Sej i Kopczyk jadą do Moskwy
Treść
Jakie będą praktyczne efekty tej wizyty, na razie nikt nie wie - mówi mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego, oceniając jutrzejszy wylot polskich prokuratorów do Moskwy. Ostatni raz polscy prokuratorzy mieli szansę przeglądać akta rosyjskiego śledztwa smoleńskiego ponad pół roku temu. Niestety, z miernymi skutkami.
"Nasz Dziennik" ustalił nazwiska dwóch prokuratorów, którzy jadą jutro do Moskwy. To ppłk Karol Kopczyk i mjr Jarosław Sej. Kopczyk jest referentem w polskim śledztwie smoleńskim i z tej racji posiada największą orientację w zgromadzonych przez prokuraturę materiałach. Jest bardzo pozytywnie oceniany przez pełnomocników rodzin ofiar katastrofy. Zgodnie z zapowiedziami wojskowej prokuratury jednym z zadań śledczych ma być zapoznanie się z aktami rosyjskiego postępowania. - Będą mogli zobaczyć, co jest oficjalnie w tych aktach, co Rosjanie mają - wskazuje Pszczółkowski. - Podobno jest ich 30 tomów, to jest niewiele, odliczając jeszcze materiały sekcyjne, skoro polska prokuratura zgromadziła 90 tomów - podkreśla. - Po to jadą, aby wykonać konkretne czynności i myślę, że je wykonają - ocenia inny pełnomocnik rodzin ofiar mecenas Zbigniew Cichoń.
Prokuratura informuje także, że planowane jest podczas tej dwutygodniowej wizyty przesłuchanie rosyjskich kontrolerów lotu z lotniska Siewiernyj ppłk. Pawła Plusnina i mjr. Wiktora Ryżenki. Ich pierwotne przesłuchania zostały unieważnione przez Rosjan ze względów formalnych, a powtórne nie zawierają już elementów "niewygodnych" dla strony rosyjskiej.
- Pytanie tylko, jak będzie wyglądało to przesłuchanie, czy będzie przesłuchiwał rosyjski prokurator, a polski będzie tzw. wazonem, czy też nasz śledczy będzie miał większą inicjatywę - zastanawia się Pszczółkowski. Przedstawiciele polskiej prokuratury zapewniają, że będzie to aktywne uczestnictwo. - We wniosku strona polska zwróciła się o przesłuchanie w charakterze świadków kontrolerów lotu z lotniska Siewiernyj, z udziałem polskich prokuratorów wojskowych, którzy będą mieli możliwość zadawania przesłuchiwanym szczegółowych pytań - mówił kilka dni temu płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Nie uspokaja to pełnomocników bliskich ofiar smoleńskiej tragedii. - Żeby to nie był pusty przelot - obawia się Pszczółkowski. Zwłaszcza że - jak niechętnie przyznaje Rzepa - sprawa przesłuchania kontrolerów nie jest do końca uzgodniona z Rosjanami. Rzecznik NPW powiedział, że polscy prokuratorzy mają uzgodnić konkretne warunki przesłuchania podczas wizyty.
Pojawiają się też głosy, że cała wizyta nie jest szczegółowo doprecyzowana. Prokuratura pytana o konkretne plany i zamierzenia odpowiada zdawkowo, że poinformuje o tym dopiero po jej zakończeniu. - O dokonanych czynnościach będziemy mówić po powrocie prokuratorów - stwierdza Rzepa.
Poprzednia tego rodzaju wizyta - prokuratora Marka Pasionka - odbyła się w czerwcu i przyniosła mierne rezultaty. Podczas dwutygodniowego pobytu śledczy pracował praktycznie tylko przez kilka dni, a pozostały czas stracił na siedzeniu w hotelu i zwiedzaniu Moskwy. Był to efekt niedopełnienia formalności przez stronę polską. Prokuratora Pasionka w praktyce wysłano na darmo.
Tym razem, żeby się zabezpieczyć i nie zaskoczyć Rosjan, wystosowano wcześniej siódmy wniosek o pomoc prawną. Zawiera on m.in. prośbę o umożliwienie przesłuchania kontrolerów z Siewiernego.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-01-31
Autor: jc