Rozkaz: zlikwidować!
Treść
Pracownicy Wojskowego Zakładu Remontowo-Budowlanego w Jarosławiu przez kilka godzin blokowali wczoraj drogę krajową nr 4 na drodze wylotowej w kierunku Przemyśla i polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Korczowej. To protest przeciwko próbie likwidacji zakładu, bo wtedy bez środków do życia może pozostać ponad dwa tysiące osób z Jarosławia i okolic.
Przez kilka godzin protestujący przechodzili przez przejścia dla pieszych, skutecznie blokując ruch. Na transparentach pojawiły się hasła: "Ratujemy nasze miejsca pracy" i "Chcemy pracować, a nie głodować". Zakład w Jarosławiu zatrudniający pięćset osób to jedno z 1100 tzw. gospodarstw pomocniczych wojska. Ma zostać zlikwidowany, bo MON szuka oszczędności w armii. W lipcu br. rozkaz o likwidacji wydał szef Rejonowego Zarządu Infrastruktury w Lublinie, któremu podlega jarosławski zakład. Proces likwidacyjny WZRB ma potrwać do 30 listopada br.
Decyzja o likwidacji zakładu jest niezrozumiała dla załogi i reprezentujących ją związków zawodowych. - Kiedy zwróciliśmy się o uzasadnienie tej decyzji, otrzymaliśmy odpowiedź, że nie realizujemy zadań publicznych - podkreśla Marian Zając, przewodniczący zarządu zakładowego NSZZ Pracowników Wojska. Jego zdaniem, to absurd, bo realizacja zadań związanych z obronnością kraju jest właśnie zadaniem publicznym. Firma z powodzeniem realizuje zamówienia dla wojska, remontując m.in. obiekty wojskowe. Ich roczna wartość przekracza 60 mln zł, a WZRB nie nadąża z realizacją wszystkich zleceń i dlatego przyjęto tam niedawno dodatkowo 58 nowych pracowników. Co równie ważne - zakład przynosi do budżetu państwa zysk od 6-8 mln zł rocznie. Zdaniem starosty jarosławskiego Tadeusza Chrzana, zwalniani nie będą mogli liczyć na pomoc w znalezieniu zatrudnienia, bo rynek pracy jest bardzo ograniczony. - Jedyna pomoc, jaką możemy zaoferować, to zasiłki dla bezrobotnych. To problem społeczny i degradacja dla całego regionu - uważa starosta Chrzan. Związek zapowiada na 14 października protest w Warszawie przed kancelarią premiera.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-09-21
Autor: jc