Prawdy nie da się kupić
Treść
Rząd zakłócił żałobę rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Tym razem za sprawą upublicznienia i medialnego emploi oferty propozycji ugody Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, dotyczącej zadośćuczynienia bliskim. Największe kontrowersje wśród rodzin i ich pełnomocników wzbudzają forma przekazania informacji, jak również próba pospiesznego "załatwienia" tematu, który powinien być najpierw przedmiotem negocjacji pomiędzy zainteresowanymi. Większość bliskich dowiedziała się o propozycji Prokuratorii z mediów, które wypaczyły sens całej sprawy.
Informacja o rekompensatach dla rodzin ofiar katastrofy rządowego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, była jednym z głównych tematów sobotniego spotkania opłatkowego zorganizowanego przez Ojców Redemptorystów i Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 po Mszy św. w intencji Ojczyzny, a w szczególności w intencji pomordowanych przed 70 laty przez NKWD polskich oficerów, oraz wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej i ich rodzin. Pomimo serdecznej atmosfery, budowanej na poczuciu prawdziwej wspólnoty, nie sposób było nie dostrzec rozgoryczenia, jakie część rodzin wyrażała w związku z formą przekazania informacji na temat rekompensat, którą przez cały weekend żyły media. - Jesteśmy zdziwieni na tym etapie propozycją finansową Prokuratorii. Ma ona na celu przykrycie upokorzenia, jakiego państwo polskie doznało w wyniku publikacji raportu MAK, i tego, że premier Donald Tusk nie stanął na wysokości zadania - komentowała Małgorzata Wassermann. Jej zdaniem, to nie jest pora, aby mówić o pieniądzach. - Jednak z uwagi na to, że niektóre z rodzin są w bardzo trudnej sytuacji finansowej, każdy decyzję w tym zakresie będzie podejmował indywidualnie - zapowiedziała córka Zbigniewa Wassermanna, tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem. Z żalem oceniła jednak, że upublicznianie w tym momencie takiej informacji ma na celu również wzbudzenie agresji wobec rodzin.
Gest na otarcie łez
Z kolei pan Mieczysław Ziętek, ojciec tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem kpt. Artura Ziętka, nawigatora na Tu-154M, powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że o kwocie odszkodowania i w ogóle o tym, że ma być ono przyznane, dowiedział się z mediów. - To skandal i chwyt poniżej pasa. Tym bardziej że zachodzi obawa, iż jest to zagrywka rządu. Po co? Aby przykryć inne sprawy ważne i związane z katastrofą smoleńską - ocenia nasz rozmówca. - My, jako rodziny, w pierwszej kolejności oczekujemy, że poznamy prawdę o przyczynach tej tragedii - dlaczego nasi bliscy musieli zginąć? Wysokości tej kwoty nie chcę komentować - powiedział, dodając, że ten gest premiera na "otarcie łez" jest tak naprawdę obrazą dla rodzin. Podkreślił również, że ta informacja nie powinna być w ogóle podawana do publicznej wiadomości. W ocenie Mieczysława Ziętka, jeśli któraś z rodzin chciałaby mówić o tym głośno, to ma prawo, ale nie powinno się medialnie sprzedawać podobnych informacji bez wcześniejszego poinformowania bliskich. - Powiem wprost: o całej sprawie dowiedziałem się z mediów i to jest najbardziej karygodne. Ale z drugiej strony widzimy, że to jest jakiś nowy "standard" - pamiętamy, ile było szkalujących pamięć ofiar, zwłaszcza pilotów i gen. Błasika, przecieków z prokuratury, którymi długi czas żyły media - konkluduje pan Ziętek.
Jak podkreśla jeden z pełnomocników rodzin, podanie tej informacji bez wiedzy i zgody rodzin jest nieczystym zagraniem i przejawem złej woli Prokuratorii Generalnej. - Co najważniejsze, jest to przykrycie sprawy raportu MAK, a tak nie powinno być - mówi nasz rozmówca. - Podanie tej informacji w taki, a nie inny sposób oznacza, że tak naprawdę ta druga strona nie chce zawrzeć żadnej ugody. Że chodziło jej jedynie o postawienie rodzin w bardzo niekorzystnym świetle, jako osób, którym zależy wyłączne na pieniądzach - dodaje. Mecenas wyjaśnia, że w momencie, gdy strony prowadzą negocjacje w tak "drażliwej kwestii", powinny one się odbywać wyłącznie między nimi, a nie w pierwszej kolejności trafiać do osób trzecich. - A tym bardziej nie powinny być ogłaszane publicznie - dodaje. O nieczystym zagraniu Prokuratorii Generalnej świadczy dodatkowo fakt, że przedstawiciele rodzin zwracali się wcześniej z prośbą, by w tego typu przypadkach nie ujawniać publicznie informacji o prowadzonych ustaleniach. - Przedstawiciele Prokuratorii jednak postąpili całkowicie odwrotnie, co świadczy o tym, że nie ma z ich strony dobrej woli - mówi nasz rozmówca.
