SKW zrobiła, co do niej należało
Treść
Odtajniony meldunek Służby Kontrwywiadu Wojskowego informujący o wypadkach, do jakich doszło pod afgańską wioską Nangar Khel, potwierdza, że przed otwarciem ognia żołnierze tłumaczyli, iż dostali rozkaz ostrzelania wioski. Dowódca jednak wszystkiemu zaprzeczał. Gdy okazało się, że wśród ofiar są cywile, w tym kobiety i dzieci, żołnierze składali wykluczające się wyjaśnienia. W związku z tym SKW zaleciła dalsze badanie sprawy. - Zeznań składanych przeciw tym oskarżonym żołnierzom przecież nie wymyślałem - przyznaje prokurator, który oskarżał żołnierzy spod Nangar Khel.
W niedzielę portal Niezależna.pl zamieścił odtajnioną notatkę, jaką w 2007 roku szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz przekazał ministrowi obrony narodowej śp. Aleksandrowi Szczygle w sprawie wypadków, jakie miały miejsce w afgańskiej wiosce Nangar Khel w sierpniu 2007 roku. Wskazuje ona, że żołnierze z grupy bojowej "Charlie" mówili, że dostali rozkaz ostrzału wioski, ale dowódca zaprzeczał, aby im taki rozkaz wydawał. Potem żołnierze wskazywali na kilka różnych powodów przeprowadzonej akcji, dlatego szef SKW zalecał konieczność dalszego badania sprawy.
Ujawnienie tej notatki ma szczególne znaczenie, przede wszystkim ze względu na to, że od chwili ujawnienia historii o ostrzelaniu przez polskich żołnierzy wioski Nangar Khel w Afganistanie pod adresem byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoniego Macierewicza kierowane są liczne oskarżenia i głosy domagające się wyciągnięcia wobec niego konsekwencji. Na jego odpowiedzialność podczas wygłaszania mów końcowych wskazywał również jeden z obrońców żołnierzy.
Najostrzej oczywiście wypowiada się były szef zlikwidowanych przez Macierewicza Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski, który publicznie apelował o powołanie w Sejmie komisji śledczej do zbadania całej sprawy. Według szerzonych przez niego insynuacji SKW brała udział w spisku lub prowokacji, która miała doprowadzić do ujawnienia afery w wojsku, a ta dać podstawy do wymiany dużej grupy kadry dowódczej na młodszą. Tą aferą miało być ujawnienie bezpodstawnego ostrzelania wioski i śmierć cywilów. Na to nakłada się korporacyjna - wojskowa - solidarność znanych i często pokazujących się w mediach generałów Sławomira Petelickiego i Waldemara Skrzypczaka. Obaj otwarcie mówią o fatalnej roli, jaką SKW miała odegrać w całej sprawie. Nikt z nich jednak nie przedstawiał żadnego dowodu na potwierdzenie swoich tez. Były dowódca Wojsk Lądowych mówi nawet o scenariuszu, jaki SKW miała podsunąć prokuraturze wojskowej w Poznaniu. Jednak po wyroku sądu i tym, co usłyszeliśmy z ust przewodniczącego składu sędziowskiego, oraz po ujawnieniu treści notatki SKW wiadomo, że mówienie tutaj o prowokacji i "scenariuszu przygotowanym przez SKW" jest bezpodstawne. Tym bardziej że prokuratura podjęła sprawę i do samego końca podtrzymywała zarzuty o popełnieniu zbrodni wojennej i zabójstwie ludności cywilnej. Sąd uniewinnił żołnierzy tylko dlatego, że weryfikacja dowodów przerosła jego możliwości.
- Zeznań składanych przeciw tym oskarżonym żołnierzom przecież nie wymyślałem - podkreśla płk Jakub Mytych, który był oskarżycielem w zakończonym tydzień temu procesie. Nie chciał oczywiście komentować jakichkolwiek zarzutów pod adresem SKW formułowanych przez wojskowych. - Prokuratura, kierując akt oskarżenia, opierała się na zgromadzonym w toku postępowania przygotowawczego materiale dowodowym. Tym materiałem dowodowym była nie tylko notatka SKW, ale przesłuchania świadków, opinie biegłych, całościowo i kompleksowo - tłumaczy prokurator Mytych. Jak zapowiada, w tej chwili prokuratura oczekuje na uzasadnienie wyroku, z którym musi się zapoznać, ale już po procesie zapowiadano, że będzie się odwoływać.
Co mówi notatka SKW?
Notatka opisuje, jak z bazy Wazi Khwa, w której stacjonowali polscy żołnierze, pod wioskę przybyła grupa bojowa "Charlie" z por. Łukaszem Bywalcem i chor. Andrzejem Osieckim. Wcześniej doszło tam do ataku na polski transporter. Bywalec poinformował przebywającego na miejscu zdarzenia zastępcę dowódcy w Zespole Bojowym "C" kpt. Jędraszczaka, że ich zadaniem jest "ostrzelanie trzech okolicznych wiosek". Jak czytamy w dokumencie, który trafił do rąk ministra Aleksandra Szczygły, "po kilkunastu minutach ww. grupa rozpoczęła ostrzał wioski z moździerzy i dopiero na interwencję kpt. Jędraszczaka przerwano ostrzał". Dlaczego tak się stało? Według notatki podczas rozmowy telefonicznej z przebywającym na miejscu zdarzenia kpt. Jędraszczakiem dowódca Zespołu Bojowego "C" por. Nowak stwierdził, że "nie wydał rozkazu ostrzału wioski". Polecił także sprawdzić jego skutki. Jak się okazuje, od momentu przyjazdu pod Nangar Khel dowódcy por. Bywalca do momentu rozpoczęcia ostrzału z moździerza i karabinu maszynowego nikt nie meldował o jakichkolwiek ruchach talibów, nie odnotowano żadnego zagrożenia, a także nie słyszano żadnych strzałów. Jednak, jak wskazuje notatka i co zostało ujawnione również w trakcie postępowania prokuratorskiego i podczas procesu, uczestnicy potyczki podawali kilka wykluczających się wzajemnie wersji wydarzeń. Jedni mówili o konieczności ostrzelania uciekającej z wioski grupy uzbrojonych talibów, ostrzale odwetowym, a także ćwiczeniach artyleryjskich i możliwości ostrzelania wioski przez samych talibów. W związku z tym Macierewicz proponował dalsze badanie sprawy przez prokuraturę i Żandarmerię Wojskową, a ze względu na podejrzenia matactwa zaproponował przeniesienie por. Łukasza Bywalca i chor. Andrzeja Osieckiego do bazy Bagram lub Szarana.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-06-07
Autor: jc