Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Siedem procent rosyjskiej prawdy

Treść

Zbieżność danych rosyjskich badań sekcyjnych ciała Zbigniewa Wassermanna z wynikami polskich badań jest śladowa. Zgodne są jedynie podstawowe informacje o wzroście czy ogólnych zewnętrznych obrażeniach zmarłego. Polskie wyniki sekcyjne zupełnie inaczej opisują liczbę i miejsca złamań czy obrażenia wewnętrzne. Poziom zgodności ma kształtować się w granicach 7-10 procent.

Wynikami badań sekcyjnych nie jest zaskoczona Małgorzata Wassermann, córka tragicznie zmarłego posła, koordynatora służb specjalnych. Wprawdzie nie była w stanie ocenić skali zjawiska, ale w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przyznała, że, aby doszło do ekshumacji ciała jej ojca, musiała w prokuraturze wojskowej udowodnić nieautentyczność rosyjskiej dokumentacji.
Skalą nieprawidłowości zaniepokojeni są pełnomocnicy rodzin poszkodowanych w katastrofie. - Jeśli w końcowych wnioskach biegli potwierdzą informacje, że zgodność rosyjskich i polskich badań sekcyjnych sięga zaledwie 10 proc. całości dokumentacji, to możemy mówić tak naprawdę o zgodności przypadkowej. To wskazywałoby, że sekcje zwłok w zasadzie nie były przeprowadzane przez Rosjan i należałoby stwierdzić, że doszło do sfałszowania dokumentacji medycznej - ocenił mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik kilku rodzin poszkodowanych w katastrofie. Jego zdaniem, trudno też uwierzyć, że przypadek "niedokładności" dotyczył tylko ciała śp. Zbigniewa Wassermanna. - Jeżeli ktoś tak działał, to zapewne czynił to w sposób systematyczny, w stosunku do części bądź nawet wszystkich ciał - zauważył pełnomocnik. Skoro tak, to trzeba by rozważyć konieczność przeprowadzenia ekshumacji pozostałych ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. W ocenie mec. Kownackiego, Rosjanie najwyraźniej wyszli z założenia, że wszyscy pasażerowie Tu-154M zginęli w wypadku komunikacyjnym, a zatem odniesione obrażenia będą podobne i pewne wnioski powielali w sporządzanej dokumentacji. Można również podejrzewać, że przygotowywali bardziej szczegółowe protokoły dopiero wtedy, gdy strona polska zaczęła podnosić, że chce mieć dostęp do tej dokumentacji. Na to wskazują m.in. ogromne problemy z dostępem do dokumentów medycznych i ich skompletowaniem, które trwają do dziś.
W ocenie pełnomocnika, na podstawie rzetelnej dokumentacji sekcyjnej można byłoby wyciągać wnioski na temat przebiegu katastrofy, przyczyn zgonów. Jej sfałszowanie utrudnia śledztwo prowadzone w Polsce. Niestety, by zweryfikować skalę zjawiska rosyjskiej "nierzetelności", trzeba dokonać kolejnych ekshumacji. - Z punktu widzenia procesowego cała dokumentacja medyczna sporządzona w Federacji Rosyjskiej jest bezwartościowa. Niestety, podobne problemy powstawały przy innego rodzaju dokumentach przesyłanych z Rosji - ocenia Kownacki.
Wyniki sekcji Zbigniewa Wassermanna, ujawnione wczoraj przez RMF FM, całkowicie podważają wiarygodność wniosków Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Także te dotyczące gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, wskazujące na rzekomą zawartość alkoholu we krwi zmarłego. To samo tyczy się obrażeń na rękach dowódcy statku powietrznego, świadczących jakoby - według MAK - o utracie orientacji przestrzennej.

Zdaniem mec. Kownackiego, potwierdzenie rozbieżności w dokumentacji sekcyjnej Zbigniewa Wassermanna z pewnością przesądzi o sposobie dalszego prowadzenia polskiego śledztwa i o stosunku polskich śledczych do materiałów pozyskiwanych z Federacji Rosyjskiej. - Jeżeli mamy tak znikomą wiarygodność tej dokumentacji, to równie niewiarygodny jest raport MAK i raport ministra Jerzego Millera, bo są one oparte na fałszywych dokumentach - mówi Kownacki. Być może wykazane nieprawidłowości będą też sygnałem dla prokuratury, która pozytywnie rozważy już złożone wnioski ekshumacyjne. Jednak jeśli te ujawnią kolejne rozbieżności, masowe ekshumacje będą musiały się odbyć. - Jeśli kolejne ekshumacje potwierdzą wnioski z obecnych badań, będziemy mieli do czynienia z lawiną ekshumacji, których trzeba będzie dokonać na potrzeby już zupełnie innego śledztwa prowadzonego w Polsce przeciwko Rosji. Jeśli zaprzeczą, to trudno ocenić, jaka będzie decyzja prokuratury w tym zakresie - zaznacza mecenas.
Powstaje także pytanie o to, jak wyniki polskich badań mają się do zapewnień minister Ewy Kopacz, iż polscy biegli jak równy z równym stali za stołami sekcyjnymi przy ekspertach rosyjskich, i jej gwarancji, że wszystkie badania przebiegały w sposób prawidłowy. - Jeśli ktoś doprowadził do dramatu, bo tak należałoby określić potrzebę przeprowadzenia masowych ekshumacji, to odpowiedzialnymi za to są minister Ewa Kopacz i premier Donald Tusk. Gdyby śledczy nie zostali wprowadzeni przez nich w błąd, zapewne zdecydowaliby się na wykonanie sekcji w Polsce, bezpośrednio po sprowadzeniu ciał do kraju - mówi pełnomocnik.
Podobnie sprawę ocenia mec. Rafał Rogalski. W jego opinii, za brak badań sekcyjnych w Polsce odpowiada gen. Krzysztof Parulski, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, bo to on powinien zarządzić przeprowadzenie otwarcia trumien i sekcji zwłok. A tego nie uczyniono.
Mecenas Rogalski z uwagi na szacunek dla poszkodowanych nie chciał wypowiadać się na temat masowych ekshumacji. Podkreślił, że będzie to decyzja prokuratorów. Ale takiego scenariusza nie można wykluczyć. Jak dodał, dokumentacja rosyjska została w wielu przypadkach spreparowana i pozostaje pytanie, dlaczego tak się stało i jaki był cel tych działań. Pytany o wyniki polskich badań sekcyjnych uznał, że nie zdziwiłby się, gdyby te wyniki zostały oficjalnie potwierdzone. - W przypadku chociażby dokumentacji medycznej śp. Przemysława Gosiewskiego mamy do czynienia z fundamentalnymi rozbieżnościami i to nie są "wątpliwości". Nie da się ich inaczej wyjaśnić jak tylko poprzez przeprowadzenie sekcji zwłok - dodaje. Nie należy się jednak spodziewać szybkich działań prokuratury w tym zakresie. Końcowe wyniki badań ciała Zbigniewa Wassermanna będą znane za kilka tygodni.
"Nasz Dziennik" próbował wczoraj uzyskać stanowisko Naczelnej Prokuratury Wojskowej, ale z uwagi na odbywającą się Międzynarodową Konferencję Polsko-Amerykańską dotyczącą współpracy pomiędzy prawnikami JAG USA i prokuratorami wojskowymi Sił Zbrojnych RP kontakt ze służbami prasowymi był utrudniony.
Marcin Austyn

Nasz Dziennik Czwartek, 29 września 2011, Nr 227 (4158)

Autor: au