Rozmawiajmy o kibicach
Treść
Tragiczne wydarzenia w Zielonej Górze zamieniły święto kibiców, cieszących się ze zdobycia tytułu drużynowego mistrza Polski na żużlu przez miejscowy Falubaz, w zamieszki z policją. Głos zabrał też premier, który zapowiedział wyjaśnienie sprawy podczas spotkania z szefostwem policji i ministerstwa spraw wewnętrznych. Donald Tusk jednocześnie wygłosił bardzo dziwny apel o to, aby ta tragiczna sytuacja nie była "wykorzystywana w kampanii". Dziwny, bo żaden polityk, żadna partia nie próbowały tych wydarzeń wykorzystywać w kampanii i nic nie wskazuje na to, aby tak się miało stać. Politycy starali się wypowiadać w tej kwestii ostrożnie, aby właśnie nie podgrzewać emocji.
Słowa premiera brzmią tak, jakby chciał on wyciszyć dyskusję wokół Zielonej Góry. Tak się akurat złożyło, że żużlowy mecz i późniejsze wydarzenia miały miejsce akurat w czasie kampanii wyborczej, ale to nie oznacza, że politycy mają się tym nie zajmować. Wręcz przeciwnie, to, co się stało w Zielonej Górze, powinno być przedmiotem publicznej debaty, bo pytań i wątpliwości jest sporo. Prokuratura twierdzi, że policyjne auto, które potrąciło kibica, nie jechało za szybko, ale co innego mówią świadkowie. Tak samo jak sprzeczne są relacje dotyczące tego, czy policjanci próbowali pomóc rannemu, czy też nie. Trzeba także ocenić przebieg policyjnych działań przed i po wybuchu zamieszek, choćby pod kątem tego, czy funkcjonariusze są dobrze przeszkoleni i wyposażeni do radzenia sobie w takich sytuacjach, wszak dwie policjantki zostały ciężko ranne. W przyszłym roku mamy przecież Euro 2012 i ryzyko takich zajść będzie wtedy jeszcze wyższe. Rząd chce jednak uniknąć takich pytań i odpowiedzi na nie.
Donald Tusk zapewne nie pragnie tej debaty, bo oto runął także ważny element jego przedwyborczej strategii. Premier przecież twierdzi, że celem rządu jest walka z "kibolami", którzy wszczynają burdy na stadionach. Tymczasem w Zielonej Górze do zajść doszło po potrąceniu kibica przez radiowóz, co stawia także kibiców w roli poszkodowanych. Tym bardziej że kibice żużla są uważani za dużo spokojniejszych od tych piłkarskich, wręcz drugim stawiano pierwszych za wzór. Teraz trudno będzie premierowi atakować kibiców.
I jeszcze jedna kwestia. Z informacji podawanych przez policję wynika, że część kibiców była pod wpływem alkoholu i że niektórzy mieli pić już na stadionie. Jeśli to prawda, to jest to koronny argument za tym, aby jednak unieważnić ustawę, która zezwoli na sprzedaż piwa na stadionach. Donald Tusk, tak troszczący się o bezpieczeństwo kibiców na imprezach sportowych, jakoś nie widzi związku między piciem alkoholu a wzrostem poziomu agresji.
Nasz Dziennik Poniedziałek Wtorek, 4 października 2011, Nr 231 (4162)
Autor: au