Ryszard C. u Niesiołowskiego pytał o drogę
Treść
Co Ryszard C., morderca, który "nienawidzi PiS" i chciał "zamordować Jarosława Kaczyńskiego", robił w biurze polityka Platformy Obywatelskiej, którego wypowiedzi wskazują, iż zionie nienawiścią do Prawa i Sprawiedliwości, a zwłaszcza Kaczyńskiego? Stefan Niesiołowski mówił wczoraj, że to w niego morderca mógł wpakować kule. Fakty jednak są takie, iż w biurze wicemarszałka Sejmu nikogo nie zamordowano.
Od momentu strasznej tragedii w Łodzi, morderstwa pracownika biura Prawa i Sprawiedliwości Marka Rosiaka, politykom Platformy Obywatelskiej było bardzo niewygodnie z piętnem ugrupowania, które w jakiś sposób mogło przyczynić się do tej śmierci. Partia żyjąca z tego, że straszy Prawem i Sprawiedliwością, korzystając przy tym z pomocy zaprzyjaźnionych mediów, najwyraźniej przestraszyła się tego, w jaki sposób wyborcy mogą odebrać owoc, który przyniosła prowadzona od kilku lat polityka. Dlatego jesteśmy świadkami robienia z Ryszarda C. z góry wariata, któremu wszystko jedno, kogo zabije. Tezę taką próbuje się w oczach społeczeństwa uprawdopodobnić przyznawaniem rządowej ochrony politykom wszystkich opcji, którzy budzą wśród politycznych przeciwników największe emocje.
Rząd natomiast formułował do społeczeństwa przekaz, że to wcale nie prezes PiS Jarosław Kaczyński był głównym celem mordercy. W zeszłotygodniowej informacji rządu w sprawie morderstwa w Łodzi usłyszeliśmy m.in., że Ryszard C. obserwował najpierw siedzibę SLD przy ul. Rozbrat, gdzie jednak nie rozpoznał swojego rzekomego celu, a także kręcił się przed Pałacem Prezydenckim, ale polityk, którego obrał sobie za cel, był za dobrze chroniony. Dopiero na samym końcu miał się zdecydować, wskutek poprzednich niepowodzeń, że pozbawi życia kogoś z Prawa i Sprawiedliwości.
Pomysł uczynienia pierwszą ofiarą "wariata" któregoś z polityków lewicy nie chwycił. Koncepcji szczycenia się bycia głównym celem zamachu nie byli skłonni eksploatować liderzy SLD.
Wczoraj mieliśmy jednak kolejną odsłonę prób udowadniania, że atak na biuro Prawa i Sprawiedliwości to prawie że przypadek i że Ryszard C. chciał zamordować tak naprawdę kogoś innego niż prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Bohaterem postanowił zostać Stefan Niesiołowski.
Łódzka prokuratura poinformowała, że w poniedziałek przesłuchana została Aleksandra Woron, szefowa łódzkiego biura poselskiego Stefana Niesiołowskiego. Tydzień (!) po morderstwie w biurze PiS poinformowała, że Ryszard C., zanim dokonał zabójstwa, był w budynku przy ul. Piotrkowskiej, gdzie mieści się biuro poselskie Niesiołowskiego. W oświadczeniu przesłanym Polskiej Agencji Prasowej stwierdziła, że Ryszard C. pytał o wicemarszałka Niesiołowskiego, a po uzyskaniu informacji od osób znajdujących się w budynku o tym, że go nie ma i biuro jest zamknięte, spytał o siedzibę biura PiS i odszedł. Niesiołowski przekonywał, iż gdyby był wtedy w swoim biurze, to te osiem kul być może byłoby przeznaczone dla niego. Zdaniem wicemarszałka, wydarzenia te wskazują, iż "łamie się konstrukcja Jarosława Kaczyńskiego, że to był zamach na PiS". Portier w budynku, gdzie mieści się biuro Stefana Niesiołowskiego, od którego informacje o rzekomej wizycie zamachowca miała otrzymać dyrektor biura Niesiołowskiego, nie potwierdził wersji zdarzeń rozpowszechnianej przez Platformę. Powiedział, że "przyszedł jakiś facet, zapytał o Niesiołowskiego, a gdy dostał informację, że nikogo nie ma, to sobie poszedł, a o PiS nie pytał".
Zaklinanie rzeczywistości Stefanowi Niesiołowskiemu i jego kolegom z Platformy niewiele pomoże. Ryszard C. ani nie strzelał w okna Pałacu Prezydenckiego, ani do nikogo w okolicach ulicy Rozbrat. W biurze poselskim Stefana Niesiołowskiego nikomu nie wpakował kul w klatkę piersiową ani nie poderżnął gardła. Nieobecność polityków z pierwszych stron gazet nie przeszkodziła mu dokonać mordu nie w biurze Platformy Obywatelskiej, lecz w biurze Prawa i Sprawiedliwości. Nie wykrzykiwał, że nienawidzi Tuska czy Niesiołowskiego, lecz wyraźnie oświadczył - co mogliśmy usłyszeć na filmie z zatrzymania: "Chciałem zabić Kaczyńskiego, tylko za małą broń miałem" oraz "Jestem przeciwko PiS-owi i chciałem go zamordować". Co Ryszard C. mógł w takim razie robić w biurze Stefana Niesiołowskiego? Być może chciał się podzielić "radosną" nowiną, że za chwilę unicestwi Jarosława Kaczyńskiego? Wicemarszałka w biurze nie zastał, więc może dlatego zapytał tylko o drogę.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-10-27
Autor: jc