Lepiej nie chorować w nocy
Treść
Na początku marca zmieniły się zasady udzielania nocnej i świątecznej opieki lekarskiej. Zmniejszyła się liczba placówek, które mogą przyjmować pacjentów. Stracą też szpitale, które nie mają podpisanych z NFZ umów na świadczenie takich usług, a chorzy i tak do nich przyjeżdżają w nocy lub w niedziele i święta, tak jak robili to do tej pory. Tylko że za udzielenie im pomocy NFZ nie zapłaci szpitalowi ani złotówki.
Obowiązujące od 1 marca nowe zasady dotyczące udzielania nocnej i świątecznej opieki medycznej likwidują obowiązek rejonizacji, a pacjenci według założeń NFZ, mogą wybierać lecznicę, w której chcą skorzystać ze świadczeń. Według NFZ, ma to sprzyjać zmniejszeniu odległości od miejsca zamieszkania pacjenta do miejsca, w którym otrzyma on poradę lekarską, a ponadto ma się poprawić jakość usług. Tylko w Warszawie i Wrocławiu liczba placówek nocnej pomocy medycznej nieznacznie wzrosła, a w kilku się nie zmieniła. W pozostałych ograniczenia są duże: np. w województwie zachodniopomorskim liczba punktów nocnej pomocy medycznej zmniejszyła o 75 proc., radykalnie spadła też liczba punktów świadczących tego typu pomoc w województwach śląskim i pomorskim.
Dotychczas pomoc w przypadku nagłej choroby była udzielana wyłącznie przez te poradnie, które wskazał lekarz POZ, u którego dany pacjent leczył się na co dzień. Od 1 marca opiekę nad pacjentami, codziennie w godz. 18.00-8.00, a w soboty, niedziele i święta przez całą dobę - przejęły placówki wyłonione przez NFZ w ramach konkursu świadczeń.
W ocenie NFZ, zmiana przepisów regulujących zasady udzielania nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej ma na celu poprawę systemu, który wcześniej niekoniecznie spełniał swoją rolę, ponadto nowa formuła ma być bardziej korzystna dla pacjentów. - Zmiany, które weszły w życie, sprzyjają racjonalizacji w sposobie udzielania świadczeń oraz wyeliminowaniu nieprawidłowości, które miały miejsce w minionym okresie. Ponadto poprzez przyjęcie odmiennego sposobu finansowania (ryczałt miesięczny) umożliwiają świadczeniobiorcom korzystanie ze świadczeń w dowolnym miejscu - powiedział nam Andrzej Troszyński, rzecznik NFZ. Jego zdaniem, obecnie w wyniku konkursów ofert zorganizowanych przez wojewódzkie oddziały NFZ pacjenci mają gwarancję funkcjonowania danego punktu, co wcześniej nie zawsze było takie pewne, a także gwarancję jakości świadczonych tam usług. Ponadto obecny system nocnej opieki lekarskiej (pielęgniarskiej) wyjazdowej gwarantuje: bezpieczeństwo, jakość i dostępność dla pacjentów, co dotychczas nie zawsze było takie oczywiste. - Na osoby potrzebujące pomocy w godz. 18.00-8.00 na pewno będzie czekał lekarz, pielęgniarka, którzy w razie potrzeby przyjadą na miejsce pobytu pacjenta - dodaje rzecznik NFZ.
Optymizmu NFZ nie podzielają dyrektorzy szpitali, a także lekarze, którzy świadczą usługi medyczne. W zmianach upatrują więcej chaosu niż korzyści. W ocenie Mirosława Leśkowicza, dyrektora Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Siedlcach, podpisanie nowych umów z NFZ w konsekwencji zwiększyło liczbę pacjentów przyjmowanych w ramach nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Przykładem są dane chociażby z ostatniej soboty, kiedy z pomocy lekarskiej i pielęgniarskiej w SP ZOZ w 80-tysięcznych Siedlcach skorzystało około 200 osób, czyli jak na tę placówkę dużo. - Mamy doświadczonych lekarzy i pielęgniarki i jak na razie jakoś rozwiązujemy tego typu problemy, ale trzeba powiedzieć, że personel jest przemęczony, a pacjenci muszą czekać w kolejce, co powoduje pomruk niezadowolenia - uważa dyrektor Leśkowicz. W jego ocenie, ułomnością nowego systemu jest także to, że NFZ zakontraktował drugi punkt świadczenia usług poza miastem, w ośrodku zdrowia w Zbuczynie, oddalonym od Siedlec o około 18 kilometrów. To sprawia, że pacjenci z dużej części powiatu zamiast korzystać z punktu w terenie, przemieszczają się do bliżej położonych Siedlec. Tymczasem przed reorganizacją w Siedlcach były trzy punkty udzielania świadczeń nocnej i świątecznej pomocy medycznej dla miasta i dla powiatu. Po 1 marca liczbę tę ograniczono do jednego w Siedlcach, natomiast drugi jest we wspomnianym Zbuczynie na terenie powiatu. To powoduje, że pacjenci z powiatu, którzy mają dalej do Zbuczyna, udają się po pomoc do Siedlec. - Gdyby te dwie placówki zostały zlokalizowane w Siedlcach, byłoby to bardziej logiczne i pomogłoby w rozładowaniu kolejek. Wadą zmian jest to, że punkt utworzono poza miastem - ubolewa dyrektor Leśkowicz. W jego ocenie, z korzyścią dla wszystkich byłoby sprowadzenie drugiego punktu udzielania świadczeń nocnej i świątecznej pomocy medycznej ze Zbuczyna do Siedlec, ale to w obecnej sytuacji jest mało realne.
