Czy jeszcze im wierzycie?
Treść
Warszawa jest jedynym miastem w Polsce, gdzie spotkaliśmy się z odmową  umieszczenia na billboardach przygotowanego przez nas plakatu "Stop 67"  sprzeciwiającego się podniesieniu wieku emerytalnego. W ekspertyzie  prawnej sporządzonej przez władze miasta czytamy, że zadanie takiego  pytania narusza dobra osobiste polityków. Opinia prawna wydana w tej  sprawie jest absurdalna, użyte w niej argumenty są po prostu śmieszne.  Oczywiście, że można posługiwać się różnymi kruczkami prawnymi. Takie  zachowanie pokazuje jednak, że druga strona po prostu się ośmiesza. Nasi  prawnicy na pewno ją przeanalizują i obalą tę decyzję. Takie reakcje  władz pokazują, że strona rządowa boi się społeczeństwa. Rządzący  obawiają się, że zaszkodzi im umieszczenie na plakatach ich wizerunku. O  ile pan Tusk zapewne sobie jakoś w życiu poradzi, o tyle inni posłowie  Platformy Obywatelskiej mogą mieć z tym problemy. Reakcja władz miasta  jest moim zdaniem żenująca. My przecież nie robimy niczego  niewłaściwego. Nikogo nie obrażamy, na naszych plakatach nie ma niczego  obscenicznego. My tylko zadajemy pytanie "Czy jeszcze im wierzycie?".  Umieszczamy je na plakatach pod zdjęciami polityków sprzeciwiających się  przeprowadzeniu referendum na temat podniesienia wieku emerytalnego.
Reakcja władz świadczy o tym, że nasze działania idą w dobrym kierunku,  że mogą być skuteczne. Trudno nawet powiedzieć, że wydana opinia ma  rzeczywiście charakter prawny. Według mnie, jest to po prostu decyzja  polityczna. Wynika ona z braku argumentów, którymi druga strona mogłaby  odpowiedzieć merytorycznie na przedstawione przez społeczeństwo  postulaty. Równolegle z kampanią na billboardach prowadzimy także  kampanię telewizyjną. Na szczęście tym razem prawnicy nie mieli nic  przeciwko wyemitowaniu naszych spotów. Pokazywane spoty telewizyjne na  temat reformy emerytalnej odzwierciedlają życie bardzo wielu Polaków.  Widzimy przecież, w jakim kierunku zmierza sytuacja w naszym kraju.  Musimy mieć odwagę powiedzieć "nie". Jeżeli ktoś ma odwagę głosować za  podniesieniem wieku emerytalnego, musi także mieć odwagę wziąć za to  odpowiedzialność, stanąć przed ludźmi i poddać się ich osądowi. Mamy  prawo wykorzystywać na plakatach wizerunki członków parlamentu. To są  przecież osoby publiczne. Ja także jestem osobą publiczną i nie obraża  mnie używanie mojego wizerunku. Tym bardziej dotyczy to posłów. Przed  wyborami plakaty z ich twarzami można było oglądać na każdym miejscu.  Każdy chciał wtedy, żeby na niego zagłosować. W innych miastach Polski,  poza Warszawą, nie mieliśmy trudności z otrzymaniem zgody na  umieszczenie plakatów na billboardach. To my, a nie władze miejskie,  pokrywamy koszty rozwieszania w miejscach publicznych tych plakatów.  Będą się one pojawiały w różnych miejscach, także przed domami  poszczególnych posłów. Warto, aby ich sąsiedzi mieli okazję zobaczyć,  kto mieszka koło nich. Sposób umieszczenia plakatów pozostawiamy  inwencji poszczególnych regionów. Właścicielami billboardów są różne  firmy, w żadnym mieście nie robiły one większych problemów. Okazuje się  jednak, że spółka, której właścicielem jest miasto stołeczne, ma jednak  zastrzeżenia. Nie sądzę, żeby tę decyzję podjął prezes spółki, zapewne  zapadła ona na wyższym szczeblu. Jest to decyzja nieprzemyślana albo  podjęta z premedytacją. Zapewne wiąże się to z faktem, że prezydentem  Warszawy jest wiceszefowa Platformy Obywatelskiej. My jednak na pewno  będziemy próbować mimo wszystko wieszać w Warszawie plakaty na innych  nośnikach. A jeżeli to się nie uda - będziemy je rozdawali.
Do  współpracy zapraszamy wszystkie organizacje o podobnych celach. W  czwartek spotykamy się z innymi organizacjami związkowymi. Jeżeli będą  chciały przyłączyć się do naszego protestu, nie widzę po temu  najmniejszych przeszkód. Liczymy na Polaków, na obywateli, którzy  podpisali się pod naszym wnioskiem o przeprowadzenie referendum w  sprawie podniesienia wieku emerytalnego. Osiemdziesiąt procent Polaków  jest przeciwnych tej reformie. Jeżeli pan premier myśli, że przepchnie  tę ustawę drogą arytmetyczną, a nie zrobi tego w oparciu o szeroki  konsensus społeczny i polityczny, ustawa ta zostanie wyrzucona do kosza.  Będziemy starali się podejmować dalsze działania, łącznie ze  zgłoszeniem tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Zobaczymy, co  będzie dalej. Nie boimy się, robimy swoje. Na pewno tej sprawy nie  odpuścimy.
Piotr Duda
Nasz Dziennik Wtorek, 8 maja 2012, Nr 106 (4341)
Autor: au
