery dorszowej". Dziś o godzinie 12.00 Donald Tusk wygłosi w Sejmie exposé. Premier nie chciał wczoraj zdradzić szczegółów swojego przemówienia. Pocieszył jednak słuchaczy, że będzie mówił znacznie krócej niż przed czterema laty, gdy przemawiał ponad 3 godziny.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik  Piątek, 18 listopada 2011, Nr 268 (4199)

Autor: au