Łączka oddaje bohaterów
Treść
Ponad 60 lat rodziny ppłk. Stanisława Kasznicy, por. Tadeusza Pelaka, por. Bolesława Budelewskiego i Stanisława Abramowskiego czekały na informacje, gdzie zostali pogrzebani ich bliscy.
– Jesteśmy coraz bliżej odnalezienia rtm. Witolda Pileckiego i mjr. Hieronima Dekutowskiego – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej, kierujący pracami ekshumacyjnymi na Łączce. Badacze ogłosili wczoraj identyfikację kolejnych czterech ofiar zbrodni komunistycznych pochowanych skrycie na Powązkach, m.in. ppłk. Stanisława Kasznicy, ostatniego dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych.
– Pochówki na Łączce ofiar z więzienia mokotowskiego rozpoczęły się wiosną 1948 roku. Stanisław Kasznica został stracony 14 maja 1948 r., rtm. Witold Pilecki dwa tygodnie później, 25 maja tego roku. A to oznacza, że mamy wszelkie podstawy do tego, żeby uznać, iż szczątki rtm. Pileckiego znajdują się na Łączce. Jest tylko kwestią czasu, kiedy uda się nam je odnaleźć i zidentyfikować – podkreślił prof. Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówków ofiar zbrodni komunistycznych. Jak zaznaczył, należy w tej sprawie spokojnie oczekiwać na potwierdzenie ustalenia genetyków.
– Wierzę w cud, że pewnego dnia, być może podczas drugiego etapu wykopalisk, szczątki mojego ojca zostaną odnalezione – mówi Zofia Pilecka-Optułowicz, córka rtm. Pileckiego.
W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Krzysztof Szwagrzyk wskazuje, że być może szczątki bohaterskiego rotmistrza już zostały wydobyte. – Pilecki może być wśród nich, ale nie musi. Jego ciało może być ciągle jeszcze pod chodnikiem czy pod alejką – zastrzega.
Historyk wskazuje, że z dotychczasowej pracy badaczy wynika, iż szczątki chowano chaotycznie i identyfikacja ppłk. Kasznicy nie oznacza, że w pobliżu może być rotmistrz. – Na Łączce mamy dosyć rozpoznany rząd pochówków z 1948 r., ale nie stanowi on zwartej sekwencji, czyli z lewej do prawej według pochówków. Nie ma takiej chronologii pochówków. Wprawdzie mamy pewne groby, które pasują do tego, ale zaraz ta układanka się urywa i nic się nie zgadza – podkreśla pełnomocnik prezesa IPN. – Nie można powiedzieć, w którym miejscu mogły ewentualnie zostać pochowane szczątki rtm. Pileckiego, skoro nie ma pewnej sekwencji grobów – dodaje.
Badaczom udało się zidentyfikować por. AK i WiN Tadeusza Pelaka, kolejnego towarzysza mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, który razem z nim został stracony.
– Jesteśmy bliżej odnalezienia „Zapory”. Spośród ośmiu ludzi, których szczątki udało się odnaleźć w jamie grobowej nr 16, mamy już drugą osobę, współpracownika Hieronima Dekutowskiego. W tej chwili trwają intensywne czynności zmierzające do porównań genetycznych pozostałej szóstki. Na pewno kolejne nazwiska na następnej konferencji z tej jamy grobowej zostaną upublicznione – podkreśla prof. Szwagrzyk.
Obok Kasznicy i Pelaka zidentyfikowano również szczątki Stanisława Abramowskiego (AK-WiN, NSZ) i Bolesława Budelewskiego (AK, NZW). Wszyscy oni zostali straceni w 1948 r. i odnaleziono ich w jednym, najstarszym rzędzie pochówków.
– Dziś wiemy z całą pewnością, że ten rząd jest pierwszym rzędem, nie było wcześniejszego. Jest to obszar, na którym chowano ludzi, począwszy od 1948 roku – mówił prof. Szwagrzyk.
Badacze opisali stan szczątków Stanisława Abramowskiego i Bolesława Budelewskiego. – Ten materiał kostny był bardzo zniszczony – wskazywał podczas prezentacji wyników badań historyk. – Zwracam uwagę na ułożenie zwłok, szczątki zostały rzucone na siebie bez żadnego porządku – dodał Krzysztof Szwagrzyk.
Ciało por. Tadeusza Pelaka pochowano w niemieckim mundurze. – Podobnie jak Stanisław Łukasik, Pelak, jak też inne osoby w tej grupie zostały pochowane w mundurach Wehrmachtu – powiedział.
