Napieralski za wariantem Belki
Treść
Do ostatniej chwili Grzegorz Napieralski wraz z klubem Lewicy zwlekał wczoraj z decyzją, czy poprze wybór nowego szefa NBP na bieżącym posiedzeniu Sejmu oraz czy zagłosują za Markiem Belką, kandydatem nieformalnej koalicji Platforma Obywatelska - SLD. SLD był w tej sprawie języczkiem u wagi. Sprzeciw wobec wyboru szefa banku centralnego przed wyborami prezydenckimi podtrzymały PiS i PSL.
- Prezes NBP potrzebuje silnego mandatu na trudne czasy - stwierdził prezes PSL wicepremier Waldemar Pawlak, komentując wysiłki marszałka Bronisława Komorowskiego, by - nie czekając na wybór prezydenta - obsadzić w fotelu szefa banku centralnego własnego kandydata. - Chciałbym, żebyśmy jasno nakreślili mapę odpowiedzialności, by było wiadomo, kto odpowiada za decyzje, które mają w sobie duże ryzyko - podkreślił Pawlak.
Wczoraj po południu Sejm miał zdecydować, czy przeprowadzić głosowanie nad wyborem nowego prezesa NBP. Jedyny kandydat wysunięty przez Komorowskiego - prof. Marek Belka, uzyskał pozytywną opinię komisji finansów. O tym, czy do głosowania nad jego kandydaturą dojdzie - pomimo wyraźnego sprzeciwu PiS i PSL - zdecydować miały głosy klubu Lewicy. Wczoraj szef SLD Grzegorz Napieralski był naciskany w tej sprawie przez nieformalną koalicję PO - SLD, m.in. spotkał się w tej sprawie z Komorowskim oraz przeprowadził 15-minutową rozmowę z samym kandydatem na prezesa banku centralnego. Potem klub miał zdecydować, czy punkt "wybór szefa NBP" znajdzie się w porządku dziennym bieżącego posiedzenia Sejmu.
- Na tym posiedzeniu Napieralski przedstawi nam rekomendację, jak postąpić - poinformował rzecznik klubu SLD Tomasz Kalita. Napieralski podkreślał kilkakrotnie, że nie ma nic przeciwko Belce jako ekonomiście i człowiekowi lewicy, ale przeprowadzanie wyboru prezesa przed wyborami prezydenckimi uważa za błąd. Jest to jednak zasłona dymna. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że poparcie klubu Lewicy dla Belki - wspólnego kandydata Platformy i liberalnego obozu Kwaśniewskiego w SLD - oznacza polityczną śmierć Napieralskiego jako kandydata na prezydenta i jako szefa partii oraz przegraną lewicowo-socjalnej części SLD. Bronisław Komorowski zdecydował się wskazać Marka Belkę właśnie po to, by utrącić lewicowego rywala do fotela prezydenckiego i przejąć jego wyborców w nadziei na wygraną w I turze. Jego kandydatura została wysunięta z zaskoczenia i nie była skonsultowana z klubami parlamentarnymi. Teraz Komorowski zmuszony jest post factum budować polityczne poparcie dla kandydata.
- Jestem zdumiony, że nie skonsultowano kandydatury nawet z koalicyjnym PSL - powiedział nam prof. Ryszard Bugaj. Jego zdaniem, poddanie pod głosowanie kandydatury Belki w sytuacji gdy wynik tego głosowania jest niepewny, niesie ryzyko zachwiania rynkiem finansowym na własne życzenie. Według Napieralskiego, Marek Belka ma wielu przeciwników w klubie Lewicy. Część działaczy ma mu za złe, że "zdradził" SLD, wiążąc się w 2005 r. z Partią Demokratyczną, nowym wcieleniem Unii Wolności.
Wczoraj marszałek zaapelował do klubów parlamentarnych o poparcie dla kandydata. Powołał się przy tym na pismo związków zawodowych funkcjonujących w NBP, które - zmęczone niepewnością i tymczasowością sytuacji - opowiedziały się za szybkim powołaniem nowego prezesa. W piśmie związkowcy wskazali też na niepewną sytuację na rynkach finansowych w związku z kryzysem greckim.
- Argument, że prezesa NBP trzeba powołać szybko, by stabilizować finanse publiczne, był zasadny dwa dni po katastrofie smoleńskiej - twierdzi Janusz Piechociński. Skoro wtedy nie wybrano następcy śp. Sławomira Skrzypka i mimo to nic złego się nie stało, to teraz z decyzją można poczekać na nowego prezydenta - uważa Piechociński. Jak wynika z badania opinii publicznej, ponad 2/3 Polaków podziela to stanowisko.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-06-11
Autor: jc