Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kim jest Ryszard C.?

Treść

Łódzki sąd rejonowy przychylił się do wniosku Prokuratury Okręgowej w Łodzi i zdecydował o zastosowaniu trzymiesięcznego aresztu tymczasowego wobec 62-letniego Ryszarda C. We wtorek zastrzelił on w łódzkiej siedzibie PiS jedną osobę, a drugą ciężko ranił nożem. Mężczyzna, którego nazwiska prokuratura wciąż nie ujawnia, nie był karany. Co nie oznacza, że nie wchodził nigdy w konflikt z prawem.
Wniosek o areszt Ryszarda C. Prokuratura Okręgowa w Łodzi motywowała grożącą podejrzanemu surową karą, zachodzącą z jego strony obawą matactwa i ukrywania się przed organami ścigania, a także obawą, że podejrzany może popełnić ponownie ciężkie przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu innych ludzi.
Mężczyźnie przedstawiono dwa zarzuty: zabójstwa i usiłowania zabójstwa, przy czym przyjęto, że stosowanie przemocy w stosunku do pokrzywdzonych wynikało z ich przynależności politycznej, co jest odznaczone w opisie czynu, jak i w kwalifikacji prawnej. - W odniesieniu do obu przestępstw założono nie tylko przestępstwo z art. 148 kodeksu karnego, ale również z art. 119 kk, który mówi o stosowaniu gróźb bądź przemocy wobec osób z powodu ich przynależności, m.in. politycznej - informuje prokuratura. Zgodnie z art. 148 kodeksu karnego: "Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności". Z kolei art. 119 kk mówi, że: "Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Sąd Rejonowy w Łodzi uzasadnił decyzję o zastosowaniu wobec podejrzanego trzymiesięcznego aresztu grożącą mu surową karą oraz obawą przed ukrywaniem się, ponieważ nie posiada on w Polsce stałego miejsca pobytu. - Areszt eliminuje m.in. możliwość ukrywania się podejrzanego, a ponadto ta izolacja jest wskazana ze względu na grożącą mu bardzo surową karę - informuje biuro prasowe łódzkiego sądu.
Prokuratura działała standardowo
Ryszard C., który dokonał ataku na łódzką siedzibę PiS, został zatrzymany we wtorek przed godziną 12.00. Poddano go skrupulatnym czynnościom, które - zapewnia Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi - są wykonywane standardowo w związku z osobami zatrzymanymi w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Czynności te wykonywano przez blisko osiem godzin. Ryszard C. został przewieziony do I Komisariatu Policji w Łodzi, gdzie dokonano jego przeszukania, oględzin, zabezpieczono materiały porównawcze do dalszych badań, m.in. do badań balistycznych. Spisano jego dane osobowe, zdjęto odciski palców. Zatrzymany był też badany przez lekarza internistę pod kątem tego, czy może przebywać w warunkach pozbawienia wolności, oraz przez psychiatrę, który stwierdził, iż nie ma wskazań do tego, by Ryszarda C. umieścić w zakładzie psychiatrycznym. W tym czasie - zapewnia prokuratura - przez cały czas były prowadzone intensywne czynności związane z zabezpieczeniem podstawowych śladów i dowodów, które miały stanowić przesłankę do przedstawienia zatrzymanemu zarzutów. Przesłuchano kluczowych świadków oraz dokonano oględzin miejsca zbrodni. Jak zapewnia Kopania, przed godziną 20.00 tego samego dnia mężczyzna został przewieziony do siedziby łódzkiej prokuratury, gdzie "po niedługim czasie usłyszał zarzuty". - Z naszej strony robiliśmy wszystko, żeby przesłuchać go jak najszybciej - zapewnia rzecznik łódzkiej prokuratury. - Mamy 48 godzin na dokonanie czynności z zatrzymanym i skierowanie wniosku o areszt. Podejrzany został przesłuchany przez nas bardzo szybko, bo już po ośmiu godzinach. Udało się nam zebrać materiał dowodowy w formie procesowej, który stanowił podstawę do przedstawienia zarzutów - tłumaczy Kopania. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Prokuratura, powołując się na obowiązującą ochronę danych osobowych, nie ujawnia nazwiska mężczyzny, nie chce też wypowiadać się na temat tego, czy można jego osobę utożsamiać z Ryszardem Cabą, funkcjonariuszem krakowskiej Służby Bezpieczeństwa. Informacji tej nie udziela także Komenda Główna Policji w Warszawie oraz Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi, ponieważ takiej wiedzy nie mają. Zdaniem europosła PiS Janusza Wojciechowskiego, którego asystent Marek Rosiak padł ofiarą wtorkowego napadu, prokuratura powinna dane mężczyzny ujawnić. - W sytuacji kiedy sprawa budzi takie zainteresowanie i nie ma wątpliwości co do sprawstwa, prokurator te dane powinien ujawnić. Gdyby opinia publiczna poznała nazwisko tego mężczyzny, nie przeszkodziłoby to w prawidłowym postępowaniu w sprawie. Zwłaszcza że tego człowieka zna jego otoczenie - stwierdza Wojciechowski.
Niekarany nie znaczy - bez konfliktu z prawem
Według informacji prokuratury, Ryszard C. nie był wcześniej karany. Informację tę potwierdza także łódzka policja. Jednak jak zauważa prof. Piotr Kruszyński, karnista, nie oznacza to, że mężczyzna w ogóle nie wchodził w konflikt z prawem. Jak wyjaśnia, to, że dana osoba nie była karana w przeszłości, oznacza tyle, że nie została skazana. Natomiast to, czy nie miała lub czy nie dopuściła się wykroczeń, które nie są przestępstwami, pozostaje wciąż pytaniem otwartym. Zgodnie bowiem z art. 1 §2 kk, "nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma". Prokuratura zapewnia też, że broń, jaką posłużył się napastnik, została już przebadana - był to pistolet typu Walther PPK, produkcji niemieckiej z okresu nazistowskiego. Nie ustalono konkretnego roku produkcji. Mężczyzna nie miał pozwolenia na broń. Pistolet nie był poszukiwany przez policję jako użyty wcześniej w celach przestępczych. Przed wybuchem II wojny światowej PPK był na wyposażeniu niemieckiej policji jako uzbrojenie funkcjonariuszy pełniących służbę po cywilnemu. W czasie wojny ten rodzaj broni był używany głównie przez Luftwaffe. Po wojnie produkcję PPK wznowiono i był on sprzedawany na rynku cywilnym w Europie i USA. - To broń palna, którą określiłbym jako kolekcjonerską - ocenia krótko gen. Roman Polko, były dowódca Jednostki Specjalnej GROM.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-10-22

Autor: jc