Kryterium: swój
Treść
Co takiego ukrywa w szufladach Jacek Rostowski, że nie chce podzielić się swoimi tajemnicami z dyrektorem generalnym resortu? Minister finansów od roku zwleka z ogłoszeniem konkursu na to stanowisko. Posłowie opozycji sugerują, że wymagane ustawą o służbie cywilnej przeprowadzenie konkursu mogłoby oznaczać wybór osoby niezależnej, spoza obecnego układu. Bez zgody dyrektora generalnego Rostowski nie mógłby zatrudnić ani jednej osoby.
Jak się okazuje, Rostowski już od ponad pół roku prowadzi dyskusje ze Sławomirem Brodzińskim, szefem służby cywilnej, na temat ogłoszenia o naborze na dyrektora generalnego Ministerstwa Finansów. A jest o co walczyć. Dyrektor generalny to jeden z najważniejszych urzędników w każdym ministerstwie. W zarządzeniu ministra finansów z 10 czerwca 2010 r., w sprawie podziału kompetencji w kierownictwie MF, napisano m.in., że dyrektor generalny zapewnia funkcjonowanie, warunki działania, a także organizację pracy ministerstwa oraz podejmuje decyzje w sprawach przekraczających kompetencje dyrektorów aż 6 departamentów oraz 6 komórek organizacyjnych.
Więc Rostowski czeka... Zaskakujące negocjacje, jakie towarzyszą kwestii przeprowadzenia naboru na to stanowisko, ujawnia pismo Sławomira Brodzińskiego z 9 lipca 2010 r. skierowane do Adama Leszkiewicza, przewodniczącego Rady Służby Cywilnej. Zgodnie z nim wakat na tym urzędzie nastąpił jeszcze w sierpniu 2009 roku. Mając to na uwadze, szef SC wystąpił z pismem, by minister finansów wyznaczył swoich przedstawicieli do zespołu przeprowadzającego nabór na stanowisko dyrektora generalnego. Jednak Rostowski tego nie uczynił, tłumacząc się, że pełne zaangażowanie przedstawicieli ministra w tym zakresie będzie możliwe dopiero po zakończeniu prac nad budżetem państwa na rok 2010. Na kolejne pismo szefa SC w tej sprawie z 17 stycznia br. minister już nie odpowiada. Kiedy dochodzi wreszcie do wyznaczenia członków zespołu, szef resortu finansów nagle proponuje, by decyzja o przeprowadzeniu dla kandydatów sprawdzianu z zakresu wiedzy wymaganej do zajmowanego stanowiska mieściła się w gestii zespołu naborowego.
Rozpoczyna się gorączkowa wymiana pism pomiędzy Rostowskim a Brodzińskim. Jeszcze 2 czerwca br. szef SC występuje do Rostowskiego o akceptację opisu stanowiska pracy oraz ogłoszenia o naborze, nie przystając na propozycję dotyczącą sprawdzianu wiedzy. Jest to ostatnia informacja na ten temat zamieszczona w piśmie do Leszkiewicza.
Jednak jak się dowiedział "Nasz Dziennik", to nie jedyna kwestia sporna pomiędzy urzędnikami. Ostatnie propozycje Rostowskiego szły w kierunku odstąpienia od procedur naboru w przypadku niewielkiej liczby kandydatów na wolne stanowisko w resorcie przy ul. Świętokrzyskiej. Oznaczałoby to po prostu rezygnację z zasady przeprowadzenia konkursu. Szef SC nie mógł się na to zgodzić, ponieważ byłoby to niezgodne z ustawą o służbie cywilnej.
O uporze Rostowskiego co do sposobu wyłonienia dyrektora generalnego świadczy kolejne pismo Brodzińskiego do Leszkiewicza datowane na 4 sierpnia 2010 roku. Szef SC informuje w nim, że w związku z tym, iż "minister finansów podtrzymał swoje stanowisko w przedmiocie rezygnacji z oceny wiedzy merytorycznej kandydatów", proponuje, aby konkurs nastąpił "poprzez ocenę wiedzy niezbędnej do wykonywania zadań na tym stanowisku na etapie rozmowy kwalifikacyjnej, rozbudowanej o komponent poświęcony weryfikacji wiedzy". Brodziński przyznaje w liście, że jest to "odstępstwo od stosowanej dotychczas z powodzeniem metody sprawdzenia wiedzy merytorycznej kandydatów biorących udział w naborach na stanowisko dyrektora generalnego urzędu w formie testu pisemnego" i prosi Leszkiewicza, aby członkowie Rady Służby Cywilnej zostali o tym poinformowani.
Na nieustanne przeciąganie się uzgodnień pomiędzy Rostowskim a Brodzińskim wskazuje odpowiedź, jaką uzyskaliśmy z kancelarii premiera Donalda Tuska. Zdaniem Beaty Skorek, radcy szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, powołującej się na informacje Departamentu Służby Cywilnej, "trwają uzgodnienia pomiędzy ministrem finansów a szefem służby cywilnej w sprawie organizacji naboru".
Opozycja nie ma złudzeń co do intencji, jakimi kieruje się szef resortu finansów. - Ten rząd w ogóle ma problemy z dyrektorami generalnymi różnych urzędów - ocenia poseł Marek Suski (PiS) z sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Według niego, brak uzgodnień co do treści ogłoszenia o naborze i warunków, jakie muszą spełnić kandydaci na stanowisko w MF, pokazuje, że wcześniejsze zapewnienia PO o potrzebie apolitycznego aparatu urzędniczego teraz oznaczają, iż "mają to być swoi, bez względu na kwalifikacje". - Rekordy w tej sprawie bije Aleksander Grad, minister skarbu. W programie PO było opisane, w jaki sposób mają być wyłaniane osoby do rad nadzorczych i zarządów spółek Skarbu Państwa, ale po wyborach podjął zarządzenie, w wyniku którego właściwie jednoosobowo o wszystkim decyduje. Ta ekipa kłamie na każdym kroku, żeby wygrać wybory, a później wyprawia najdziksze harce. I to jest jeden z takich przykładów - konstatuje Suski.
Zaniepokojony sytuacją jest poseł Artur Górski (PiS), członek Rady Służby Cywilnej. Jego zdaniem, minister finansów zwleka z ogłoszeniem naboru, ponieważ obawia się, że zostanie wyłoniona na to stanowisko osoba spoza układu politycznego, na którą nie będzie miał wpływu. Górski informuje, iż na posiedzeniu Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych złożył już wniosek, aby Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kontrolę naboru na stanowisko dyrektora generalnego w MF. - I komisja taki wniosek przyjęła - podkreśla poseł. Zapowiada jednocześnie, że będzie chciał uczestniczyć jako obserwator z ramienia RSC w samym postępowaniu naboru na stanowisko dyrektora, "aby przeprowadzono je obiektywnie i został wybrany najlepszy kandydat na to stanowisko".
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-08-06
Autor: jc