Jestem z PO i co mi zrobicie
Treść
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Stefana Niesiołowskiego (PO) trafiło już do prokuratury
Prominentny  poseł Platformy Obywatelskiej i przewodniczący Komisji Obrony Narodowej  zaatakował w piątek dziennikarkę Ewę Stankiewicz w czasie pracy. Do  zdarzenia doszło na terenie Sejmu. Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej  Polski, nie ma wątpliwości, że jeśli padły słowa: "Won stąd, bo zniszczę  ci kamerę" - to zaistniało przestępstwo polegające na bezprawnej  groźbie wobec reporterki. Podobnie sprawę ocenia Prawo i Sprawiedliwość,  w imieniu którego poseł Marcin Mastalerek złożył wczoraj doniesienie do  prokuratury. W jego ocenie, Niesiołowski naruszył także nietykalność  cielesną dziennikarki i uniemożliwiał jej wykonywanie swoich czynności  zawodowych.
- Niesiołowski, który był znany z nienawiści do PiS, przeszedł od słów do czynów - komentuje Mastalerek.
Kto jednak myślał, że zdarzenie to położy kres chamskim zachowaniom  polityka PO, bardzo się mylił. Politycy Platformy niczym złodziej  przyłapany na gorącym uczynku trzymają się jednej wersji wydarzeń i  mówią: "To nie moja ręka". Już wczorajsza rozmowa "Naszego Dziennika" z  Tomaszem Nałęczem, ministrem w Kancelarii Prezydenta, pokazała, jaką  narrację w tej sprawie przyjmie obóz władzy.
Partyjni koledzy  stanęli za Niesiołowskim murem. Nie zostaną wobec niego wyciągnięte  żadne konsekwencje. Winna jest sama dziennikarka, która zadając posłowi  pytanie, prowokowała go do tak brutalnej reakcji. Powinna była wiedzieć,  że to człowiek porywczy. Zbrodnia Stankiewicz jest niesłychanych  rozmiarów: miała zbyt blisko podejść z kamerą i nękać posła pytaniami.
To ona mnie nękała
Wszyscy zgodnie tłumaczą Niesiołowskiego "wybuchowym temperamentem". -  On taki po prostu jest - mówią. To jednak dziwne, bo w piątek, jak  relacjonowała Ewa Stankiewicz, odwracali głowy i udawali, że niczego nie  widzieli.
Zdaniem polityków opozycji, Niesiołowski po raz kolejny  ujawnia, że jest osobą niegodną piastowania mandatu posła -  niezrównoważoną emocjonalnie i nieprzewidywalną w zachowaniach.
Jego  poplecznicy usiłują wykoślawić nawet sam przebieg zajścia. Stefan  Niesiołowski zapewniał wczoraj, że nie dotknął Ewy Stankiewicz, a  jedynie odsunął jej kamerę.
- Odsunąłem kamerę od twarzy - mało mi  zębów nie wybiła, była niezwykle natrętna, agresywna, napastliwa. Nie  dotknąłem pani Stankiewicz. Dwadzieścia minut nękała mnie tą kamerą, w  końcu odsunąłem tę kamerę ręką. Nie bardzo wiem, na czym polega  przestępstwo. - mówił Niesiołowski w Radiu Zet. Na filmie nakręconym  przez Stankiewicz widać zupełnie co innego. Niesiołowski ją obraża,  grozi, podchodzi dwa kroki i atakuje.
Zabezpieczyć nagrania z monitoringu
Wszelkie rozbieżności w relacjach są możliwe do zweryfikowania. "Nasz  Dziennik" wystąpił wczoraj o nagranie z monitoringu prowadzonego przez  Straż Marszałkowską. W szczególności chodziło nam o fragment, na którym  uwieczniona została scena z piątku, z udziałem posła Stefana  Niesiołowskiego i dziennikarki Ewy Stankiewicz. Z Biura Prasowego Sejmu  nadeszła jednak odpowiedź odmowna. "Wszelkie nagrania z kamer  przemysłowych na terenie Sejmu rejestrowane są na potrzeby wewnętrzne  Straży Marszałkowskiej. Materiały te są zabezpieczane na potrzeby  instytucji i organów ścigania" - napisano w odpowiedzi na naszą prośbę.
