Skażą czy umorzą
Treść
IPN działa przeciwko  nam z nienawiści - twierdzi jeden z dwóch stalinowskich śledczych,  których proces zakończył się wczoraj przed Wojskowym Sądem Okręgowym w  Warszawie. Wyrok ma zapaść 14 marca, ale sąd już teraz ostrzegł, że  zarzuty wobec jednego z oskarżonych mogły się przedawnić. 
-  Nie było przestępstwa, bo nie było politycznego motywu - bronił się  wczoraj przed sądem były stalinowski prokurator Kazimierz G.
Ciążą na  nim zarzuty bezprawnego przedłużania w 1951 r. aresztów oficerom Wojska  Polskiego. Chodzi o płk. Stefana Biernackiego i kmdr. Wacława Krzywca,  oskarżanych przez komunistyczną władzę o udział w rzekomym "spisku w  wojsku". Pion śledczy wskazuje, że G. podpisał odpowiednie nakazy już po  wcześniej określonym terminie upływu aresztu tymczasowego, z tej racji  żołnierze powinni zostać wypuszczeni na wolność.
Stalinowski śledczy  argumentował wczoraj, że skoro Biernacki i Krzywiec byli oficerami  Wojska Polskiego państwa komunistycznego, to nie można mówić wobec nich o  zbrodni komunistycznej. 
Prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej rozumieją, że taka jest przyjęta linia obrony, ale argumenty te nie mają znaczenia. 
-  Mam już dosyć, IPN działa wobec mnie z nienawiści - stwierdził w swojej  mowie końcowej drugi oskarżony Tadeusz J., były funkcjonariusz Głównego  Zarządu Informacji WP. Ciąży na nim zarzut znęcania się nad płk.  Franciszkiem Skibińskim. Według oskarżenia IPN, wielokrotnie  przesłuchiwał więźnia, pozbawiając go snu w celu złamania go, tak by ten  przyznał się do udziału w szpiegowskiej organizacji w wojsku. Tadeusz  J. stwierdził, że jak zostanie skazany, to nawet się nie będzie  odwoływał, bo "ma już dosyć". Jednak jego skazanie wcale nie jest takie  pewne. Sąd już na poprzedniej rozprawie ostrzegł, że może zmienić  kwalifikację i odejść od zarzutów zbrodni komunistycznej. Wówczas  zarzucane czyny dawno by się przedawniły, a sąd musiałby umorzyć sprawę.  
- W całym moim wywodzie przed sądem uzasadniałem, że mamy do  czynienia ze zbrodnią przeciwko ludzkości - mówił po rozprawie  prokurator Piotr Dąbrowski z pionu śledczego warszawskiego oddziału IPN.  Wyrok w tej sprawie ma zostać ogłoszony 14 marca. 
Akt oskarżenia  wobec obu śledczych trafił do sądu w 2008 roku. Ale początkowo sąd  wojskowy ich uniewinnił. IPN i syn płk. Biernackiego odwołali się od  wyroku. W 2010 r. Sąd Najwyższy uznał, że WSO zbyt pobieżnie ocenił  sprawę, i zwrócił ją do ponownego rozpatrzenia. Sąd Najwyższy wskazał,  że Biernackiego przesłuchiwano wielokrotnie, również w nocy, i G. nie  może zasłaniać się tym, że przyznał się on do stawianych mu zarzutów.
W  okresie stalinowskim Kazimierz G. oskarżał kilkunastu żołnierzy Armii  Krajowej, a nawet osobiście uczestniczył w ich rozstrzeliwaniu, jak w  1946 r. w Siedlcach. Jednak brak dokumentacji nie pozwala wyjaśnić w  pełni jego roli w tym procesie. Jego żona Alicja Graff, również  stalinowski prokurator, była zamieszana w mord sądowy na Auguście  Fieldorfie "Nilu".
Zenon Baranowski
Autor: au