Stanisław Zagrodzki, kuzyn tragicznie zmarłej w katastrofie pod Smoleńskiem śp. Ewy Bąkowskiej, wnuczki gen. Mieczysława Smorawińskiego, określa upublicznienie informacji na temat zadośćuczynień jako kolejne przesunięcie granic przyzwoitości w sprawie katastrofy smoleńskiej i sposobu traktowania rodzin. - Takich rzeczy nie robi się w świetle kamer - powinny one być przedmiotem dwustronnych negocjacji, a nie obiektem medialnych rozgrywek. Abstrahując od formy poinformowania o tym, czy nikt nie przewidział, jaki ból sprawi to rodzinom i bliskim ofiar? Czy rządzący nie zdają sobie sprawy z konsekwencji takich kroków? - pyta Zagrodzki. Jak podkreśla - nie pierwszy i nie ostatni raz widać, jak nieudolne są służby państwowe. - To samo obserwowaliśmy w przypadku zaprezentowania w Moskwie przez MAK końcowego raportu. Dlaczego nikt z przedstawicieli władz nie był obecny w momencie jego publikacji, by od razu oprotestować tezy, które teraz już żyją w obiegu medialnym? - zauważa nasz rozmówca.
Dajemy Rosji pretekst
Pełnomocnicy rodzin podkreślają, że propozycja odszkodowania jest decyzją zdecydowanie przedwczesną, bo nie zakończyło się jeszcze śledztwo w tej sprawie. - Nie spotkałem się wcześniej z sytuacją, by kwestie tego typu odszkodowań były w taki sposób podejmowane, i to jeszcze przed zakończeniem śledztwa - mówi jeden z pełnomocników. Kolejna sprawa to fakt, że w momencie, gdy strona polska przedwcześnie wychodzi z tego typu propozycjami, momentalnie przyznaje się do winy. - Bo jeśli wziąć pod uwagę współudział Rosjan w tej katastrofie, o czym mówi strona rządowa, to po co dzisiaj występować z takimi propozycjami? Tym bardziej publicznie - wskazuje nasz rozmówca. Jego zdaniem, kazus ten otwiera Rosjanom kolejną furtkę do odsuwania od siebie odpowiedzialności za katastrofę. - Teraz Rosjanie mogą się powoływać na to, że przecież Polacy sami przyznali się do winy i że już wypłacili rodzinom zadośćuczynienia. To będzie działało na niekorzyść strony polskiej - dodaje pełnomocnik. Zaznacza on także, że tego typu odszkodowania powinny być wypłacone po ustaleniu wszystkich istotnych okoliczności, w tym winnych i zakresu ich winy.
Pełnomocnicy zaznaczają wyraźnie, że sama wysokość proponowanego odszkodowania jest sprawą drugorzędną. - Bo jeśli porównamy ją z odszkodowaniami wypłacanymi chociażby w Stanach Zjednoczonych, to tam są one znacznie większe. I ja rozumiem, że jeżeli jakaś osoba przeczyta o tym w gazecie, to sobie pomyśli, że te 250 tys. zł to jest dużo. Ale proszę mi uwierzyć, że w odniesieniu do odszkodowań wypłacanych w innych katastrofach lotniczych to nie jest duża kwota - ocenia jeden z mecenasów.
Arabski zapłaci?
Kolejnym bardzo istotnym wątkiem jest brak ubezpieczenia samolotu, za co odpowiada Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Gdyby maszyna została ubezpieczona zgodnie z wymogami, rodziny mogłyby zgłosić się do ubezpieczyciela i szybko zamknąć sprawę. Kwestia została zaniedbana, za co odpowiedzialność spoczywa - jak podkreśla nasz rozmówca - na Tomaszu Arabskim, szefie KPRM. Za jego zaniedbania Skarb Państwa może później zażądać od ministra zwrotu wypłaconej rodzinom ofiar kwoty.
W piątek prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa Marcin Dziurda poinformował, że urząd przygotował propozycję ugodową dotyczącą zadośćuczynienia dla każdej z najbliższych osób wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, czyli dla: rodziców, małżonków i dzieci, które zgłoszą się do Prokuratorii i wyrażą wolę zawarcia ugody. Otrzymają wówczas zadośćuczynienie w wysokości 250 tys. złotych za krzywdę niemajątkową związaną ze śmiercią bliskiej osoby według art. 446 par. 4 kodeksu cywilnego. Co znamienne, poprawka związana z przyznawaniem zadośćuczynień została wprowadzona do kodeksu cywilnego w 2006 roku, dzięki Januszowi Kochanowskiemu, rzecznikowi praw obywatelskich, który zginął pod Smoleńskiem.
Prokuratoria Generalna stanowi państwową jednostkę organizacyjną, nad którą nadzór ma minister Skarbu Państwa, jest jednak od niego niezależna w opiniowaniu i podejmowaniu decyzji.
Tymczasem jak podkreślały w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zebrane na spotkaniu opłatkowym rodziny, dla nich najważniejsze są nie pieniądze, ale odpowiedź na pytanie: dlaczego ich bliscy musieli zginąć? Dodają także, iż wszelkie próby mające na celu kupienie przez rząd ich milczenia spotkają się z oporem.
Paulina Jarosińska
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-01-24
Autor: jc