Nawigatorzy, do kart
Treść
Specjalny zespół, który w oparciu o szeroki materiał dowodowy oraz wiedzę specjalistów różnych dziedzin wyda kompleksową opinię na temat kart podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj, zamierza powołać Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie - dowiedział się "Nasz Dziennik". Zespół nawigatorów będzie pracował na dokumentach już będących w posiadaniu prokuratury i materiałach, które śledczy mają dopiero otrzymać. Chodzi m.in. o wyniki analizy rejestratora szybkiego dostępu.
Pierwszą analizę kart podejścia lotniska Siewiernyj, gdzie 10 kwietnia 2010 roku doszło do katastrofy samolotu Tu-154M, na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wykonali specjaliści z Katedry Nawigacji Wyższej Szkoły OficerskiejSił Powietrznych w Dęblinie. Prokuratorzy pierwotnie uznali, że przekazana opinia wymaga doprecyzowania. Pomóc w tym miały badania teledetekcyjne wykonywane przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz krakowską firmę SmallGIS. Analizowane były zdjęcia satelitarne rejonu lotniska wykonane 5 i 12 kwietnia 2010 roku, a badania miały wykazać wszelkie zmiany obiektu, jakie zostały zarejestrowane przez sensor satelity. Prokuratura zdecydowała jednak, że opinia uzupełniająca dotycząca kart podejścia nie będzie zlecana. W zamian karty ma zbadać zespół specjalistów. - Analiza treści opinii [wydanej przez WSOSP - przyp. red.] wskazuje na konieczność jej pogłębienia w określonych obszarach. Wstępnie zakładano wywołanie opinii uzupełniającej, aktualnie jednak Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie stoi na stanowisku, że kwestia ta będzie wyjaśniona na gruncie kompleksowej opinii powołanego zespołu biegłych, wśród których znajdą się również eksperci z zakresu nawigacji - poinformował nas płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jak dodał, sprawa zespołu jest właśnie rozstrzygana, nie ma jeszcze ostatecznych ustaleń, a prokuratura "nie ma możliwości udzielenia bardziej szczegółowej odpowiedzi w tym zakresie".
- Nie mogę zdradzać tajemnicy śledztwa, natomiast zgadzam się ze stanowiskiem prokuratury, jeżeli chodzi o kwestię uzupełnienia opinii dotyczącej kart podejścia lotniska Siewiernyj. Ta pierwotna opinia jest niepełna w tym znaczeniu, że nie odpowiada w sposób wystarczający na wszystkie pytania, ponadto jest opinią nie do końca jasną i nieuwzględniającą pewnego materiału dowodowego, który jest, względnie będzie, w dyspozycji prokuratury - powiedział nam mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik poszkodowanych w katastrofie smoleńskiej. W takiej sytuacji powstał dylemat, czy uzupełniać aktualną opinię, czy też lepiej poczekać na wyniki badań m.in. skrzynki szybkiego dostępu firmy ATM. Wówczas prokuratura powoła zespół biegłych, który całościowo obejmie temat, a wydana opinia będzie kompleksowa, oparta na szerokim materiale dowodowym.
- Chodzi o to, by nie mnożyć opinii, by poczekać na materiał dowodowy i poddać go analizie w ramach opinii kompleksowej, co oznacza, że w sprawie wypowiedzą się biegli różnych specjalności - twierdzi mec. Rafał Rogalski. Jak ustalił "Nasz Dziennik", zespół otrzyma dostęp do kart podejścia, które przed katastrofą znalazły się w dyspozycji 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, szerokiej dokumentacji fotograficznej dotyczącej lotniska Siewiernyj, jak również do wyników analiz rejestratora szybkiego dostępu, tzw. polskiej skrzynki. Niewykluczone, że w skład zespołu wejdą m.in. specjaliści, którzy dotąd zajmowali się badaniem tegoż rejestratora. Decyzje w tej sprawie zapadną po zgromadzeniu przez prokuraturę materiału niezbędnego do rozpoczęcia prac. Tymczasem przekazanie prokuraturze analizy ATM - na początku czerwca zapowiadane jako rychłe - wciąż nie nastąpiło. Jak usłyszeliśmy wczoraj w NPW, prokuratura w tej sprawie nie naciska na ekspertów i pozwala im na spokojną pracę, by sporządzona przez nich analiza była dopracowana w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe.
Z oficjalnych danych przekazywanych dotąd przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie wiadomo jedynie, że analiza kart podejścia w Dęblinie została wykonana i wykazała, że zarówno podczas lotu 7, jak i 10 kwietnia 2010 roku załogi rządowych samolotów dysponowały takimi samymi danymi. Prokuratura nie podała informacji o tym, czy biegli zauważyli istotne różnice pomiędzy dokumentacją a stanem faktycznym, oraz jakie kwestie w wydanej opinii wymagają pogłębienia. Wiadomo też, że por. Bogdan Suchorski, pilot jaka-40 w specpułku, zeznał w prokuraturze, że na początku kwietnia 2010 roku do jednostki trafiły karty podejścia Siewiernyj, w których podano nieprawdziwe dane obiektu. Analiza współrzędnych geograficznych wskazywała, że dalsza radiolatarnia znajdowała się na czwartym, a nie na szóstym kilometrze, jak było to w rzeczywistości i co wynikało z opisów znajdujących się pod schematem lądowania na innej karcie. Piloci specpułku wskazywali też na przesunięcie w dokumentacji progu pasa startowego. Karta podejścia zaprezentowana w raporcie końcowym Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, którą miała posługiwać się załoga w czasie tragicznego lotu, nie była obarczona tym błędem.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-06-22
Autor: jc