Przywrócić słowom ich sens
Treść
O tym, w jak istotny sposób zmiana znaczeń w używanym języku może wpłynąć na kulturę i etykę całych narodów, mówiła Marguerite A. Peeters, dziennikarka i autorka wielu prac poświęconych zachodniej rewolucji kulturowej, w trakcie wykładu w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Peeters zrekonstruowała m.in. sposób, w jaki frontmani rewolucji semantycznej zafałszowali znaczenie wielu pojęć czy wręcz odwrócili ich dotychczasowe znaczenie. Dlatego jednym z podstawowych zadań katolickich mediów powinno być przywrócenie pojęciom ich prawdziwego sensu. - W dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla takich pojęć, jak: wiara, prawda, małżonek, ojcostwo czy macierzyństwo - podkreślała Peeters. Zdiagnozowała, że taki stan jest spowodowany przede wszystkim tzw. zachodnią rewolucją kulturową, której badaniem od wielu lat zajmuje się zaproszona przez toruńską uczelnię prelegentka. Korzenie tej manipulacji tkwią w działaniach postmodernistycznej inteligencji, która zyskała kluczowe pozycje w Organizacji Narodów Zjednoczonych. To właśnie podczas obrad tego forum świat pierwszy raz usłyszał o takich rzeczach, jak zdrowie reprodukcyjne, prawa dziecka czy tzw. równość płciowa. W wyniku intensywnych działań ONZ te sformułowania weszły do użycia w językach niemal wszystkich krajów na świecie. - Poszczególne rządy nie przeciwstawiały się tej agendzie, bo albo zgadzały się z nowym językiem, albo nie wiedziały, co ten język znaczy. Kiedy przedstawiciele tych rządów wrócili do domów, zaczęli wprowadzać ten język na poziomie narodowym - wyjaśniała. Ogromną rolę w propagowaniu tego języka i oswajaniu z nim społeczeństwa odegrały także media, które zaczęły używać nowych pojęć niemal natychmiast. Peeters podkreślała, że takie bezrefleksyjne przyjmowanie nowego języka jest bardzo niebezpieczne, czego skutki możemy obserwować do dziś. - Język bowiem stwarza i definiuje nową kulturę, a także i etykę - zauważa Peeters. Według tej nowej kultury nachalne propagowanie antykoncepcji bez ograniczeń czy promowanie zabijania dzieci nienarodzonych można nazwać dziś zdrowiem reprodukcyjnym. A przyznawanie coraz to nowych przywilejów osobom homoseksualnym kosztem normalnych rodzin można określić walką o równość płci. Jak przypomniała Peeters, także pojęcie płci zostało wprowadzone po to, aby zatrzeć naturalne różnice występujące między kobietami i mężczyznami. - Dlatego też nie można mówić o komplementarności kobiety i mężczyzny, o mężu i żonie czy o powołaniu do rodzicielstwa, czyli ojcostwie i macierzyństwie. Te wszystkie naturalne pojęcia zostały zepchnięte na margines i zastąpione słowami "partner" czy "opiekun". Zamiast rodzicielstwa podkreśla się zaś potrzebę samorealizacji - zaznaczyła prelegentka.Peters tłumaczyła także, skąd się biorą takie niebezpieczne konotacje nowej etyki. - To przede wszystkim dlatego, że jest ona bardzo nietolerancyjna, zamknięta na to, co transcendentne - zauważała. Podkreśliła, że obecnie najważniejszym zadaniem ludzi wierzących, a w szczególności dziennikarzy katolickich, jest otwarcie tej nowej globalnej etyki na Boga. Zwróciła się bezpośrednio do studentów dziennikarstwa w WSKSiM, którzy w przyszłości mają zamiar pracować jako dziennikarze. Mówiła, że zamiast zwracać się do Boga, dzisiejszy świat szuka Jego zastępcy w postaci jakiegoś "superczłowieka" lub "superprawa". Jednym z takich aspektów, na którym próbuje się skupiać globalna etyka, są tzw. prawa kobiet. - Narzucenie przestrzegania równości płciowej wszystkim poziomom społeczeństwa obywatelskiego jest dziś jednym z priorytetów organizacji międzynarodowych. Proszę zwrócić uwagę, że obecnie prawami kobiet nie zajmują się służące tylko temu zagadnieniu ministerstwa, ale równie często równość płci muszą uwzględniać np. resorty środowiska czy finansów - mówiła Peeters.Na zakończenie prelegentka toruńskiej uczelni podkreślała, że przywrócenie dawnego porządku pojęć nie będzie łatwe. Co nie oznacza jednak, że należy z tego procesu rezygnować. Jednak aby skutecznie walczyć, należy, starym zwyczajem, poznać swojego wroga. - Powinniśmy przezwyciężyć ignorancję i niewiedzę o pochodzeniu globalnej rewolucji kulturowej. Ponieważ nie znajdziemy tymczasowego rozwiązania tych problemów. Jan Paweł II w liście pasterskim "Novo millennio ineunte" mówił: "Wypłyń na głębię. Duc in altum". Oznacza to po prostu, że nie możemy być dyletantami. Musimy być kompetentni i podejść do tych poważnych kwestii w poważny sposób - zakończyła swój wykład Marguerite A. Peeters. Łukasz Sianożęcki, Toruń
Nasz Dziennik 2010-11-24Autor: jc