Nieważny głos prowincji
Treść
Marszałek województwa to dla wójta z prowincjonalnej gminy "darczyńca" i donator rozdzielający unijne pieniądze. Kto wie, czy właśnie ten mechanizm nie rodzi patologii przy urnach? To trzecie wybory samorządowe z rzędu, kiedy liczba głosów nieważnych w głosowaniu na radnych wojewódzkich łącznie przekroczyła 12 procent. PiS zwróci się do marszałka Sejmu z wnioskiem o kontrolę wyborów.
Czy liczba miliona 700 tysięcy głosów może zmienić wynik wyborów? Oczywiście. Może zdecydować o zwycięstwie w wyborach do parlamentu oraz elekcji prezydenckiej. Tymczasem właśnie tak wielka liczba głosów nieważnych została zarejestrowana w skali całego kraju podczas tegorocznych wyborów samorządowych do sejmików wojewódzkich. W związku z tym Prawo i Sprawiedliwość postuluje, by zebrać wszystkie informacje o nieprawidłowościach lub bardzo zaskakujących wynikach ostatniego głosowania, szczególnie tam, gdzie liczba głosów nieważnych przekracza średnią krajową, i formalnie zwrócić się do marszałka Sejmu o przeprowadzenie kontroli systemu wyborczego.
- Na razie sprawa stanęła na prezydium klubu i w porozumieniu z posłami Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej - potwierdza poseł Bogusław Kowalski z PiS.Jak się jednak okazuje, niemal identyczna liczba głosów nieważnych została oddana przed czterema laty w poprzednich wyborach samorządowych, a także w 2002 roku. Co ważne, również w wyborach do sejmików wojewódzkich, i to na dokładnie tym samym poziomie 12 proc. w skali całego kraju.- Niektórzy podważają w ten sposób moje wątpliwości w tej sprawie, ale to tym gorzej dla problemu, który podniosłem. Dlatego kwestią tak wielkiej liczby głosów nieważnych trzeba się zająć w sposób systemowy - podkreśla Janusz Wojciechowski, europoseł PiS. To właśnie on przed tygodniem nagłośnił ten problem w "Naszym Dzienniku", stawiając pytanie, czy wybory zostały sfałszowane.W wyborach samorządowych wyborcy skreślają kandydatów w głosowaniu na wójtów, burmistrzów lub prezydentów miast oraz na radnych gmin i miast lub województw. To ostatnie głosowanie jest takie samo dla wszystkich wyborców, bez względu na miejsce zamieszkania. Tylko w tym bardzo prostym głosowaniu pada wielka liczba głosów nieważnych wahająca się między 15 a 20 procent. Europoseł podkreśla, że na razie nic nie obala jego hipotezy o fałszerstwie wyborczym w głosowaniu na radnych wojewódzkich.- Nie ma przy tym żadnego znaczenia okoliczność, kto w tym czasie rządził w Polsce, rzecz sprowadza się bowiem do układów wojewódzko-gminnych - dodaje. Problem dotyczy głównie regionów z dużą liczbą gmin wiejskich takich, jak: Mazowsze, Lubelskie, Łódzkie czy Świętokrzyskie i Podkarpacie.Według Wojciechowskiego, jeśli łącznie prawie 2 mln głosów idzie "w powietrze", to nie można przejść nad tym do porządku dziennego.- To znaczy, że demokracja jest wypaczona, i to nie w wielkich miastach, ale właśnie na prowincji, gdzie w niektórych miejscach liczba głosów nieważnych sięga nawet 20 procent - podkreśla były prezes NIK. Chodzi o to, że pozycja wójta w gminie jest niestety bardzo słaba. Szczególnie w relacjach z władzami wojewódzkimi.Dlatego często jego stosunek do marszałków i wicemarszałków województwa, rozdzielających dotacje unijne, będących dla wielu gmin "wybawcami" i "dobroczyńcami", jest wasalny i może rodzić patologie, np. fałszowanie wyborów.Dziwne wyniki głosowania budzą w PiS wątpliwości nie tylko w skali wojewódzkiej. Dobrym przykładem jest gmina Wyszki w województwie podlaskim. W ostatnich wyborach kandydat na wójta tej gminy wystawiony przez PiS Marek Malinowski otrzymał 1015 głosów. Jednak Ryszard Perkowski, jego konkurent z PSL, wyprzedził go dokładnie 7 głosami, zyskując tym samym 50,17 proc. głosów i reelekcję wójta na następną kadencję. W ostatnich wyborach prezydenckich gmina ta była jednak bastionem PiS, w której tylko w pierwszej turze - a więc wtedy, gdy wśród kandydatów był także prezes PSL Waldemar Pawlak - Jarosław Kaczyński otrzymał 72 proc. głosów. Lider ludowców niecałe 4 procent. Jednak wyniki wyborów samorządowych wyglądały już zupełnie inaczej.- Wynik ten jest bardzo dziwny i dla nas zaskakujący, bo Wyszki to bastion PiS - zastanawia się Mariusz Kamiński, poseł PiS z Podlasia. - Obserwowałem to zjawisko jako wicemarszałek województwa mazowieckiego. Po prostu ludzie głosują w gminie na tego, kto ma dobry kontakt z władzą wyższego szczebla. Tak niestety jest - przyznaje Bogusław Kowalski.Sam Wojciechowski odrzuca też hipotezę, że wyborcy z wielkich miast są mądrzejsi od tych ze wsi i głosują bez błędów.- Ludzie na wsi nawet o wiele bardziej interesują się sprawami społeczno-politycznymi - podkreśla europoseł. Wskazuje, że być może zbyt rygorystycznie przestrzegany jest wymóg postawienia krzyżyka w kratce umieszczonej na karcie do głosowania. Poza tym bardzo łatwo jest dopisać inny krzyżyk, a część ludzi wrzuca też pustą kartę.- Trzeba to koniecznie sprawdzić i ustalić, co jest przyczyną nieważności tych głosów - tłumaczy europoseł PiS. Być może zmianą ordynacji wyborczej powinna zająć się nadzwyczajna komisja sejmowa.
Maciej Walaszczyk
"Nasz Dziennik 2010-12-02"
Autor: au