Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O włos od tragedii

Treść

Do niebezpiecznego wypadku doszło w trakcie podróży powrotnej parlamentarzystów PiS i ich rodzin z uroczystości beatyfikacyjnych Jana Pawła II. Zapaliły się hamulce w pociągu. Obsługa składu zorientowała się dopiero wówczas, gdy sto dwadzieścia kilometrów za Rzymem spod kół zaczęły się wydobywać snopy iskier i kłęby dymu. Gdyby do wypadku doszło w jednym z alpejskich tuneli, którymi usiana była trasa przejazdu, pasażerowie mogliby spłonąć. Niesprawny pociąg dotarł do Warszawy z 11-godzinnym opóźnieniem.
Do awarii doszło około godziny 21.00 w miejscowości Talamone, mniej więcej 120 km za Rzymem. Pociągiem wypożyczonym specjalnie dla posłów i senatorów oraz działaczy PiS, którzy pojechali z pielgrzymką na uroczystości beatyfikacyjne Jana Pawła II do Watykanu, podróżowało ponad 300 osób.
- Nagle poczuliśmy swąd spalenizny. Jak się okazało, za oknem spod kół znajdujących się dokładnie pod naszym przedziałem wylatywały potężne iskry, które pozostawiały za sobą wzdłuż torów palące się suche trawy - relacjonuje poseł Artur Górski, który wracał z Rzymu feralnym wagonem. Posłowie podnieśli alarm. Pociąg został natychmiast zatrzymany, a na najbliższej stacji uszkodzony wagon odłączono. Pasażerów ewakuowano, zostali przeniesieni do wagonu restauracyjnego.
Oględziny miejsca wykazały, że na odcinku około 3 kilometrów od rozgrzanych do czerwoności osi wagonu - jak relacjonowali strażacy i motorniczy - zapalała się rosnąca wzdłuż torów roślinność. Straż pożarna, by móc ugasić pożar, nakazała wyłączenie zasilania całej trakcji elektrycznej.
- Gdyby sytuacja ta miała miejsce w nocy, gdy wszyscy spali, w jednym z wielu podalpejskich tuneli, pociąg z pewnością spłonąłby w ciągu kilkunastu minut - mówi Górski. Według relacji posła, już w Katowicach był on świadkiem rozmowy polskich kolejarzy, z których jeden sprawdzał hamulce. - Ten pracownik powiedział, że sytuacja "źle wygląda", na co pracownik obsługi pociągu skwitował jego obawy w ten sposób, że "jeżeli pociąg tyle przejechał, to przejedzie jeszcze 300 kilometrów". Wówczas nie przywiązywałem do tego wagi, nie przypuszczałem nawet, że może chodzić o tak poważną usterkę - dodaje poseł.
Prawo i Sprawiedliwość będzie się domagało od PKP wyjaśnień i odszkodowania za nieplanowane uciążliwości w trakcie podróży.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-04

Autor: jc