Platforma nie wyciągnie wobec Niesiołowskiego żadnych konsekwencji ani w  partii, ani w Klubie Parlamentarnym PO - poinformował sekretarz klubu  tej partii Paweł Olszewski. W jego ocenie, atak Niesiołowskiego wywołany  był "nerwowym dniem", jakim był piątek, a jemu po prostu "puściły  nerwy". - Zachowanie pani Stankiewicz było dalekie od standardów  dziennikarskich. Stefan Niesiołowski był bardzo mocno prowokowany -  ocenił. W obronę wzięła Niesiołowskiego również Julia Pitera. Jest w  stanie zrozumieć jego reakcję. - Człowiek, który ma mniejszą zdolność  zapanowania nad swoimi emocjami, mógł zareagować źle - tłumaczyła. Jej  zdaniem, Stankiewicz "naruszyła wielokrotnie zasady etyki  dziennikarskiej i swoją nachalnością sprowokowała Niesiołowskiego".  Natomiast szef klubu PO Rafał Grupiński stwierdził, że Niesiołowskiego  sprowokowano specjalnie, by odciągnąć uwagę od awantury, do jakiej  doszło podczas głosowań. - Dopadnięto go z kamerą pod Sejmem, żeby go  sprowokować. Wiedzieli, że łatwo się denerwuje, i liczyli, że coś z tego  będzie - wywodził Grupiński.
Agresor z immunitetem
- Widzieliśmy na filmie, jak poseł Stefan Niesiołowski "delikatnie"  prosił o odsunięcie kamery - zauważył poseł Adam Hofman (PiS). W jego  ocenie, do wczorajszego poranka sprawa ta była problemem samego  Niesiołowskiego. Jednak zapowiedź, że poseł nie zostanie w żaden sposób  ukarany, stała się już problemem Donalda Tuska jako premiera i  przewodniczącego PO. - Gdyby takiej napaści dopuścił się poseł PiS,  dziennikarze koczowaliby na Nowogrodzkiej z żądaniem wyjaśnienia tej  sprawy - mówił Hofman. - Czy jeśli nie zgadzam się z dziennikarzem, mam  prawo napaść na niego, wyrwać mu kamerę? Jeśli tak, to mamy już w Polsce  nową jakość. My się z tym nie godzimy - podkreślił. Dlatego Prawo i  Sprawiedliwość złożyło wczoraj wniosek o odwołanie Niesiołowskiego z  funkcji szefa sejmowej komisji.
- Komisja Obrony Narodowej pełni  ważną funkcję cywilnej kontroli nad armią. Na jej czele stoi osoba  nieobliczalna, która atakuje dziennikarza i używa obelżywych słów.  Dlatego w dniu dzisiejszym złożyłem wniosek o odwołanie przewodniczącego  komisji. Apeluję do polityków PO - PSL, by przyłączyli się do naszego  wniosku - mówił Mariusz Kamiński.
Już wiadomo, że PO go nie poprze. -  Jak PiS pozbawi funkcji Jarosława Kaczyńskiego, to my się zastanowimy -  dywagował Olszewski.
Poseł PiS Marcin Mastalerek złożył wczoraj w  warszawskiej prokuraturze okręgowej zawiadomienie o możliwości  popełnienia przestępstwa przez posła PO. - Stefan Niesiołowski jest  przez nas oskarżany o to, że po pierwsze, dopuścił się groźby karalnej -  zniszczenia mienia, to jest kamery, naruszył nietykalność cielesną  dziennikarki, a także uniemożliwiał dziennikarce wykonywanie swoich  czynności zawodowych - wyliczał. Jak podkreślił, Stankiewicz, która jest  dziennikarzem zawodowym, wykonywała swoje obowiązki na terenie Sejmu, a  Niesiołowski był tam obecny nie jako osoba prywatna, ale poseł na Sejm.  Z kolei Solidarna Polska zwróciła się z wnioskiem o zbadanie napaści  Niesiołowskiego przez sejmową Komisję Etyki Poselskiej. - Jeśli padły  słowa: "Won stąd, bo zniszczę ci kamerę", to doszło do przestępstwa, bo  jest to przestępstwo polegające na bezprawnej groźbie wobec dziennikarki  - mówił Zbigniew Ziobro, apelując do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o  wyciągnięcie konsekwencji z zaistniałej sytuacji. Apel do władz PO i  Prezydium Sejmu o wyciągnięcie dyscyplinarnych konsekwencji wobec posła  PO Stefana Niesiołowskiego w związku z jego zachowaniem w stosunku do  dziennikarki Ewy Stankiewicz wystosowało też Centrum Monitoringu  Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Wyraziło  zaniepokojenie agresywnym i skrajnie niekulturalnym zachowaniem posła  Stefana Niesiołowskiego wobec reporterki i niekulturalnymi wypowiedziami  na temat szeregu dziennikarzy.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Wtorek, 15 maja 2012, Nr 112 (4347)
Autor: au
