Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Minister nadużył prawa

Treść

Z prof. Jerzym Szaflikiem, kierownikiem Katedry i Kliniki Okulistyki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wieloletnim konsultantem krajowym w dziedzinie okulistyki, dyrektorem Szpitala Okulistycznego w Warszawie, rozmawia Anna Ambroziak

Dlaczego zdecydował się Pan skierować pozew cywilny przeciwko ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi, który w sierpniu 2012 r. odwołał Pana ze stanowiska konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki?

– Po odwołaniu mnie z zajmowanych stanowisk doszedłem do wniosku, że należałoby tę sprawę wyjaśnić. Skonsultowałem się z prawnikami, którzy stwierdzili, że postępowanie pana ministra Bartosza Arłukowicza jest w tej sprawie obarczone błędem prawnym. W związku z tym zwróciłem się do Sądu Pracy w Warszawie z prośbą o rozstrzygnięcie, czy odwołanie mnie ze stanowiska szefa Banku Tkanek Oka w Warszawie było zasadne i zgodne z prawem. Sąd ma tę sprawę rozstrzygnąć jeszcze w tym miesiącu – termin rozprawy został wyznaczony na 28 marca. Następnie zwróciłem się do warszawskiego sądu administracyjnego w związku z odwołaniem mnie ze stanowiska członka Krajowej Rady Transplantacyjnej i konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki. Oczekuję, iż sąd rozstrzygnie, czy także ta decyzja pana ministra Arłukowicza nie była obarczona błędem prawnym. W przekonaniu osób, z którymi konsultowałem się w tej sprawie, tak właśnie jest.

Błąd prawny? Jaki?

– Według ustawy transplantacyjnej prawnie uzasadnione są cztery przypadki, zgodnie z którymi można odwołać członka Krajowej Rady Transplantacyjnej. Są to: nieuczestniczenie w czterech kolejnych posiedzeniach Rady, rezygnacja ze stanowiska, utrata zdolności pełnienia powierzonych obowiązków na skutek długotrwałej choroby i prawomocne skazanie za przestępstwo umyślne.

Żaden z nich w moim przypadku nie miał miejsca. Dlatego liczę na to, że sąd obiektywnie rozstrzygnie, czy była jakakolwiek podstawa do odwołania mnie z zajmowanego stanowiska. Zdaję sobie sprawę z tego – i nie kwestionuję tego faktu – że minister zdrowia ma prawo powoływać na dane stanowiska ludzi, których darzy zaufaniem i chce z nimi pracować. Ale nie może być to decyzja niemająca żadnego uzasadnienia, żadnych podstaw prawnych. Zależy mi bardzo na tym, by sprawy moich trzech odwołań zostały rozstrzygnięte przez sąd. Z tym że nie zabiegam bynajmniej o powrót na zajmowane dotychczas stanowiska. Bardzo mi natomiast zależy na czystości prawnej działania ministra, bo jest to związane ze sprawnością naszej medycyny.

Minister konstytucyjny musi stać na straży porządku, na straży prawa. Minister nie powinien nadużywać prawa. Jeżeli tak się zdarza, to powinno to być wyjaśnione. Także po to, by ze zdarzenia wyciągnąć pewne wnioski i uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.

Rozumiem, że niezależnie od wyroku sądu nie zamierza Pan wracać na stanowisko konsultanta krajowego?

– Nie jestem tym zainteresowany.

Dlaczego?

– Uważam, że rzeczywiście, być może zajmowałem to stanowisko za długo, kilkanaście lat. Poza tym 16 lutego br. została powołana na konsultanta pani profesor Wanda Romaniuk. To bardzo odpowiednia osoba na tym stanowisku, wybitny naukowiec i wspaniały lekarz. Z panią profesor Romaniuk współpracowałem przez kilkanaście lat, mam o niej jak najlepsze zdanie. Po wtóre, w międzyczasie środowisko naukowe powierzyło mi bardzo wysoką funkcję wiceprezesa Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów.

A co z powrotem na pozostałe dwa stanowiska, tj. członka Krajowej Rady Transplantacyjnej oraz szefa Banku Tkanek Oka w Warszawie?

