Sposób na bluźnierców
Treść
Pomorski mecenas Kazimierz Smoliński inicjuje powołanie instytutu, który zajmie się monitorowaniem przypadków naruszania uczuć religijnych i znieważania symboli religijnych. Instytut ma też pomagać osobom, które walczą przed sądami w takich sprawach
- Doszedłem do wniosku wraz z innymi osobami, żeby na wzór amerykański powołać stowarzyszenie w formie instytutu, który zajmowałby się tego typu sprawami - mówi "Naszemu Dziennikowi" Kazimierz Smoliński, były poseł Prawa i Sprawiedliwości. Jednym z objawów pogarszania się relacji międzyludzkich i inspirowania agresji w życiu publicznym naszego kraju jest przyzwalanie na coraz częstsze przypadki obrażania uczuć religijnych ludzi wierzących. - Stopniowo jesteśmy przyzwyczajani do tego, że profanowanie takich symboli naszej wiary jak krzyż czy Pismo Święte staje się normą i dopuszczalnym środkiem zdobywania wątpliwej popularności. Dzieje się tak dlatego, że w Polsce, w przeciwieństwie do innych krajów, tj. Niemiec czy Stanów Zjednoczonych, prawo w zakresie sfery uczuć religijnych zupełnie nie funkcjonuje. Dlatego podjąłem już w tej sprawie odpowiednie kroki i chcę zaproponować zmiany - relacjonuje mecenas.
Pierwszym krokiem ma być inicjatywa powołania stowarzyszenia w formie instytutu, który mógłby formalnie interweniować i przeciwdziałać przypadkom niszczenia bądź obrażania wartości katolickich w społeczeństwie. Adwokat z Tczewa, który reprezentuje przewodniczącego Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami Ryszarda Nowaka w procesie piosenkarki Doroty Rabczewskiej "Dody" oskarżonej o obrazę uczuć religijnych, chce, by instytut realizował swoją działalność w trzech zakresach.
- Po pierwsze, chodzi o filar naukowy, gdzie byłyby przygotowywane naukowe ekspertyzy ze strony religioznawców, historyków, ale również prawników, ponieważ brakuje doktryny prawniczej, nie ma głosu do orzeczeń sądowych - podkreśla Smoliński.
Zależy mu też na zaktywizowaniu organizacji katolików świeckich, które zajmowałyby się problemem naruszania wartości chrześcijańskich i protestowały przeciwko takim ekscesom. Drugi element to pomoc osobom poszkodowanym w walce o ich prawa przed sądami. I trzeci: ułatwianie składania pozwów osobom, których uczucia religijne obrażono. - Chodzi o to, żeby pomagać im w procesach, a także w organizowaniu protestów społecznych - podkreśla prawnik. - Tak żeby wywierać presję społeczną na sądy, na prokuraturę, pokazywać, że społeczeństwo się nie zgadza z tego typu zachowaniami, że nie można umarzać takich postępowań czy bezkrytycznie uniewinniać osób, które w sposób ewidentny obraziły czyjeś uczucia religijne - twierdzi Smoliński. Wskazuje m.in. na sprawę Adama Darskiego "Nergala", w przypadku którego zapadł wyrok uniewinniający.
- Tego typu osoby widzą, że jest pewne przyzwolenie czy też brak reakcji społecznej, i dlatego to się posuwa coraz dalej. Uważam, że trzeba się temu sprzeciwiać, najlepiej poprzez konkretną formę organizacyjną instytutu - uważa adwokat.
- Pozytywnie oceniam taką inicjatywę mec. Smolińskiego. Na pewno warto monitorować tego typu działania od strony prawnej, a tam, gdzie to jest możliwe, żądać ścigania przez policję i prokuraturę - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS).
- W tego typu sprawach planuję zwrócić się do Rzecznika Praw Obywatelskich i prokuratora generalnego, aby oni także monitorowali takie działania różnych środowisk, które atakują religię katolicką, Kościół w sposób zupełnie bezpodstawny - dodaje parlamentarzysta.
Pozytywnie ocenia ten pomysł także mec. Piotr Kwiecień, który reprezentował Joannę Najfeld w procesie wytoczonym jej przez Wandę Nowicką, feministkę i zwolenniczkę aborcji, posłankę Ruchu Palikota. Miesiąc temu sąd uniewinnił Najfeld od zarzutu pomówienia.
Prawnik wskazuje jednak, że powołanie tego typu instytutu nie jest takie łatwe. - Bardzo trudno jest znaleźć jakieś wsparcie finansowo-organizacyjne takich spraw, nagłośnić je w mediach czy znaleźć chętnych prawników, którzy chcieliby się w to zaangażować - mówi. - Jest wielu prawników o konserwatywnych poglądach. Problem polega na tym, że pracują dla instytucji, które nie podzielają tych wartości, a występowanie prawnika w takich sprawach interpretują niekorzystnie dla niego - podkreśla.
Smolińskiego te trudności jednak nie zrażają. I zapewnia, że ma zaplecze organizacyjno-finansowe. - To jest kwestia zorganizowania pewnej grupy, jest pewna baza personalna oraz zaplecze finansowe. Teraz, po wyborach, przystąpimy do działań organizacyjnych - zapowiada.
- Z tego typu działań zaczyna się robić kula śnieżna, jeżeli nie postawimy tamy, to będzie się stawała coraz większa - ocenia. - Wobec innych religii jest pewna obawa, a wobec nas, chrześcijan, katolików, ludzie czują się bezkarni. Jeżeli temu zjawisku instytucjonalnie się nie przeciwstawimy, będzie się ono rozprzestrzeniało - dodaje. - W kraju katolickim będziemy zastraszeni, że nie wolno protestować. Poza tym sądy, prokuratura dosyć bezceremonialnie do tego podchodzą: skoro nie ma protestów, to można robić, co się chce - kwituje Smoliński.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Poniedziałek, 17 października 2011, Nr 242 (4173)
Autor: jc