Przepraszam, leki się skończyły
Treść
Do tej pory odmówiono leczenia onkologicznego co najmniej 19 osobom - wynika z danych resortu zdrowia
Informacje  te otrzymali wczoraj w Sejmie posłowie opozycji, którzy wytknęli  rządowi, że mając wiedzę o planowanym wstrzymaniu produkcji leków na  nowotwory przez austriackiego producenta, nie zareagował odpowiednio  wcześnie.
Parlamentarzyści oczekiwali wyjaśnień od ministra zdrowia  Bartosza Arłukowicza w związku z gigantycznymi problemami z  zaopatrzeniem szpitali w cytostatyki stosowane w chemioterapii. W wielu  placówkach leki się skończyły. Afera wybuchła w połowie kwietnia. - Co  musi się stać jeszcze w polskiej służbie zdrowia, żeby ministerstwo  obudziło się i rząd Platformy Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa  Ludowego przejrzał na oczy? Ile osób i kto jeszcze musi umrzeć na raka,  by zmusić was do skutecznego działania? Kto ma wami wstrząsnąć, by  rozproszyć lęk i przywrócić nadzieję cierpiącym na chorobę nowotworową? -  pytał Czesław Hoc, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Zimny spokój resortu
W imieniu szefa resortu odpowiadał wiceminister zdrowia Jakub Szulc.  Nieoczekiwanie przypuścił atak na parlamentarzystę opozycji, zarzucając  mu rzekomą nadmierną emocjonalność. - Może nie będę odpowiadał na  poziomie uderzania po emocjach i grania larum, bo myślę, że nie tego  ktokolwiek się spodziewał. Dlatego że znoszenie takich czy innych nut  oburzenia czy troski w żaden sposób nie ma wpływu na to, co się dzieje w  przypadku leczenia onkologicznego i dostępu do cytostatyków - odparował  Szulc. Musiał jednak przyznać, że "doszło do istotnego zachwiania  możliwości dostaw leków do aptek szpitalnych poprzez polskie hurtownie i  samych producentów". Szulc przyznał, że informacje od producenta o tym,  iż produkcja zostanie wstrzymana, a dostawy na polski rynek  ograniczone, były dostępne już w październiku ubiegłego roku, m.in. dla  ministra zdrowia i szpitali. Wskazał, że "rzeczywisty problem" miał  odsłonę w okolicach 20 marca, kiedy producent poinformował, że przestój  technologiczny potrwa dłużej, "nie określając jednocześnie, jak długo".  Szulc zapewnił, że Ministerstwo Zdrowia skontaktowało się ze wszystkimi  producentami zamienników, aby "zwiększyli w miarę możliwości jak  najszybciej dostawy leków". - Po drugie, skontaktowaliśmy się  natychmiast z hurtowniami, by te w charakterze importu docelowego takie  leki do Polski ściągały - powiedział.
Według danych resortu, do tej  pory zgłosiło się 19 pacjentów, którym odmówiono leczenia onkologicznego  lub jego kontynuacji. Szulc zapewnił, że "obowiązkiem zabezpieczenia  medycznego na poziomie najpierw województwa, a potem krajowym jest  określenie, gdzie ten pacjent natychmiast może znaleźć pomoc". Urzędnik  wyraził nadzieję, że więcej już takich zgłoszeń nie będzie.
Posłowie  krytycznie ocenili tłumaczenia wiceministra. - Słuchając pana  arcyspokojnego wystąpienia i apelu o brak emocji, pomyślałem sobie, że  może właśnie tego zabrakło - wczucia się w sytuację pacjentów. Pan mówi,  że były wcześniej informacje o wstrzymaniu produkcji leków. To  przypomina spokojne patrzenie, jak zbliża się katastrofa, a winnych nie  ma - oni są za granicą - zauważył poseł Leszek Dobrzyński (PiS).  Minister Bartosz Arłukowicz zadeklarował, że rzecznik praw pacjenta i  resort zdrowia szczegółowo wyjaśniają wszystkie przypadki odesłania  chorego lub przesunięcia chemioterapii.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik Piątek, 27 kwietnia 2012, Nr 99 (4334)
Autor: au
