Komandorzy czekają na ekshumacje
Treść
Mimo zapowiedzi rozpoczęcia badań w poszukiwaniu szczątków ofiar represji stalinowskich na tzw. Łączce na Powązkach Wojskowych nie ma szans, żeby do nich doszło w październiku, a być może nawet w tym roku.
Przymiarki do rozpoczęcia prac na Powązkach trwały od kilku miesięcy. - Są w tej chwili techniczne możliwości i da się to zrobić - mówił w czerwcu dr hab. Andrzej Kunert, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. - Będziemy robili całościowe badania w co najmniej trzech miejscach, ale zbieramy informacje odnośnie do innych miejsc - dodawał we wrześniu. Chodziło o kwaterę Ł (tzw. Łączkę) na cmentarzu Wojskowym na Powązkach, rejon na Służewie przy ul. Wałbrzyskiej oraz kwatery na cmentarzu wojennym w Trojanowie pod Sochaczewem. Wszędzie tam chowano potajemnie żołnierzy i partyzantów mordowanych przez bezpiekę w więzieniu mokotowskim.
Jednak mimo zapowiedzi, że prace mają szanse rozpocząć się w październiku, nic nie wskazuje na to, żeby rzeczywiście tak się stało. - O rozpoczęciu prac nic nie wiem. Były prowadzone rozmowy między władzami Instytutu Pamięci Narodowej a Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa - przyznaje jedynie Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN.
- Sprawa ta była na razie na etapie rozmów naszego kierownictwa z szefostwem IPN, nie zeszło to na poziom niższy, wykonawczy - tłumaczy Adam Siwek, naczelnik wydziału krajowego ROPWiM.
Aby rozpocząć prace, konieczne jest uzyskanie zgody zarządu cmentarza Powązkowskiego. - Oczywiście, że tak - mówi kierownik cmentarza Krzysztof Dybalski. Tymczasem takie wnioski w ogóle nie zostały skierowane do zarządu. - Nic takiego nie było - potwierdza Dybalski.
- Takie miałem obietnice, że się w październiku rozpoczną prace, ale nie wiem, na ile one były realne - stwierdza dr Witold Mieszkowski, którego ojciec, kmdr Stanisław Mieszkowski, najprawdopodobniej jest pochowany na Łączce. - Miałem sygnał, że nie chcieli tego zaczynać przed wyborami, żeby to nie było wykorzystywane w celach politycznych - dodaje.
Instytut ponad rok temu podjął poszukiwania grobu gen. Augusta Fieldorfa "Nila", opierając się na dokumencie, który według IPN "w sposób bardzo precyzyjny określa, że od 1948 do 1955 roku osoby, na których wykonano wyrok śmierci na Rakowieckiej, były chowane na Powązkach". Historycy Instytutu podkreślali, że udało im się precyzyjnie określić obszar poszukiwań na Powązkach i jest to teren o wymiarach około 50 na 70 metrów. Jednak mimo ambitnych planów i badań specjalistycznym sprzętem prace utknęły pod koniec 2009 roku. Najprawdopodobniej zadecydowały o tym względy finansowe. - Myśmy tylko potwierdzili, że tam z całą pewnością byli chowani żołnierze, których zamordowano na Rakowieckiej, i to wszystko - przyznaje historyk IPN Jacek Pawłowicz. Historyk podkreśla, że takich miejsc pochówków ofiar bezpieki udało się w Warszawie ustalić kilka. - Były inne miejsca, jak Służew, w sumie są cztery miejsca w stolicy, które udało się nam zlokalizować - podkreśla.
W kwaterze na Łączce nigdy nie została przeprowadzona ogólna ekshumacja. Wnioskował o nią kilka lat po upadku komunizmu Mieszkowski. Niestety, w 1992 r. prokuratura wydała decyzję odmowną.
Na Łączce pochowano najprawdopodobniej co najmniej 248 żołnierzy i partyzantów, ofiar stalinowskiego terroru. Najczęściej osoby te były rozstrzeliwane w więzieniu mokotowskim. Ofiary upamiętnia pomnik wzniesiony w 1990 roku z wmurowanymi tabliczkami, na których znajdują się nazwiska m.in. bohaterskich partyzantów. Wśród nich są słynni mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" czy płk Hieronim Dekutowski "Zapora". Najprawdopodobniej to tam spoczywają też niezłomni żołnierze Wojska Polskiego: rtm. Witold Pilecki czy gen. August Fieldorf "Nil".
Ale jest też szereg mniej znanych oficerów WP, których stalinowska Informacja Wojskowa oskarżała o rzekome spiski i szpiegowanie, a którzy po długich, bestialskich śledztwach byli skazywani na śmierć. Należą do nich m.in. ofiary tzw. spisku komandorów rozstrzelane w 1952 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie: kmdr Stanisław Mieszkowski, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, kmdr Jerzy Staniewicz czy mjr Zefiryn Machalla.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Wtorek, 25 października 2011, Nr 249 (4180)
Autor: au