Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Stabilizacja według Platformy

Treść

Zwycięstwo Platformy Obywatelskiej w prorządowych mediach zostało jednoznacznie przedstawione jako "triumf demokracji", oznaka, że społeczeństwo oczekuje stabilizacji, a Polska jest na drodze do "normalizacji". W takim nurcie relacjonowano wyniki wyborów również w mediach zachodnich. Czy jednak faktyczną determinantą zwycięstwa PO była chęć stabilizacji?

Stabilizacja nie oznacza przecież zachowania status quo za wszelką cenę. A takim celem kieruje się Platforma. Część jej elektoratu rzeczywiście mogła uwierzyć - dzięki medialnej opowieści o pełnym sukcesów rządzie Donalda Tuska - że właśnie ten rząd ma szansę "kontynuować proces modernizacji". Część zdecydowała oddać swój głos na Platformę tylko po to, aby do władzy nie doszedł Jarosław Kaczyński, co zresztą głośno eksplikowały prorządowe autorytety i dziennikarze - natarczywość w straszeniu PiS zwłaszcza na finiszu kampanii sięgała zenitu. Mówienie jednak o "triumfie demokracji" i dojrzałości społeczeństwa dlatego, że wygrała partia skorumpowana, niezdolna do rozliczeń, blokująca dostęp obywateli do informacji publicznej, nieudolna i sprawna jedynie w budowaniu marketingu politycznego, wskazuje na daleko posuniętą nieznajomość pojęcia demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Polacy po czterech latach rządów PO powinni w pierwszej kolejności dostrzec indolencję premiera, ministrów, rządowych ekspertów. Tak się nie stało. Platforma zdobyła kolejny spory mandat zaufania społecznego. Choć część politologów uważa, że Tusk nie poradzi sobie z bieżącymi problemami i okaże się to drogą do jego całkowitej kompromitacji, to trudno wyobrazić sobie, że media nagle zmieniają azymut i wezmą się za obnażanie tej kompromitacji. Platforma - jak się okazało - jest gotowa zrobić wiele (albo wszystko), żeby utrzymać władzę i zachować układ polityczny - na razie nawet na rekonstrukcję rządu nie ma co liczyć. Utrzymanie układu nieudolnego i destrukcyjnego dla państwa trudno nazwać stabilizacją. Tak jednak sukces Platformy chcą widzieć zaprzyjaźnione media. W ich przekazie widoczna była nawet nutka podziwu, że oto Tuskowi jako pierwszemu premierowi po 1989 roku udało się po raz drugi wygrać wybory. Warto jednak zapytać o realne powody jego wyborczego sukcesu. - Z punktu widzenia polityczno-społecznego odpowiedź na pytanie, czym różni się Platforma Obywatelska od pozostałych partii rządzących po 1989 roku w Polsce, wiąże się z odpowiedzią na pytanie, czym różni się sposób uprawiania dziennikarstwa po 2007 roku i czym różni się opozycja. PO udało się wygrać w podobnym stosunku jak ten sprzed czterech lat, ponieważ jest to partia, która nie ma sobie równych, jeśli chodzi o budowanie wizerunku. Nie wnikając w treść wypowiedzi Donalda Tuska, pod względem formy są one bardzo zręcznie przygotowane. Nie wystarczy jednak tylko dobrze opowiadać, trzeba również mieć przychylność tych, którzy komentują. I to Platforma niewątpliwie miała - podkreśla dr Przemysław Czarnek, konstytucjonalista z KUL. Jak dodaje, pełne entuzjazmu komentarze medialne tuż po ogłoszeniu wyborów, jakoby społeczeństwo polskie dorosło do racjonalnego wyboru, jest tylko dalszym ciągiem narracji prowadzonej od kilku lat w Polsce, a zintensyfikowanej ostatnio. - Cały czas słyszymy, że jedyną partią, która może nas przeprowadzić przez kryzys, jest Platforma Obywatelska, że jest to jedyna partia na ciężkie czasy. Równolegle słyszymy: wszystkie inne partie, a zwłaszcza główna opozycyjna nie chcą stabilizacji i równowagi - chcą wprowadzać zamęt. Konsekwencją takiej manipulacji są kolejne cztery lata rządów tej samej partii. Swoją drogą, niemające nic wspólnego ze stabilizacją - ocenia nasz rozmówca.

Paulina Gajkowska

Nasz Dziennik Piątek, 14 października 2011, Nr 240 (4171)

Autor: au