Lepiej późno niż wcale
Treść
W Polsce nie ma żadnej strategii gospodarki wodnej. Brakuje inwestycji przeciwpowodziowych, nie ma polityki gospodarowania wodami, a procedury związane z realizacją zadań przeciwpowodziowych są zbyt długie.
Woda opada, przychodzi czas na sprzątanie. Ale to potrwa. Trzeba będzie też osuszyć mury. Gorzej będzie z odtworzeniem dobytku życia wielu rodzin. Przyjdzie też czas, kiedy zainteresowanie powodzią i jej skutkami minie. Kiedy tereny powodziowe opuszczą ratownicy i media, a ludzie i samorządy zostaną same ze swoimi problemami. Obok bieżących spraw trzeba też będzie wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i zrobić wszystko, by do podobnej tragedii nigdy więcej nie doszło. Do tego są potrzebne odpowiednie zabezpieczenia - wały przeciwpowodziowe, które - co pokazała tegoroczna powódź - są w nie najlepszym stanie albo ich nie ma w ogóle, zwłaszcza w miejscach, gdzie jest to konieczne. Do najważniejszych przedsięwzięć związanych z ochroną przeciwpowodziową w kraju należeć będzie uproszczenie procedur dotyczących inwestycji przeciwpowodziowych, ponadto budowa polderów i regulacja rzek, o czym się mówi najczęściej w trakcie powodzi, a potem temat nagle się urywa. Tymczasem okazuje się, że w Polsce nie ma żadnej strategii gospodarki wodnej, brak też priorytetów w tej dziedzinie. Równie szkodliwe są skomplikowane procedury, które utrudniają realizację poszczególnych zadań i wymagają znacznych uproszczeń. Polityka powoduje, że dochodzi do sytuacji, kiedy obejmująca władzę ekipa rządowa zmiata z biurek to, co w tej materii zrobili poprzednicy. Tak jest m.in. z bardzo pozytywnie ocenionym przez ekspertów Programem Ochrony Przeciwpowodziowej w Dorzeczu Górnej Wisły, który został opracowany przez rząd PiS, niestety zmieciony ze stołu przez rząd Donalda Tuska. Teraz w obliczu tragedii powodzi rządząca ekipa próbuje wskrzesić ten pomysł, ale na ile skutecznie - czas pokaże. Byłoby może lepiej późno niż wcale. Tymczasem w poszczególnych województwach utrzymaniem rzek i potoków zajmują się Wojewódzkie Zarządy Melioracji i Urządzeń Wodnych. Na Podkarpaciu, gdzie powódź wyrządziła bodaj największe straty, WZMiUW w Rzeszowie ma w swojej kompetencji pieczę m.in. nad wałami przeciwpowodziowymi. Zajmuje się utrzymaniem 3,7 tys. km rzek i potoków, 30 zbiornikami retencyjnymi oraz 637 km obwałowań. Jak podkreśla Małgorzata Wajda, dyrektor WZMiUW w Rzeszowie, 60-kilometrowy odcinek wałów wzdłuż Wisły zmodernizowanych po powodzi w 1997 r. na obszarze Podkarpacia wytrzymał napór wody. Nieszczęście spowodowały jednak dopływy, gdzie nie udało się jeszcze dojść z pracami. Zdaniem Małgorzaty Wajdy, najważniejsze są procedury, a następnie pieniądze. - Przewlekłe procedury sprawiają, że zadania inwestycyjne są przygotowywane nawet pięć lat, tymczasem realizacja projektu trwa np. tylko pół roku czy rok. W tej sytuacji bezwzględnie potrzebne jest skrócenie tych procedur, bo to one głównie hamują inwestycje przeciwpowodziowe. Bezwzględnie należy też doprowadzić do skrócenia procedur w zakresie dysponowania prawem na cele budowlane, problemem pozostaje także utrzymanie rzek i potoków - uważa Wajda. Potrzebne są również środki na utrzymanie już istniejących wałów, których niestety brakuje. - Na utrzymanie wałów otrzymujemy zaledwie 15 proc. faktycznych potrzeb, a co za tym idzie - 85 proc. zadań w tym zakresie nie może być zrealizowanych prawidłowo. Władze wojewódzkie, zarówno marszałek, jak i wojewoda, występują o te pieniądze, a ich jak nie było, tak nie ma - mówi Wajda. W tej sytuacji warto odpowiedzieć na pytanie, czy potrzeba aż takiej tragedii tysięcy ludzi, by powrócić do tematu od lat zaniedbywanego. - Dyrektorzy zarządów melioracji i urządzeń wodnych wielokrotnie zwracali uwagę, że trzeba specustawy w zakresie dysponowania gruntami. Nie może być tak, że nie mamy żadnej możliwości, żeby otrzymać grunt na cele ochrony przed powodzią, np. pod regulację rzeki, pod budowę wału, dla zabezpieczenia osób, które w wyniku nie swoich zaniedbań potem cierpią - komentuje Wajda. Jej zdaniem, jak najszybciej powinna być przyjęta narodowa strategia gospodarowania wodami, która umożliwiłaby zmiany w tym zakresie. Wzorem państw zachodnich należy też zapobiec nagminnemu wkraczaniu w strukturę rzek. Człowiek zbyt daleko posunął się w ujarzmianiu rzek, dopasowując ich bieg do swoich potrzeb. Tymczasem chodzi o pozostawienie przestrzeni dla rzek, a co za tym idzie - odstąpienie od budowania domów na terenach zalewowych. Niestety, u nas w wielu wypadkach zasypuje się koryta i tworzy tam nowe inwestycje. Do zahamowania tego procesu potrzebna jest także nowelizacja ustawy o zagospodarowaniu przestrzeni. Warto również zwrócić uwagę na inny problem - prognozy od dłuższego czasu ostrzegały przed niekorzystnymi zmianami pogody i ulewnymi deszczami. Informacje te na bieżąco analizowane są przez WZMiUW. - Jak tylko dotarły do nas informacje o możliwych podwyższonych stanach wód, natychmiast powiadomiliśmy naszych wykonawców, którzy zabezpieczali budowy, podnosili też wały opaskowe przy śluzach. Potem już wszystko było w rękach natury i mieszkańców poszczególnych terenów, którzy jak mogli, bronili wałów przed przerwaniem czy przesiąkaniem - przyznaje Małgorzata Wajda.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-05-27
Autor: jc