Jabłek będzie więcej
Treść
Ten rok jest bardzo trudny dla producentów owoców. Zbiory większości gatunków będą niższe niż w poprzednim sezonie z powodu niekorzystnej dla owoców pogody, jaka utrzymuje się od wielu miesięcy. Co prawda lepiej będzie w przypadku produkcji jabłek, ale i tu nie obędzie się bez strat. Ogólnie sytuacja sektora owocowego była w ostatnich latach dość dobra, o czym świadczy choćby znaczący wzrost powierzchni sadów w kraju.
Mniej w tym roku mamy truskawek, porzeczek, wiśni, gruszek, bo najpierw część zawiązków owoców zniszczyły przymrozki, a potem swoje zrobiła deszczowa pogoda. Co prawda niższe zbiory są rekompensowane przez znacznie wyższe ceny skupu i na giełdach towarowych w porównaniu z 2010 rokiem, ale wielu plantatorów z tego nie skorzysta, bo zebrali niewiele owoców. Inaczej ma być jednak w przypadku jabłek, których produkcja ma być nawet wyższa niż w ubiegłym roku. W 2010 roku z naszych sadów pochodziło prawie 1,9 mln ton jabłek, a teraz, jak szacują eksperci, będzie to nawet 2,3 mln ton, więc wzrost powinien być rzeczywiście znaczący. To skutek przede wszystkim tego, że jabłonie są bardziej odporne na niekorzystne warunki pogodowe w porównaniu z innymi gatunkami drzew i krzewów owocowych. Mniej dokuczają im przymrozki, susza czy też ulewne deszcze. Poza tym szczyt zbiorów jabłek dopiero przed nami, więc owoce mają jeszcze czas, żeby dojrzeć na drzewach. Mimo to i jabłoniom zaszkodziła w tym roku pogoda i część sadowników już mówi o tym, że poniosą straty i nie wszystko uda się zebrać. Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP, podkreśla, że w niektórych rejonach drzewa zostały zniszczone przez burze i gradobicia. - W całym kraju przeważała pogoda deszczowa, która nie sprzyja również jabłoniom, bo zbyt duża ilość wody przyczynia się do pogorszenia jakości jabłek - tłumaczy Mirosław Maliszewski. - Sadownicy skarżą się, że drzewa atakują choroby grzybowe, a oni z powodu pogody nie mogą prowadzić ochronnych oprysków - wyjaśnia.
Opinię prezesa Maliszewskiego potwierdza Grzegorz Wędzyński, pracownik firmy handlującej środkami ochrony roślin. Wielu sadowników ograniczyło zakupy preparatów, ale nie dlatego, że nie mają pieniędzy. - Po prostu gdy pada deszcz, opryski nie dają żadnego efektu, a gdy pogoda robi się lepsza, to do wielu sadów i tak nie mogą wjechać ciągniki z opryskiwaczami, bo jest za grząsko. Nie ma więc sensu kupowanie środków ochronnych dla jabłoni - tłumaczy Wędzyński.
Na razie ceny jabłek, zarówno tych przemysłowych, jak i deserowych, są atrakcyjne dla dostawców i sadownicy mają nadzieję, że tak będzie przez cały sezon, nawet wtedy, gdy we wrześniu i październiku będziemy mieli jabłkowe żniwa i najwyższą podaż owoców. Na razie za jabłka przemysłowe, które przerabia się na koncentrat, zakłady płacą w granicach 35-40 groszy. Taka cena rolników w pełni satysfakcjonuje, bo jest wyższa niż koszty produkcji. Spore ceny mają również owoce deserowe sprzedawane na giełdach towarowych. W całym kraju za krajowe owoce dobrej jakości trzeba zapłacić w hurcie co najmniej 2-3 zł za kilogram, choć za niektóre gatunki nawet około 4 zł, i wiele wskazuje na to, że w tym roku ceny jabłek, jakie będą określać rolnicy, nie powinny spaść poniżej 1 zł, a to także oznaczać będzie dobre wskaźniki dla sadowników. To oczywiście będą ceny niższe niż w poprzednim sezonie, bo - jak tłumaczy prof. Eberhard Makosz, prezes Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych w Lublinie - podaż jabłek będzie po prostu w tym roku wyższa, nie tylko w Polsce, ale i w innych europejskich krajach, zwłaszcza w starej UE.
Więcej sadów
W Polsce sady zajmują 363 tys. hektarów - tak wynika z Powszechnego Spisu Rolnego, jaki jesienią ub.r. przeprowadził Główny Urząd Statystyczny. W porównaniu ze spisem z 2002 roku powierzchnia sadów jest większa aż o 92 tys. hektarów. GUS opublikował też tabelę pokazującą, gdzie sadów mamy najmniej, a gdzie jest ich najwięcej.
Najwięcej sadów mamy więc cały czas w województwach mazowieckim i lubelskim, a niewielką część rolnictwa stanowi sadownictwo w regionie opolskim, a także w Lubuskiem, na Podlasiu, Pomorzu i Górnym Śląsku.
Jeśli natomiast popatrzymy na strukturę obszarową sadownictwa, to na podstawie wyników spisu rolnego okaże się, że prawie 200 tys. hektarów zajmują gospodarstwa o powierzchni do 10 hektarów. Z kolei największe sady, mające więcej niż 100 ha, zajmują powierzchnię 33 tys. hektarów.
Ale w przeciwieństwie do całego rolnictwa nie można powiedzieć, że sadownictwo jest rozdrobnione. Ta produkcja jest wysokotowarowa i dobrze prowadzony sad, nawet jeśli nie imponuje powierzchnią, może przynosić godziwe dochody. Pod warunkiem oczywiście, że na rynku jest koniunktura i nie ma dużych strat w uprawach.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2011-08-19
Autor: au