Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto rozda karty na Podkarpaciu?

Treść

Mimo zwycięstwa w wyborach do Sejmiku Województwa Podkarpackiego PiS nie będzie w stanie samodzielnie rządzić województwem. Koalicja z PO i SLD nie wchodzi w grę, a PSL, które nie wyklucza żadnego scenariusza, bliżej raczej do PO. Ugrupowanie Donalda Tuska już zaciera ręce na myśl o przejęciu władzy na Podkarpaciu określanym bastionem PiS. Czy aby nie za wcześnie...? Do Sejmiku Województwa Podkarpackiego, często określanego mianem regionalnego parlamentu, należy m.in. obsada stanowisk dyrektorów w szpitalach wojewódzkich: w Krośnie, Rzeszowie, Przemyślu czy Tarnobrzegu. Sejmik, którym kieruje zarząd wybrany większością, co najmniej 17 głosami, podejmuje też decyzje finansowe dotyczące np. inwestycji w ramach RPO do 2013 roku. W sejmiku do podziału były 33 mandaty. Według oficjalnych danych PKW podczas niedzielnych wyborów zdecydowane zwycięstwo w wyborach do sejmiku Podkarpacia odniosło PiS, zdobywając 38,53 proc. głosów, co przekłada się na 15 mandatów. Na drugich miejscach uplasowały się PO (21,71 proc.) i PSL (21,53 proc.), co obu ugrupowaniom dało po 7 mandatów, natomiast SLD z wynikiem 12,31 proc. wprowadzi do sejmiku 4 radnych. Do samodzielnych rządów PiS zabrakło niewiele, bo zaledwie dwa mandaty. I właśnie o te dwa mandaty idzie bój. PO za wszelką cenę chce odebrać władzę PiS. Jest zdeterminowana zrobić wszystko, by nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniej kadencji, że Podkarpacie było jedynym samorządem wojewódzkim w Polsce, w którym rządziło ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego. W tej sytuacji trudno liczyć na koalicję PiS - PO. Najbardziej prawdopodobna jest zatem koalicja PO - PSL - SLD, montowana za plecami PiS. Zresztą, jak się okazuje, ugrupowanie Donalda Tuska jeszcze przed wyborami prowadziło rozmowy z PSL i SLD na temat ewentualnej koalicji, i jak podkreśla poseł Zbigniew Rynasiewicz, szef podkarpackiej PO, rozmowy te są kontynuowane także po wyborach. Nie inaczej sprawa wygląda w przypadku PSL, któremu z racji współistnienia w rządowej koalicji bliżej do PO niż do PiS, choć szef ludowców na Podkarpaciu Jan Bury jeszcze kilka dni temu mówił, że każdy scenariusz, który ma na celu sprawne zarządzanie województwem, jest jeszcze możliwy. Warto też zwrócić uwagę, iż po dobrym wyniku wyborczym apetyt ludowców na władzę znacznie wzrósł. Problemem dla tych trzech ugrupowań mogą się jednak okazać duże ambicje, a zbyt mało władzy do podziału.Gruszek w popiele nie zasypia też zwycięzca wyborów na Podkarpaciu - PiS. Może się bowiem okazać, że mimo wygranej to ugrupowanie, na skutek rozgrywek pomiędzy PO, PSL i SLD, znajdzie się w sejmikowej opozycji, chyba że przeciągnie na swoją stronę dwóch radnych, których głosy pozwolą zdobyć większość i samodzielne rządy na Podkarpaciu. Taki scenariusz jest prawdopodobny. Nie wiadomo jednak, czy cena pozyskania dwóch radnych i utworzenie większości w sejmiku, a co za tym idzie - utrzymanie władzy w podkarpackim samorządzie przez PiS - nie będzie politycznie za wysoka z uwagi na zbyt wygórowane żądania osób, które byłyby skłonne wejść w układ z PiS. Jak powiedział nam poseł Andrzej Szlachta, szef kampanii wyborczej PiS na Podkarpaciu, jego ugrupowanie jest świadome, że zarówno PO, PSL, jak i SLD zrobią wszystko, żeby odsunąć PiS od władzy w samorządzie wojewódzkim, ale - jak stwierdził - nie będzie to ani proste, ani tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Tymczasem, jak ustalił "Nasz Dziennik" - są pojedyncze osoby z innych ugrupowań, które deklarują chęć przejścia do PiS. To z kolei pozwoliłoby uzyskać większość temu ugrupowaniu i przez najbliższą kadencję ponownie sprawować samodzielne rządy na Podkarpaciu. Mariusz Kamieniecki

Nasz Dziennik 2010-11-24

Autor: jc