– Uważam, że z korzyścią dla polskiej okulistyki i pacjentów można wykorzystać moje doświadczenie w Banku Tkanek Oka.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego naruszenia prawa przy transplantacji rogówki w należącej do Pana klinice Centrum Mikrochirurgii Oka „Laser”. Postępowanie to było prowadzone w związku z zawiadomieniem złożonym przez ministra zdrowia do CBA, sugerującym szereg poważnych nieprawidłowości w działaniu tej placówki.

– Nie miałem żadnych wątpliwości, że wynik będzie właśnie taki. W ciągu lat mojej pracy lekarza i naukowca nigdy nie naruszałem prawa ani zasad etyki. Ale nie ukrywam, że po pół roku wyjaśnień i badań z zadowoleniem przyjąłem zakończenie sprawy jednoznaczną decyzją prokuratury o braku jakichkolwiek zarzutów pod moim adresem.

Miał Pan wsparcie środowiska naukowego, lekarskiego?

– Oczywiście. Była i jest to dla mnie rzecz nadzwyczajna. Lekarz oskarżony przez urzędników państwowych, a tym bardziej przez ministra zdrowia, znajduje się w sytuacji wyjątkowo niekomfortowej zarówno ze względu na pacjentów, jak i całe środowisko medyczne. Jest to sytuacja bardzo przykra i poniżająca. Działania ministra zdrowia były bezpodstawne i ogromnie dla mnie krzywdzące.

Natomiast mam wielką satysfakcję, że nie odczułem zupełnie skutków tego ze strony żadnego z moich pacjentów. Wręcz przeciwnie – wyrazili oni swoje poparcie i zrozumienie. Otrzymywałem szereg e-maili, SMS-ów, ogromne poparcie ze strony środowiska lekarskiego, profesury polskiej, czego dowodem jest wybranie mnie na wiceprezesa Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów. Dziękuję wszystkim, którzy nie uwierzyli w pomówienia i uważali oraz nadal uważają mnie za człowieka uczciwego.

Uważa Pan, że mamy w Polsce do czynienia ze zjawiskiem piętnowania lekarzy, którzy sygnalizują publicznie systemowe problemy w służbie zdrowia. Przykłady można mnożyć: odwołanie przez Arłukowicza prof. Książyka, dr. Włodarczyka, dr. Bilińskiego, dr. Wojtyły, prof. Oszukowskiego i innych dyrektorów ważnych instytucji medycznych.

– Zupełnie nie rozumiem takich działań ministra Arłukowicza, który obrał sobie za cel walkę z ekspertami w dziedzinie ochrony zdrowia, z dyrektorami instytutów naukowych, szpitali. Nie wiem, jaki jest cel tych działań. Postawę pana ministra jest mi tu bardzo trudno ocenić. Nie rozumiałem jej i nadal nie rozumiem. To przecież jest grupa ludzi, na których pan minister powinien się wesprzeć, z którymi powinien współpracować. W moim przekonaniu, to jedno z najgorszych działań, jakie można sobie wyobrazić ze strony ministra zdrowia. Niepotwierdzone zarzuty przynoszą szkody wszędzie. Warto kilka razy pomyśleć, zanim się je publicznie postawi.

Reakcja ministra Arłukowicza zaważyła na Pańskiej pracy uniwersyteckiej?

– Decyzja pana ministra nie miała wpływu na moją pracę na uniwersytecie. Władze uczelni, moja rada wydziału i środowisko akademickie nie dały wiary zarzutom i jednoznacznie mnie poparły.

Jak ocenia Pan Bartosza Arłukowicza jako ministra zdrowia?

– Działalność pana ministra oceniam źle. I w tej opinii nie jestem odosobniony.

Jest wyjątkowo szkodliwą manierą występującą w polskiej polityce budowanie swojego autorytetu i demonstracja siły przez fałszywe oskarżanie ludzi o dużym dorobku zawodowym, którzy całe życie poświęcili medycynie i pacjentom. Nigdy nie rozumiałem i nadal nie rozumiem sensu tych działań. Minister niszczy w ten sposób ludzi, na których powinien się opierać. Bezdyskusyjny jest natomiast kryzys systemu opieki zdrowotnej i brak jakiejkolwiek koncepcji pana ministra i jego otoczenia, jak ten impas zakończyć.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik Środa, 20 marca 2013

Autor: jc