Lepiej będzie za cztery lata
Treść
Mniejsze kolejki, odremontowane oddziały szpitalne i wyższy poziom usług medycznych - tak miało być, tak obiecywała chorym Platforma Obywatelska. Po 9 października wizja roztaczana przez PO prysła jak bańka mydlana i wszystko wróciło do normy, tej gorszej normy. I nie może być inaczej bez wzrostu nakładów na świadczenia zdrowotne. Już więc słyszymy kolejne obietnice, że ewidentnie lepiej to ma być, ale dopiero... w 2015 roku!
Co więcej, okazuje się, że lepszy poziom usług zagwarantują nam przepisy napisane przez urzędników. Zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem na lepsze ma się zmienić wygląd i wyposażenie szpitalnych sal. Niespełnienie tych norm może oznaczać zamknięcie szpitala. Ale ludzie obawiają się, że żadne z obietnic nie zostaną spełnione, a zresztą społeczeństwo jest zdania, że w Polsce coraz mniej mamy do czynienia ze służbą zdrowia, z naciskiem na usunięcie słowa "służba", a coraz bardziej z biznesem. Tymczasem nasz system opieki zdrowotnej czekają ogromne wyzwania, jako społeczeństwo się starzejemy, a to oznacza, że potrzeba nam coraz więcej opieki i to możliwie na jak najwyższym poziomie. To jednak kosztuje i tu pojawia się kolejny problem: skąd brać na to środki?
Pakiet podstawowych usług medycznych wprawdzie pozostanie, ale wszystko wskazuje na to, że będziemy musieli zapłacić ze swojej kieszeni za dodatkowe ubezpieczenia. Rząd, który podczas czterech ostatnich lat sprawowania władzy w dziedzinie ochrony zdrowia nie zrobił nic, w przyszłym roku zapowiada zwiększenie środków na leczenie o blisko 3,5 miliarda złotych. To niewiele, bo tylko trochę ponad wskaźnik inflacji, a przecież nowoczesna ochrona zdrowia jest coraz droższa. Jak więc rząd zamierza zrealizować wizję leczenia Polaków w nowoczesnych, dobrze wyposażonych szpitalach, które efektywnie wykorzystywałyby swój sprzęt i specjalistów bez pieniędzy?
Na razie brzmi to niczym mit o szklanych domach. Żeby bowiem doszło do pozytywnych zmian, w szpitalach i przychodniach musiałyby zmniejszyć się kolejki pacjentów, a na rynku usług medycznych powinna pojawić się konkurencja z prawdziwego zdarzenia, aby placówki ochrony zdrowia walczyły o pacjenta - klienta. A to można osiągnąć tylko przez prawdziwą reformę, która oznaczałaby np. likwidację monopolistycznego NFZ z jego biurokratyczną strukturą. W przeciwnym wypadku, bez gruntownych zmian, nic się nie zmieni, nadal będziemy stać w gigantycznych kolejkach do specjalistów i w jeszcze dłuższych kolejkach na zabiegi. I żadne urzędnicze rozporządzenia i zarządzenia niczego nie zmienią.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik Środa, 2 listopada 2011, Nr 255 (4186)
Autor: au