Na konferencji były obecne rodziny zidentyfikowanych żołnierzy. – Doczekaliśmy się, że te szczątki się znalazły. Nie było żadnej wiadomości, gdzie brat jest pochowany, czekałam bardzo długo, 70 lat – mówiła wyraźnie wzruszona Marianna Gawlik, siostra por. Pelaka. – Ostatni raz go widziałam w 1945 roku. Jak siedział w więzieniu, siostra tylko przez okienko go widziała, nie było odwiedzin – dodała.
– Pamiętam, jak ojca z domu zabierali – wspomina Edmund Budelewski, syn Bolesława Budelewskiego. – Moja mama go odwiedzała, opowiadała, że był bardzo torturowany. Stał się siwy jak gołąbek, strasznie był zniszczony – dodaje. Budelewski pamięta, że jego rodzinę piętnowano za niepodległościową walkę ojca. – Mówili na mamę, że to żona bandyty. Kiedy byłem w wojsku w latach 60., niektórzy oficerowie przytykali mi, mówiąc, że w tej Ostrołęce to tych „bandziorów” było dużo – wspomina. – Zapytałem się teraz ostatnio jednego z nich, co miał na myśli. Zaparł się, że nic takiego w życiu nie mówił. Oni o wszystkim wiedzieli, znali historię moją, mojej rodziny – podkreśla syn bohaterskiego żołnierza.
Profile genetyczne
Łukasz Szelestowski z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu przedstawił zdjęcia zidentyfikowanych żołnierzy wskazujące na rany postrzałowe w tył głowy. W jednym zaś przypadku strzał oddano z przodu, w czoło.
Prace identyfikacyjne trwają. Instytut Pamięci Narodowej zapowiada, że za jakiś czas zostaną przedstawione kolejne wyniki. – Chciałbym, żeby to było możliwe szybko, ale wyniki badań muszą być całkowicie niepodważalne – zaznaczył Krzysztof Szwagrzyk. Ekspertyzy wykonuje 20 specjalistów z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu i Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie. Wyodrębnili już profile genetyczne 70 osób spośród 109 szczątków ekshumowanych w lecie zeszłego roku na powązkowskiej Łączce.
O przekazywanie kolejnych próbek genetycznych do Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów w Szczecinie zaapelował dr Andrzej Ossowski. Jak poinformował, jest w niej obecnie materiał pochodzący od ok. 230 osób.
– Każdemu z nich należy się umieszczenie w pamięci narodowej. Naszym zadaniem jest, aby byli znani z imienia i nazwiska – podkreślił podczas prezentacji wyników dr hab. Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która jest jednym z organów zaangażowanych w prace poszukiwawcze.
Żywa pamięć
Porucznik Edmund Bukowski, kpt. Stanisław Łukasik i Eugeniusz Smoliński – to trzy zidentyfikowane wcześniej w ten sposób ofiary terroru komunistycznego. Ich nazwiska poznaliśmy w grudniu.
– Przyjdzie czas na upamiętnienie ich wszystkich razem, pokazanie, że to miejsce na Łączce jest rzeczywiście nekropolią narodową – powiedział prezes IPN dr Łukasz Kamiński.
– W moim przekonaniu, będzie to mauzoleum. W jakim kształcie – nie wiem, ale to miejsce musi być w sposób szczególny uhonorowane – dodaje prof. Szwagrzyk.
– Znajdziemy też drogę, żeby przypominać każdego z tych ludzi z osobna. Cieszę się, że pamięć tych pierwszych trzech osób, które zostały zidentyfikowane w grudniu, żyje w społecznościach lokalnych. Interesują się ich życiem szkoły z terenu, z którym byli związani. To pokazuje, że pamięć o tych ludziach może być żywą pamięcią – podkreślił Kamiński. Wyraził też zadowolenie, że w tych działaniach IPN zyskuje ciągle nowych sojuszników. – To jest projekt obciążający organizacyjnie i finansowo. Każde wsparcie jest dla nas bardzo istotne – dodał prezes IPN.
Kolejny etap badań na Łączce przewidziany jest na początek kwietnia. – Chcemy wejść w kwietniu, zaraz po Świętach Wielkanocnych – mówi „Naszemu Dziennikowi” Krzysztof Szwagrzyk.
Nasz Dziennik Czwartek, 21 lutego 2013Autor: jc