Kosmiczne teorie Moskwy
Treść
"Śmiertelnym lądowaniem dowodził dowódca Sił Powietrznych Polski" - napisał dziennik "Izwiestija". Takie rewelacje gazeta podała w związku z doniesieniami o domniemanej obecności generała Andrzeja Błasika w kabinie pilotów w końcowej fazie lotu polskiego Tu-154M 10 kwietnia. Inna gazeta sugeruje nawet, że to generał Błasik osobiście pilotował prezydencką maszynę.
Rewelacje o obecności generała Błasika w kokpicie prezydenckiego tupolewa w ostatnich minutach lotu oficjalnie przekazał przewodniczący polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich. Powołując się na tę wypowiedź, "Izwiestia" stwierdzają, że oznacza to, iż już na kilka minut przed katastrofą było jasne, że sytuacja wymaga analizy głównego pilota kraju. "Warunki lądowania były skrajnie ciężkie, o czym piloci prawdopodobnie ostrzegli wysokich rangą pasażerów" - wskazuje dziennik. Gazeta odnotowuje także, że przewodniczący Klich przyznał, iż pojawienie się dowódcy w kabinie pilotów to nietypowa sytuacja. Jednocześnie zaznaczył, że nie jest jasne, "czy generał Błasik wywierał jakiś nacisk na pilotów".
Jeszcze dalej posuwają się inne rosyjskie gazety, w tym wielkonakładowe: "Moskowskij Komsomolec" i "Komsomolskaja Prawda", które również interpretują wypowiedź Edmunda Klicha. Pierwsza z nich twierdzi, że pośrednio potwierdził on, iż załoga polskiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, znajdowała się "pod psychiczną presją, co mogło stać się przyczyną katastrofy". Wobec czego tytułuje swój materiał: "Polacy dopuścili do presji na pilotach". Z kolei "Komsomolskaja Prawda" publikuje opinię byłego eksperta Ministerstwa Obrony Rosji ds. Bezpieczeństwa Lotów, pułkownika Wiktora Timoszkina, który zasugerował, że to generał Błasik mógł siedzieć za sterami Tu-154M w momencie katastrofy. "O tym, że ktoś z postronnych w samolocie mógł nie tylko przebywać w kabinie, lecz nawet siedzieć za sterami, mówiliśmy od dawna" - czytamy w gazecie.
ŁS, PAP
Nasz Dziennik 2010-05-27
Autor: jc