Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Miejsce katastrofy musi być dostępne

Treść

Z Zuzanną Kurtyką, wdową po prezesie IPN Januszu Kurtyce, który zginął w katastrofie rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Ogrodzenie miejsca katastrofy to dobry pomysł?
- Trudno mi to oceniać, zwłaszcza że jest to m.in. moja inicjatywa. Mogę tylko powiedzieć, że jest to potrzebne, a wręcz niezbędne. Ostatnio, kiedy oglądałam to miejsce, było ono zabezpieczone jedynie taśmą założoną jeszcze w ubiegłym roku przez ekipę polskich archeologów. Taśma tak naprawdę nie chroniła przed nikim. Natomiast miejsce katastrofy było wydeptane z jednego końca na drugi przez okolicznych mieszkańców, którzy w ten sposób skracali sobie drogę w kierunku ogródków działkowych.
Na pewno nie będzie to ostateczna forma zabezpieczenia, a jedynie tymczasowa. Warunkiem budowy ostatecznego ogrodzenia tego miejsca będzie bowiem decyzja o całkowitym zakończeniu prac archeologicznych. To z kolei jest w gestii prokuratury. Dopóki ta nie podejmie ostatecznej decyzji w tej sprawie, zabezpieczenie będzie miało tylko i wyłącznie charakter tymczasowy. Pamiętajmy, że w tym miejscu wciąż mogą się znajdować szczątki ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.
Czy jednak ogrodzenie tego miejsca nie powinno nastąpić zaraz po katastrofie?
- Zdecydowanie tak. Na to jednak nikt z nas, rodzin ofiar smoleńskiej tragedii, nie miał wpływu.
A może teraz chodzi tylko o odseparowanie tego miejsca od ludzi?
- Warunkiem powstania tego ogrodzenia, jaki ustaliliśmy w naszych rozmowach z wiceministrem Jackiem Najderem i dyrektorem Departamentu Konsularnego MZS Mirosławem Gajewskim, jest utworzenie wejścia na teren katastrofy, gdzie będzie można się pomodlić, zapalić znicze czy złożyć kwiaty. Ponadto do Smoleńska ma być również oddelegowany na stałe przedstawiciel polskiego konsulatu, do którego można będzie zgłaszać jakiekolwiek trudności. Obiecano nam, że osoba ta będzie pomagać w ich rozwiązywaniu.
Wspomniała Pani o rozmowach w MSZ...
- Były to rozmowy nie tylko na temat zabezpieczenia, ale również ostatecznego upamiętnienia miejsca katastrofy smoleńskiej. Minister Najder obiecał, że będzie pośredniczył między nami a ministrem Bogdanem Zdrojewskim. Otrzymaliśmy także zapewnienie, że jako Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 będziemy mieć wgląd w przyjętą ostateczną formę upamiętnienia tego miejsca. Ponadto ustaliliśmy formy i wskazaliśmy osoby po obu stronach, które będą się kontaktować. Mam nadzieję, że stanie się to faktem i będziemy uczestniczyć w tym projekcie upamiętnienia.
Stowarzyszenie prowadziło rozmowy w sprawie przywrócenia tablicy usuniętej przez Rosjan w Smoleńsku. Jakie są efekty tych spotkań?
- Otrzymaliśmy zapewnienie, że MSZ będzie pośredniczyło i pomoże w negocjacjach pomiędzy rodzinami a stroną rosyjską w sprawie ustalenia tekstu tablicy i ewentualnego jej powrotu już w zmienionej formie na miejsce katastrofy w Smoleńsku. Sprawa jest w toku. Jak dotąd nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi, czy powrót tablicy będzie w ogóle możliwy. Oczywiście nie ma tu mowy o tablicy ze znaną już treścią, na co Rosjanie na pewno nie wyrażą zgody. Natomiast będziemy się starać, aby zaistniała w Smoleńsku tablica od Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 ze zbliżonym napisem jak na tej usuniętej, taka, która przede wszystkim wyjaśniałaby kontekst wizyty prezydenckiej delegacji.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik
2011-06-07

Autor: jc