Mordercy Przemyka włos z głowy nie spadnie
Treść
Sąd Najwyższy oddalił kasację w sprawie Ireneusza Kościuka, zomowca oskarżonego o pobicie ze skutkiem śmiertelnym Grzegorza Przemyka. Tym samym utrzymano w mocy wcześniejszy wyrok sądu apelacyjnego z 2009 r., który uznał, że doszło do przedawnienia zbrodni. Zamyka to trwającą ponad 28 lat sprawę pobicia przez funkcjonariuszy milicji 19-letniego studenta, syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. Sam Sąd Najwyższy w orzeczeniu uznał, że to porażka wymiaru sprawiedliwości.
Na przedawnieniu sprawy zaważyła kwalifikacja czynu Ireneusza K. - nieumyślne spowodowanie śmierci. Pełnomocnik rodziny Przemyka mecenas Andrzej Zalewski próbował w trakcie procesu ją zakwestionować. Wskazywał, że można mówić w tym przypadku o umyślnym spowodowaniu śmierci lub ciężkim uszkodzeniu ciała. A to oznaczałoby, że sprawa nie przedawniła się w 2005 r. - jak utrzymuje sąd - ale dopiero w 2020 r., co określa art. 2 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Zalewski wskazywał podczas procesu na znamiona ciężkiego uszkodzenia ciała Przemyka, o czym świadczy m.in. protokół jego oględzin w 1983 roku. "Na końcowym odcinku jelita cienkiego masywne wylewy koloru wiśniowego, torebka wątroby zmatowiała" - czytał mecenas. Przerwała mu przewodnicząca składu sędziowskiego Ewa Strużyna, twierdząc, że jego wystąpienie powinno się odnosić do zagadnień ściśle prawnych, a nie materiału dowodowego. Zażądała też, żeby "nie epatował" opisami sekcji zwłok. Zalewski argumentował, że jest to niezbędne do wykazania błędnej kwalifikacji czynu popełnionego przez funkcjonariusza. Przypomniał, że Ireneusz K. zadawał wraz z innymi milicjantami wiele ciosów w to samo miejsce oraz zachęcał ich do bicia "tak, by nie było śladu". - Czyli umyślność działania w tej materii jest oczywista - dodał Zalewski. Na zakończenie stwierdził, że wyrok sądu apelacyjnego jest nie do utrzymania, powinien być uchylony, a sprawa skierowana do ponownego rozpatrzenia.
Niestety, Sąd Najwyższy w swoim wyroku zamykającym całą sprawę rację przyznał nie oskarżycielom, ale obrońcom zomowca. Oddalił kasację wyroku w tej sprawie wniesioną w lutym tego roku przez Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości, jako bezzasadną. Uzasadniając swoje orzeczenie, SN zaznaczył jednak, że należy wyrazić ubolewanie, iż w wolnej Polsce wymiar sprawiedliwości nie zdołał orzec o zasadności zarzutu postawionego oskarżonemu. Sąd zwrócił uwagę, że matactwa w tej sprawie z czasów komunistycznych okazały się po latach skuteczne.
Do zabójstwa Przemyka doszło 12 maja 1983 r., kiedy na placu Zamkowym w Warszawie świętował on zdane egzaminy maturalne. Został zatrzymany przez milicjantów, w tym Ireneusza K., którzy zabrali go na komisariat. Został tam dotkliwie pobity, otrzymując ponad 40 ciosów pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-07-29
Autor: jc