Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kadencja promotora Palikota

Treść

Jarosław Kaczyński ma za złe nowemu prezydentowi, że jest promotorem Janusza Palikota - "niszczyciela polskiego życia publicznego".
- To zaprzysiężenie było wynikiem śmierci mojego brata, bratowej, wielu przyjaciół. Dlatego nie mówię o święcie demokracji. To była ta przyczyna, ale są także przyczyny inne - wyjaśniał w sobotę motywy swojej nieobecności na zaprzysiężeniu prezydenta prezes PiS. - Pan Komorowski przywitał wybór Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Rzeczypospolitej słowami: "Szkoda Polski". Pan Komorowski mówił później: "Jaka wizyta, taki zamach, z 30 metrów to ślepy snajper by nie trafił" - przypomniał Kaczyński. Polityk podkreślił, że gdyby taki komentarz wobec prezydenta pojawił się np. we Francji ze strony przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego, to "już dawno by go nie było na scenie politycznej". - To są obyczaje upadłych państw afrykańskich - dodał.
- Pan Komorowski jest promotorem i przyjacielem pana Palikota. Moja obecność [na zaprzysiężeniu] byłaby akceptacją dla tego wszystkiego, ja tego nie akceptuję, ja to dezaprobuję z całą mocą i takie będzie moje stanowisko w trakcie całej kadencji prezydenta - oświadczył prezes PiS. Mówiąc o Palikocie, Kaczyński stwierdził, że jest on "niszczycielem polskiego życia politycznego, wykonuje coś, co zawsze było oczekiwaniem naszych wrogów, zaborców".
Podkreślił zarazem, że używany przez niego obecnie język jest adekwatny do rzeczywistości.
Polityka na poziomie lumpenproletariatu
Odpowiedzialność za degradację polskiego życia publicznego według Jarosława Kaczyńskiego ponoszą m.in. obecny prezydent i premier.
- Oni by mogli zmieść tego pana w ciągu paru sekund - przekonywał.
- Albo nie mogą, bo są w jakiś sposób uzależnieni, albo to akceptują. Niezależnie od tego, która z wersji jest prawdziwa, jest to wielki skandal i o tym skandalu będziemy mówić - stwierdził prezes PiS. Jak dodał, "polityka powinna się odbywać na poziomie ludzi kulturalnych, a nie 'lumpenproletariatu'".
Według wiceszefa PO Waldy'ego Dzikowskiego, słowa Kaczyńskiego mają świadczyć o tym, że nie "nie chciał skończyć 'wojny polsko-polskiej' i połączyć Polaków". Skrytykował także stwierdzenie, iż zaprzysiężenie i prezydentura Komorowskiego są konsekwencją śmierci Lecha Kaczyńskiego. - To jest nieprzyzwoite, nieuczciwe i obrażające nas wszystkich bez względu na to, kto na kogo głosował - oświadczył Dzikowski.
Kaczyński przypomniał także wypowiedź Komorowskiego z 2009 roku o tym, że "prezydent gdzieś poleci i może będzie po wszystkim". Chciałby, aby była ona przedmiotem badania śledczych. - Mam nadzieję, że będzie, jeśli nie teraz, to kiedyś - podkreślił. Komorowski powiedział przed rokiem w radiu RMF FM: "Przyjdą może wybory prezydenckie, albo prezydent [Lech Kaczyński - red.] będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni". Ówczesny marszałek Sejmu komentował w ten sposób trudności związane z brakiem w odwiedzanych przez prezydenta krajach szefów placówek dyplomatycznych wskutek niepowoływania ambasadorów.
Odrodzenie WSI?
- Ja z dotychczasowych dokonań pana prezydenta nie wyciągam optymistycznych wątków co do przyszłości - mówił Jarosław Kaczyński, stwierdzając, że nowy prezydent jest przyjacielem Wojskowych Służb Informacyjnych. - Dochodzą do nas informacje o pracach w BBN, które dotyczą odtworzenia tej instytucji - stwierdził. Zaprzeczył temu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej. "W BBN - wbrew temu, co stwierdził pan Jarosław Kaczyński - nie są prowadzone żadne prace zmierzające do odtworzenia struktur Wojskowych Służb Informacyjnych" - podkreślił Koziej w swoim komunikacie.
Kaczyński poruszył także kwestię krzyża, który stoi przed Pałacem Prezydenckim. Ocenił, że gdyby Komorowski zapowiedział w kampanii, iż pierwszą jego decyzją po wyborach prezydenckich będzie jego usunięcie, to przegrałby wybory. Zaznaczył, że rozwiązania, "które mają prowadzić do naruszenia godności tych, którzy byli uczestnikami wielkiej żałoby narodowej", nie są kompromisem, a awanturą.
Skrytykował również postępowanie rządu w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Cała postawa tego rządu wobec sprawy wyjaśnienia katastrofy jest - łagodnie mówiąc - zdumiewająca. To jest nieustanna próba zrzucania odpowiedzialności z siebie - powiedział Jarosław Kaczyński.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2010-08-09

Autor: jc