Parodia konsultacji
Treść
Premier wyciągnął  wnioski z czarnych chmur, jakie sprowadziło na rządzącą ekipę  zamieszanie w związku z nieskonsultowaniem ze społeczeństwem umowy ACTA.  Tym razem forsując realizację wielkiego projektu - podwyższenia wieku  emerytalnego - Donald Tusk spotykał się z mieniącymi się  "reprezentantkami" środowiska kobiet, którego te zmiany dotyczą  najbardziej. 
"Reprezentantki" kobiet wręcz proszą  premiera o wprowadzenie przymusu pracy do 67. roku życia. Ale żeby nie  było tak prosto - reforma emerytalna budzi też kontrowersje i ma swoich  sceptyków. Dbający o obywateli rząd wychodzi jednak naprzeciw wszelkim  obawom. Jest bowiem skłonny do kompromisu - z samym sobą. Porozumienie z  koalicyjnymi ludowcami w sprawie reformy emerytalnej jest bliskie. Nikt  już nie powie, że premier nie konsultował, że nie miał zgody  społeczeństwa, albo nie chciał iść na kompromis.
Naciągane przepisy
Kiedy rząd co najmniej naciągał, jeśli nie łamał, przepisy dotyczące  konsultacji społecznych chociażby w sprawie ustawy budżetowej,  ponarzekać mogli sobie szefowie związków zawodowych mający prawo czuć  się zlekceważeni przez ekipę Donalda Tuska. Gdy praktycznie bez  konsultacji społecznych w sprawie finalnego brzmienia ustawy rozpoczęto  prace nad wprowadzeniem przepisów o opłacaniu przez rolników składek na  ubezpieczenie zdrowotne, wzbudziło to już niepokój konkretnej grupy  wyborców, zwłaszcza że decyzja w tej sprawie bezpośrednio uderzy po  kieszeni adresatów ustawy. Najśmielsze oczekiwania przeszła jednak skala  protestów w sprawie umowy ACTA. Brak szerokich konsultacji w tej  sprawie - przy jednoczesnej zgodzie rządu na podpisanie umowy - sprawił,  iż na ekipę Donalda Tuska spadły - i to ze strony środowisk, na które  premier mógł liczyć przy wyborczej urnie - gromy dużo większe niż przy  jakiejkolwiek kolejnej fundowanej nam przez tę ekipę podwyżce podatków.  Konsultacje w tej sprawie premier rozpoczął po podpisaniu umowy, twardo  broniąc - bez zrozumienia protestujących środowisk - jej zapisów.  Premiera uratowali dopiero Niemcy, którzy sygnalizowali, że na ACTA się  nie zgodzą. W tej sytuacji Tusk mógł triumfalnie ogłosić, iż "zawiesza  ratyfikację ACTA". Kto wie, co by się stało, gdyby nie nasi zachodni  sąsiedzi. Próba kolejnego zagrania przez premiera na kompleksach  wyborców Platformy i przekonywania, że "byłby wstyd na całą Europę",  gdybyśmy ACTA nie ratyfikowali, albo "co by sobie o nas pomyśleli Niemcy  i Francuzi", tym razem dla przekonania ich mogłaby nie wystarczyć.
Sztuczki PR
Z zamieszania wokół ACTA, które niewątpliwie zatrzęsło zaufaniem  wyborców Platformy do premiera, Donald Tusk wyciągnął konkretne wnioski  przed zabraniem się do obiecanego Polakom w exposé podniesienia wieku  emerytalnego. Szkoda tylko, iż rzetelną dyskusję premier zastąpił  propagandą i PR-owskimi sztuczkami. Ministrowie przekonują, iż już  niedługo wszyscy w wieku przedemerytalnym nie tylko będą mieli pracę,  ale jeszcze będą świetnie zarabiać, a premier opowiada o "rewitalizacji  powszechnego respektu dla ludzi starszych". Zaplanowano i zrealizowano  nazywane konsultacjami spotkania z reprezentantami klubów  parlamentarnych i związkami zawodowymi, podczas których premier  poinformował o podjętej już decyzji w sprawie podniesienia wieku  emerytalnego. "Konsultacje" ze środowiskami politycznymi można więc już  uznać za przeprowadzone. Trudniej jednak przekonać przeciętnych Polaków,  by przyjęli do wiadomości, że wiek emerytalny podwyższany jest "dla  naszego dobra". W największym stopniu forsowane zmiany dotkną kobiet, w  przypadku których wiek emerytalny zostanie podniesiony aż o 7 lat.  Oczywiste więc, że nie mogło zabraknąć spotkań z organizacjami  nazywanymi bądź mieniącymi się reprezentantkami kobiet. Obserwując  relacje ze spotkań premiera z posłankami Platformy, "grupami" i  "kongresami" kobiet w największych stacjach telewizyjnych, można odnieść  wrażenie, iż wszystkie kobiety wręcz proszą premiera o wprowadzenie  przymusu pracy do 67. roku życia. Jeśli rządowe sondażownie wykażą, iż  do przeciętnej Polki nie dotarł jeszcze przekaz od "mądrych pań z  telewizji", że każda nowoczesna kobieta chce pracować do 67. roku życia,  a tylko te zacofane - najwyżej do 60., to możemy być świadkami większej  liczby takich spotkań.
Faktyczne, negatywne nastawienie  społeczeństwa do koncepcji podwyższenia wieku emerytalnego stara się  wykorzystać Polskie Stronnictwo Ludowe, której już za czasów  współrządzenia z SLD z powodzeniem przerabiało czerpanie pełnymi  garściami korzyści z bycia u władzy i jednoczesne udawanie przed  wyborcami, że jest trochę w opozycji. Wyrażane przez ludowców  wątpliwości dotyczących reformy emerytalnej mogą być nawet po myśli  premiera Tuska. Gdy już koalicjanci dobiją targu, a premier ogłosi nic  nieznaczące - z punktu widzenia skali problemu - ustępstwo, w  zaprzyjaźnionych telewizjach może zostać obwieszczone zawarcie w Polsce  wielkiego kompromisu w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego. A że  "kompromis" rząd zawarł sam ze sobą, tego rządowe dzienniki telewizyjne  nie muszą przecież drążyć. Po przeforsowaniu przez rząd reformy  emerytalnej czekają nas kolejne "konsultacje". Tym razem w sprawie  ratyfikacji podpisanego już przez premiera paktu fiskalnego. O losach  ratyfikacji zdecydują posłowie, jednakże dobrze jest, by do paktu rząd  przekonał też społeczeństwo. W kwestiach europejskich rząd Tuska ma  zawsze żelazne argumenty, by zdobyć wsparcie opinii publicznej dla  forsowanych przedsięwzięć. Ale jak długo jeszcze działać będą te  pseudoargumenty, że jeżeli się nie zgodzimy, to: "będziemy pośmiewiskiem  całej Europy", "będzie wstyd na całą Unię", "co o nas napiszą w  zagranicznych gazetach" czy "co sobie o nas pomyśli Angela Merkel"?
Artur Kowalski
Autor: au