Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jeśli łupki, to nie rutynowy objazd

Treść

W piątek przylatuje do Polski amerykański prezydent Barack Obama. To nie jest dobry czas w relacjach polsko-amerykańskich i nie wizy ani F-16, ale kwestia eksploatacji gazu łupkowego przez amerykańskie firmy oraz zagrożenie ze strony rosyjskiego lobby energetycznego są dziś kluczowe. - Amerykanów należy przestrzec, że ta sprawa jest rozgrywana w kontekście suwerenności całego obszaru - podkreśla Witold Waszczykowski. Jeśli stanie się inaczej, wizyta amerykańskiego przywódcy będzie tylko rutynowym objazdem.
Amerykański przywódca przyjedzie do Polski już w piątek, 27 maja, i spędzi tu dwa dni. W sobotę spotka się z prezydentem Bronisławem Komorowskim, premierem Donaldem Tuskiem oraz weźmie udział w organizowanym w Warszawie szczycie przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej. Jak się okazało, szczyt bojkotują prezydenci Serbii, Słowacji i Rumunii, dlatego że Polska uległa namowom USA i zaprosiła do Warszawy prezydent nieuznawanego w tych krajach Kosowa. Barack Obama przyleci do Polski w momencie bardzo szczególnym. Jego kadencja, która trwa już trzy lata, ma dwa charakterystyczne znaki rozpoznawcze. Jest to przede wszystkim tzw. reset w relacjach z Rosją, korzystny dla Moskwy i fatalny w skutkach dla regionu środkowo-wschodniej Europy, w tym Polski, a co za tym idzie - wycofanie się z silnej politycznej obecności amerykańskiej w tym regionie i w całej Europie. Polskie MSZ podkreśla, że wizyta będzie "potwierdzeniem świetnych relacji polsko-amerykańskich i roli Polski w regionie". To oczywiście urzędowy optymizm rządzących, będący echem dawnych lat. Nie ma wątpliwości, że polsko-amerykańskie relacje są najgorsze od 20 lat, a na horyzoncie nie ma widocznego punktu, który dawałby nadzieję na radykalną zmianę. - Ta wizyta nie ma właściwie jasnego przesłania. Można odnieść wrażenie, że jest to raczej taki rutynowy gest wobec naszego regionu - zauważa Witold Waszczykowski, dyplomata, były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Przypomina również, że jeszcze dwa lata temu wielu byłych prezydentów i premierów z Polski, Czech, Łotwy, Estonii, Litwy, Rumunii i Słowacji pisało do Obamy list, w którym upominali się o amerykańską obecność polityczną, przestrzegając m.in., że "Rosja znów jest siłą rewizjonistyczną, która chce osiągać XIX-wieczne cele za pomocą XXI-wiecznych metod". Z tezą o wycofaniu się Amerykanów z naszego regionu nie zgadza się wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Karol Karski (PiS). - Stany Zjednoczone nie wycofały się z regionu, ale przesunęły do tych krajów, w których uzyskały przychylność dla swoich projektów, a więc Rumunii i Bułgarii - podkreśla. - Jeśli dodamy do tego, że polski rząd jest nastawiony głównie na kwestie wizerunkowe, to trudno tryskać optymizmem, tym bardziej że nie ma on żadnych ambicji na arenie międzynarodowej, a jest zdolny tylko do tego, by ładnie się ustawić i uśmiechnąć do zdjęcia - dodaje.
Tym, co rzeczywiście w ostatnim czasie wydaje się kwestią kluczową, jest polsko-amerykańska współpraca wokół badań nad złożami gazu łupkowego w Polsce. I co ważne - mimo że Amerykanie przyjęli nową koncepcję strategiczną, to w dalszym ciągu grupy związane z interesami gospodarczymi naciskają na amerykańską administrację, by utrzymać dotychczasowy status krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Wątek "łupkowy" ewidentnie odświeża kontakty ze Stanami. Właśnie połączenie kwestii bezpieczeństwa i interesów związanych z gazem stwarza dla nas pewną szansę.
Dlatego, zdaniem ekspertów i polityków, należy skutecznie ograniczać siłę rażenia budowanej przez Rosjan koalicji, dążącej do wyeliminowania technologii eksploatacji złóż gazu łupkowego ze względów ekologicznych. W ostatnich tygodniach taką ustawę przyjął parlament francuski. Zdaniem czeskich ekspertów ds. bezpieczeństwa, Rosjanie będą się starali wpływać na opinię publiczną za pośrednictwem tzw. organizacji ekologicznych i pokojowych. A więc dokładnie w taki sam sposób, w jaki w latach 70. i 80. zwalczali obecność amerykańskich wojsk i głowic nuklearnych w Europie Zachodniej. W opinii Witolda Waszczykowskiego, sprawa eksploatacji złóż gazu łupkowego pokazuje, że Rosjanie podobnie jak w przypadku bezpieczeństwa militarnego chcą "zadbać" o odrębny status Polski także w tej sprawie. - To się również wiąże z bezpieczeństwem, dlatego oczekuję od prezydenta Komorowskiego i od premiera Tuska, że nie będą rozmawiali o technologiach i kwestiach ekologicznych, ale jasno pokażą, że również sprawa gazu staje się przedmiotem rozgrywki politycznej i o odrębny status tego regionu ze strony rosyjskiej - podkreśla. Jeśli rzeczywiście gaz łupkowy byłby eksploatowany na masową skalę, Europa Środkowo-Wschodnia uniezależniłaby się od rosyjskich dostaw, dyktatu cenowego i wciąż groźnego szantażu politycznego i energetycznego. - Amerykanów należy przestrzec, że ta sprawa jest rozgrywana w kontekście suwerenności całego obszaru. Jeśli prezydent Obama wyjedzie z przeświadczeniem, że jesteśmy dziś przedmiotem rozgrywek, to na pewno będzie misja spełniona - podkreśla dyplomata, który kilka lat temu brał udział w negocjacjach dotyczących instalacji na terenie Polski elementów tarczy antyrakietowej.
Czy wizyta Obamy przybliży nieosiągnięty przez lata cel, a więc stałą obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce? Wiadomo, że w jednej z polskich baz na stałe będzie stacjonował pododdział żołnierzy amerykańskich, a rotacyjnie myśliwce F-16 i samoloty transportowe Hercules. Żadna amerykańska baza nie zostanie przeniesiona do Polski na stałe, a instalacja elementów tarczy antyrakietowej zaplanowana jest tak naprawdę na 2018 rok, a więc już po zakończeniu, jeśli taka będzie, drugiej kadencji Obamy w Stanach Zjednoczonych. - Z tego śmieją się nawet Amerykanie - podkreśla poseł Karski, który przypomina, że tarcza antyrakietowa, której instalację wynegocjował rząd Jarosława Kaczyńskiego, miała być kamieniem granicznym euroatlantyckiego systemu bezpieczeństwa. - Tarczy nikt nie zabierze w ciągu 15 minut, jeśli będzie taka decyzja polityczna, a samoloty mogą stąd bardzo szybko odlecieć - dodaje.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-25

Autor: jc