Drwienie z ofiar w interesie Platformy?
Treść
6 sierpnia to nie tylko dzień planowanego zaprzysiężenia prezydenta Bronisława Komorowskiego. Tego samego dnia Sąd Koleżeński Platformy Obywatelskiej rozpatrzy wniosek o wykluczenie z partii wiceprzewodniczącego klubu PO Janusza Palikota. Trudno nawet wątpić, że data rozpatrzenia sprawy Palikota jest nieprzypadkowa. To najdogodniejszy termin, aby wielkim wydarzeniem politycznym, jakim jest zaprzysiężenie prezydenta, odwrócić uwagę od niechęci do wyciągnięcia realnych konsekwencji wobec posła szydzącego z ofiar smoleńskiej katastrofy. Europoseł PO Filip Kaczmarek, który złożył wniosek o wykluczenie Palikota, sam będzie musiał tłumaczyć się przed partyjnym sądem za działanie "na szkodę" partii.
Kiedy cała uwaga opinii publicznej i widzów przed telewizorami skoncentrowana będzie na uroczystości zaprzysiężenia nowego prezydenta RP, niewielu zwróci uwagę i dotrze do informacji, iż tego samego dnia Sąd Koleżeński Platformy Obywatelskiej rozpatruje wniosek o wykluczenie z partii Janusza Palikota. Trudno się dziwić kolegom wiceszefa klubu Platformy, iż datę sądu nad nim wyznaczono w dniu, w którym przysięgę złożyć ma, według zapowiedzi marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, nowo wybrany prezydent. Gdyby sąd nad Palikotem był najważniejszym wydarzeniem dnia, wielu polityków PO musiałoby świecić oczami za decyzję o pozostawieniu go w szeregach Platformy. A zaprzysiężenie prezydenta ułatwi ukrycie decyzji partyjnego sądu.
Ogłoszenie, w najlepszym czasie antenowym, kolejnej decyzji organów dyscyplinarnych PO wskazującej, że faktycznie Palikot jest nietykalny, mogłoby budzić ogromny niesmak nawet wśród tych, którzy nie są zwolennikami politycznych rywali Platformy. Tym bardziej że wiceszef klubu PO konsekwentnie publicznie drwi z ofiar katastrofy rządowego samolotu.
Odporny na kary
Janusz Palikot był przez partię "karany" niejednokrotnie. Zazwyczaj były to słowne połajanki. Do pewnego stopnia dotkliwą dla posła z Lubelskiego karą mogło być odebranie przewodniczenia w stworzonej przez niego sejmowej komisji "Przyjazne państwo", gdyby nie to, że na stanowisko przewodniczącego, po paru miesiącach, triumfalnie wrócił. Trudno jednak Platformie karać posła za prowadzenie działalności mającej aprobatę samego szefa - Donalda Tuska. Gdyby przewodniczący Platformy chciał, już dawno mógłby porządek z Januszem Palikotem zrobić. "Kary" nakładane na niego wynikały jednak nie ze szczerej chęci upomnienia posła ze względu na jego skandaliczne i pozbawione dobrego smaku działania, lecz z zimnej kalkulacji, gdyż specjaliści Platformy od propagandy uznali, że aby nie stracić w oczach opinii publicznej, wypada dać posłowi jakieś upomnienie.
Problemy posła... Kaczmarka
Tym razem Sąd Koleżeński PO w sprawie Palikota zbierze się w wyniku wniosku złożonego przez europosła Platformy Filipa Kaczmarka o wykluczenie Palikota z Platformy w związku z wypowiedziami wiceszefa klubu PO, który mówił m.in. o konieczności zbadania, czy prezydent śp. Lech Kaczyński był trzeźwy, gdy wchodził na pokład lecącego do Smoleńska rządowego samolotu.
O nastrojach w Platformie dotyczących ukarania Palikota najlepiej świadczy to, jakie problemy wniosek napotkał. Najpierw okazało się, że nie został on podobno właściwie podpisany i Kaczmarek był zmuszony do ponownego jego złożenia. Tym samym europoseł PO otrzymał szansę na przemyślenie swojej decyzji, czy naprawdę chce wystąpić przeciw Januszowi Palikotowi. Skuteczne złożenie wniosku o wykluczenie wiceszefa klubu PO z partii pociągnęło z kolei wniosek przeciwko Kaczmarkowi. Poseł Platformy Stanisław Żmijan domaga się bowiem ukarania Kaczmarka, który w jego ocenie działa na szkodę Platformy i złamał zasady "regulujące stosunki między członkami Platformy Obywatelskiej". Sąd Koleżeński rozpatrzy wniosek Żmijana również 6 sierpnia. Żmijan powołuje się także na dane statystyczne mające wskazywać, iż Janusz Palikot poprawił sytuację lubelskiej Platformy i nie ma podstaw, by go z partii wykluczać.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-07-20
Autor: jc