Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprawa Walentynowicz zagrożona

Treść

Proces w sprawie próby otrucia przez SB w 1981 r. Anny Walentynowicz może się w ogóle nie rozpocząć. Radomski sąd zastanawia się, czy uznać działania trzech esbeków za zbrodnię komunistyczną. Jeżeli tak by się nie stało, cała sprawa ulegnie przedawnieniu, a skierowany przez IPN akt oskarżenia trzeba będzie oddalić.
Od ponad pół roku w Sądzie Okręgowym w Radomiu leży akt oskarżenia trzech esbeków, którzy mieli podjąć w 1981 r. próbę otrucia Anny Walentynowicz. Sąd zastanawia się, czy w ogóle wszcząć proces w tej sprawie, ponieważ może być już ona przedawniona. Wszystko zależy od zakwalifikowania tego czynu. Zbrodnie komunistyczne dotyczące prób zabójstwa przedawniają się dopiero w 2030 roku. Jeżeli sąd uzna - jak tego chce pion śledczy IPN - taką kwalifikację, to rozpocznie się proces. Kilka dni temu odbyło się posiedzenie sądu w tej sprawie, ale decyzja nie zapadła.
- Sąd miał rozstrzygnąć, czy przyjąć za prokuratorem, że jest to zbrodnia przeciwko ludzkości, czy to jest tego rodzaju czyn - mówi nam sędzia Justyna Mazur, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu. - W zależności od tego podjęte będą decyzje procesowe w tej sprawie - dodaje.
Jak się dowiedział "Nasz Dziennik" w IPN, pion śledczy popiera przedstawioną w akcie oskarżenia kwalifikację czynu jako zbrodni komunistycznej. Prokurator przedstawił na posiedzeniu sądu kolejne dokumenty na potwierdzenie tego założenia. Dlatego posiedzenie odroczono. - Zostały przedstawione argumenty prokuratora, dokumenty. Potrzeba czasu, aby się z nimi zapoznać i rozważyć całe spektrum sprawy - tłumaczy Mazur. Kolejne posiedzenie odbędzie się 22 czerwca.
Za przyjęciem aktu oskarżenia opowiada się zdecydowanie syn działaczki wolnych związków zawodowych. - Ktoś, kto zlecił coś takiego, powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności - podkreśla Janusz Walentynowicz.
Skierowany w sierpniu zeszłego roku do sądu akt oskarżenia dotyczy trzech funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa: Tadeusza G., Marka K. i Wiesława S. W 1981 r. byli pracownikami Departamentu IIIA MSZ wydziału III, który zajmował się zwalczaniem "działalności antysocjalistycznej".
Jak stwierdza prokurator Bartosz Tymosiewicz z warszawskiego pionu śledczego IPN, akt oskarżenia zawiera dwa elementy. Po pierwsze, byli esbecy są oskarżeni o przekroczenie uprawnień, ponieważ "wzięli udział w opracowaniu i wdrożeniu kombinacji operacyjnej zmierzającej bezpośrednio do podstępnego podania działaczce NSZZ 'Solidarność' Annie Walentynowicz środka farmakologicznego o nazwie 'Furosemidum' za pośrednictwem tajnego współpracownika posługującego się pseudonimem 'Karol'". Usiłowali tym samym "narazić ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu albo utraty życia". Pion śledczy IPN zaznacza, że określone dawki tego środka powodują zatrucia, a większe "nawet śmierć".
Po drugie, akt oskarżenia dotyczy udziału "w związku mającym na celu popełnienie przestępstwa na szkodę działaczki opozycji antykomunistycznej, funkcjonującym w strukturach organizacyjnych resortu spraw wewnętrznych". Ten czyn mieli popełnić poprzez podjęcie "pozaprawnych czynności o charakterze przestępczym" wobec działaczki "Solidarności" i tym samym dopuścili się "zbrodni komunistycznej w postaci represji wobec jednostki oraz zbrodni przeciwko ludzkości w postaci poważnego prześladowania osoby z powodu przynależności do określonej grupy politycznej".
SB miała podjąć próbę otrucia Walentynowicz w październiku 1981 r. w Radomiu podczas spotkania z robotnikami. Działaczka miała się zatrzymać u współpracownika SB o kryptonimie "Karol", którego bezpieka poinstruowała, w jakiej formie podać specyfik, który miał otruć Walentynowicz. Na szczęście, zdecydowała się wcześniej opuścić Radom.
Dwa lata temu IPN postawił trzem esbekom zarzuty. Nie przyznali się oni do zarzucanych im czynów. Grozi im 5 lat więzienia.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-06-02

Autor: jc