Zmniejszenie liczby placówek nocnej i świątecznej opieki medycznej powoduje, że pacjenci korzystają z najbliżej położonych placówek medycznych, co jest jak najbardziej logiczne. To sprawia, że pomysł NFZ budzi krytykę dyrektorów placówek medycznych. Jak powiedział nam dr Bernard Waśko, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie, mimo iż szpital nie ma podpisanej żadnej umowy z NFZ na tego typu świadczenia, to i tak na placówkę spadają skutki złej organizacji i braku rozwiązania tego palącego problemu. - Szpital jest traktowany jako całodobowa przychodnia w centrum miasta, za której świadczenia w dodatku nie płaci ani pacjent, ani NFZ - ocenia Waśko. W ciągu doby do rzeszowskiego szpitala zgłasza się kilkudziesięciu pacjentów, co miesięcznie może dać około tysiąca pacjentów, za których nikt placówce nie płaci. - NFZ za opiekę nocną i świąteczną płaci tym placówkom, z którymi ma umowy, natomiast pacjenci i tak przychodzą tam, gdzie jest im wygodnie. Zatem kto inny bierze pieniądze, a kto inny świadczy pomoc - dodaje dyrektor Waśko. Według niego, problem powstał przed kilku laty, kiedy w wyniku strajku i nacisków lekarzy rodzinnych zaczęto ich zwalniać z obowiązku zapewnienia w różnej formie całodobowej opieki pacjentów. Ponadto przepisy są tak skonstruowane, że pacjenta nawet z błahą - jak mogłoby się wydawać - sprawą nie można odesłać, uprzednio go nie zbadawszy. Pytanie tylko, kto ma za to zapłacić. To z kolei powoduje schizofrenię w obrębie ochrony zdrowia, za co odpowiadają politycy, którzy z jednej strony wmawiają pacjentom, że mają szeroką gamę usług medycznych, a z drugiej nie zapewniają odpowiednich środków na ich realizację.
W ocenie dr. Zdzisława Szramika, wiceprzewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, z tego zamieszania korzysta NFZ, który unika płacenia za wszystko, za co nie musi płacić, stąd mamy do czynienia z ograniczeniem chociażby terapii przeciwnowotworowych do tzw. terapii standardowych czy też leczenia pacjentów tylko do 65. roku życia. - Na razie trwa zbiorowe oszustwo. Rząd udaje, że organizuje system ochrony zdrowia, a pacjenci sprawiają wrażenie, że są z tego zadowoleni. Dopóki społeczeństwo będzie tolerować takie traktowanie, zwłaszcza w tak ważnych sprawach jak życie i zdrowie, dopóty ta choroba niemożności i oszustwa będzie trwać bez końca - uważa dr Szramik. Jego zdaniem, taka sytuacja w państwie członkowskim Unii Europejskiej nie powinna mieć miejsca.
Zbulwersowany kolejnymi doświadczeniami na pacjentach jest także Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W ocenie polityka PiS, mamy do czynienia z kolejnym działaniem, które zamiast porządkowania, przeciwnie - dezorganizuje dostęp pacjentów do świadczeń medycznych. To, co się stało z nocną i świąteczną opieką zdrowotną, nazywa skandalem. - Nie może być tak, żeby w nocy czy w święta pacjent szukał placówki, do której może się zgłosić po pierwszą pomoc. Dotychczas do tego typu usług były predysponowane duże przychodnie w miastach i szpitale. Tymczasem z dnia na dzień, bez jakichkolwiek merytorycznych przesłanek przemeblowano geografię możliwości uzyskania pomocy przez przeciętnego pacjenta. Jeszcze długo będziemy lizać rany po tych pomysłach Platformy Obywatelskiej. Wydaje mi się, że u podstaw tych dziwnych zmian stały sprawy pozamerytoryczne i powinna się tym zająć Najwyższa Izba Kontroli - uważa przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia. - Skoro pacjent jest najważniejszy, co ciągle słyszymy od rządzącej koalicji, to dlaczego robi mu się takie numery? - pyta poseł Bolesław Piecha.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2011-03-17
Autor: jc