Maczety i sztylety a prawa obywatelskie
Treść
Większość klubów parlamentarnych opowiedziała się za dalszymi pracami nad projektem ustawy penalizującej posiadanie sztyletów czy maczet w miejscach publicznych. Za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu, bez jakichkolwiek dalszych prac w Sejmie nad tą propozycją, opowiedziała się jedynie Platforma Obywatelska. Według tego klubu, wprowadzenie zakazu posiadania niebezpiecznych narzędzi w miejscach publicznych mogłoby doprowadzić do naruszenia praw obywatelskich.
O tym, czy Sejm będzie pracował nad projektem ustawy wprowadzającej w pewnym zakresie zakaz noszenia w miejscach publicznych broni, posłowie zdecydują na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Za odrzuceniem projektu opowiedział się jedynie klub Platformy Obywatelskiej. Chęć dalszej pracy nad projektem, podpisanym przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, zadeklarowały - oprócz klubu PiS - SLD i PSL.
Propozycja przewiduje nowelizację ustawy o broni i amunicji oraz kodeksu karnego i wprowadzenie kary grzywny, ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności do lat dwóch za noszenie w miejscach publicznych maczet, sztyletów czy noży o długości ostrza powyżej ośmiu centymetrów. Kary nie musiałyby się obawiać osoby noszące niebezpieczne narzędzia w celach zawodowych czy też posiadające w miejscach publicznych np. noże, miecze czy szable w celach zgodnych z prawem - np. w związku z udziałem w uroczystościach państwowych czy zawodach sportowych.
- Wśród państw Unii Europejskiej jedynie w trzech - Bułgarii, Czechach i w Polsce - nie ma ograniczeń w kwestii możliwości posiadania w miejscach publicznych niebezpiecznych narzędzi - tłumaczył posłom Arkadiusz Mularczyk (PiS), który pracował nad przygotowaniem projektu ustawy. Jak wyjaśniał, jednym z powodów przygotowania projektu były morderstwa z użyciem noży czy maczet - m.in. zamordowanie przez chuliganów nożem w biały dzień w Warszawie policjanta, który podjął interwencję, gdy demolowali tramwaj, czy też morderstwo przy użyciu maczet kibica piłkarskiego w Krakowie. Mularczyk wyliczał, że w całym 2009 roku w wyniku użycia ostrych narzędzi zamordowano 404 osoby, a broń biała została użyta przy popełnieniu 3620 przestępstw. - Dla porównania przy użyciu broni palnej zamordowano 36 osób, a użyto jej przy popełnieniu 621 przestępstw - mówił Mularczyk.
Pomysł nie przypadł do gustu posłom Platformy Obywatelskiej. Klub PO złożył wniosek o to, by Sejm nad projektem w ogóle dalej nie pracował. Według Doroty Rutkowskiej (PO), proponowane przepisy są niemożliwe do wyegzekwowania i mogą spowodować ograniczenie praw obywatelskich, uderzając tym samym w zwykłego człowieka. Rutkowska przekonywała, że nieprecyzyjne zapisy mogą prowadzić do tego, iż za niedozwoloną broń można będzie uznać: parasol, butelkę z wodą czy kulę ortopedyczną, a odpowiedzialności karnej mogłaby obawiać się np. gospodyni domowa, która wraca autobusem z właśnie zakupionym nożem kuchennym. Także posłowie SLD i PSL zwracali uwagę na nieprecyzyjność proponowanych przepisów, jednak opowiedzieli się za dalszą pracą nad ustawą w komisji sejmowej.
- Pojawienie się tego projektu ma sens i trzeba się zastanowić, czy da się go tak dostosować, żeby nad tym projektem można było głosować - ocenił Andrzej Sztorc (PSL). Niewykluczone, że wniosek Platformy o odrzucenie projektu już w pierwszym czytaniu nastąpił dlatego, że projekt nie jest autorstwa PO, lecz opozycji. Rutkowska zapowiedziała bowiem, iż Platforma "zastanowi się nad rozwiązaniem alternatywnym".
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Adam Rapacki jako członek rządu o projekcie wypowiadał się sceptycznie, zwracając uwagę m.in. na niedopracowanie użytej w projekcie definicji broni ofensywnej. Wyjaśniał, iż już dzisiaj obowiązujące przepisy penalizują posiadanie niebezpiecznych narzędzi podczas imprez masowych i zgromadzeń publicznych. Zaznaczył jednak, że nieuregulowany pozostaje właśnie obszar posiadania niebezpiecznych narzędzi w miejscach publicznych.
Mularczyk starał się przekonać posłów do podjęcia decyzji o dalszej pracy nad projektem. Odpowiadając na wątpliwości co do niektórych przepisów i definicji, zaznaczył, że wszelkie nieprecyzyjności będzie można usunąć podczas dalszych prac nad projektem. Zwrócił też uwagę, że praktycznie w żadnym państwie UE te przepisy nie są precyzyjne, a charakteryzuje je w dużym stopniu uznaniowość - w zakresie np. tego, czy za niebezpieczne narzędzie należy uznać nóż, który ma ostrze 8-centymetrowe, czy 8,5-centymetrowe. Zaznaczył, że tak jak w modelu szwedzkim powinna obowiązywać pewna uznaniowość. Policja, prokuratura i sąd są bowiem w stanie rozstrzygnąć, czy "podejrzana" osoba to gospodyni domowa wracająca do domu z zakupionym nożem, czy to wędkarz, myśliwy, czy też kibic, który "nie wiadomo po co" za pazuchą ma schowany miecz samurajski albo maczetę.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-05-04
Autor: jc