Kto kupował głosy?
Treść
Najpóźniej w poniedziałek do wałbrzyskiego sądu okręgowego wpłynie protest wyborczy kontrkandydata obecnego prezydenta Wałbrzycha Piotra Kruczkowskiego z Platformy Obywatelskiej. W Wałbrzychu coraz głośniej mówi się o sfałszowaniu wyborów samorządowych. Poza sporą liczbą głosów nieważnych, jakie oddano podczas II tury głosowania, ujawniają się ludzie, którzy potwierdzają, że brali udział w kupieniu ponad 1 tys. głosów.
Najpóźniej w poniedziałek Mirosław Lubiński, były kandydat na prezydenta Wałbrzycha, wniesie do wałbrzyskiego sądu protest wyborczy w sprawie drugiej tury głosowania. Lubiński, różnicą 332 głosów, przegrał w niej z dotychczasowym prezydentem Wałbrzycha Piotrem Kruczkowskim, działaczem lokalnej Platformy Obywatelskiej. To region dolnośląski zdominowany nie tylko przez ludzi Grzegorza Schetyny, ale przede wszystkim znanego z afery hazardowej Zbigniewa Chlebowskiego. - Mamy mocne argumenty, by złożyć taki protest. Mamy świadków, którzy potwierdzą przed sądem fakt kupowania głosów w pierwszej i drugiej turze głosowania w Wałbrzychu - zapowiada Lubiński. Według niego, w rozstrzygającej drugiej turze wyborów na prezydenta Wałbrzycha kupionych zostało około 1,5 tys. głosów. - Jeden ze świadków mówił nam o tym, że działając w porozumieniu z innymi osobami, dokonał zakupu około 200 głosów - tłumaczy kandydat. Korumpujący byli zorganizowani w "dwójki", których na terenie miasta w dniu głosowania działało co najmniej kilka. - Były to osoby, jak same o sobie mówią, wynajęte przez ludzi Platformy Obywatelskiej lub działające na rzecz sztabu wyborczego tego ugrupowania - dodaje Lubiński. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak lokalni dziennikarze urządzili prowokację i proceder kupowania głosów zarejestrowali ukrytymi kamerami. Potem o wszystkim zrobiło się głośno. Tym bardziej że okazało się, iż korupcją wyborczą w Wałbrzychu zainteresowało się również Centralne Biuro Antykorupcyjne, a w efekcie Prokuratura Okręgowa w Świdnicy, która wszczęła w tej sprawie postępowanie. - Nasze śledztwo dotyczy korupcji wyborczej. Na razie dążymy do tego, by ustalić, jaka była skala tego procederu. Sprawdzamy każdy sygnał, bez względu na to, która ze stron go zgłasza - tłumaczy Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Równolegle toczy się drugie postępowanie dotyczące zarzutu płatnej protekcji, jakiej miał dopuścić się senator Platformy Obywatelskiej Roman Ludwiczak. Kilka dni temu do wałbrzyskiej prokuratury rejonowej zgłosił się m.in. mężczyzna, który brał udział w korumpowaniu wyborców. Złożył doniesienie o popełnionym przez siebie przestępstwie, niebawem ma zostać przesłuchany. Zadeklarował, że będzie rozmawiał ze śledczymi na ten temat. Wcześniej zgłosił się do wałbrzyskiej telewizji kablowej DAMI i anonimowo opowiedział o procederze kupowania głosów podczas ostatnich wyborów dziennikarzom, którzy zarejestrowali jego oświadczenie kamerą. Mężczyzna mówił, że został wynajęty przez męża jednej z kandydatek startujących z list Platformy Obywatelskiej do Rady Powiatu Wałbrzyskiego. Otrzymał za to pieniądze i został odpowiednio poinstruowany, w jaki sposób ma zorganizować głosujących. Jak tłumaczy Mirosław Lubiński, ludzie, którzy zostali zaangażowani do kupowania głosów i od których głosy postanowiono kupić, są bardzo specyficzni. - To bardzo biedni ludzie. Oni nie są właściwie obywatelami, nie mają przekonań i poglądów, a sprzedanie głosu w lokalu wyborczym traktowali po prostu jako rodzaj transakcji za 20-50 zł - podkreśla. Podczas drugiej tury głosownia na prezydenta Wałbrzycha Lubiński zdobył w wyborach 49,41 proc. głosów, a zwycięzca Piotr Kruczkowski 50,59 procent. Na Kruczkowskiego głosowało 13 880 osób, a na Lubińskiego 13 555, różnica między kandydatami wyniosła zaledwie 325 głosów. Lubiński podkreślił, że po dokładnym przeanalizowaniu wyników z wałbrzyskich komisji wyborczych okazało się, iż 332 głosy zostały unieważnione, ponieważ postawiono krzyżyki przy nazwiskach obu kandydatów. Na razie PKW odrzuciła wniosek o powtórne przeliczenie głosów i pozostawia ostateczną decyzję sędziom. Powodem złożenia przez sztab Lubińskiego wniosku o powtórne sprawdzenie wyników wyborów był również fakt braku znacznej liczby kart do głosowania, które zostały wydane, ale nie wrzucone do urn. W trakcie II tury wyborów w Wałbrzychu oddanych zostało w sumie 28 tys. 77 głosów, w tym 642 głosy nieważne.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2010-12-17
Autor: jc