Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czternaście województw zagrożonych

Treść

Powódź wciąż groźna. Niemal cała Polska znalazła się pod wodą. We Wrocławiu woda zalewa osiedle Kozanów, które już raz było doświadczone przez żywioł w 1997 roku. W Warszawie poziom wody opada, ale niebezpiecznie może być jeszcze do wtorku, kiedy fala powodziowa nie minie jeszcze stolicy. Na południu Polski, gdzie fala kulminacyjna już przeszła, rozpoczyna się wielkie sprzątanie i liczenie strat. Już wiadomo, że będą one ogromne, a odbudowa ze zniszczeń potrwa latami. Powodzianie są rozżaleni bezczynnością rządzących, którzy nie zabezpieczyli newralgicznych terenów przed kataklizmem.
Sytuacja powodziowa w Polsce jest poważna i trudna, a na przyjęcie wielkiej wody przygotowują się kolejne województwa. W skali kraju zagrożonych jest 14 z nich. Problemem nie jest wysokość, a długość fali, która może jeszcze bardziej rozmiękczać wały i doprowadzić do ich przerwania, a w najlepszym razie - do przesiąkania.
Walka o utrzymanie wałów
Na Podkarpaciu wody powoli i systematycznie opadały, ale to nie oznacza, że jest już zupełnie bezpiecznie. Wciąż przekroczone były stany alarmowe na Wiśle i Sanie, co jest konsekwencją bardzo długiej fali powodziowej. W okolicach Gorzyc trwała walka o utrzymanie wału na wpadającej do Wisły rzece Łęg, którego przerwanie oznaczałoby zalanie Gorzyc, gdzie mieszka ok. 9 tysięcy osób. - Woda opadła ok. 1 metra i ciągle opada, ale zagrożenie wciąż istnieje. Dlatego non stop trwa zabezpieczanie i monitorowanie obwałowań. Ludności z terenów zalanych, która wciąż czuwa przy swoich domach, dostarczana jest woda pitna i żywość - powiedział "Naszemu Dziennikowi" wójt Gorzyc Marian Grzegorzek. Huta Stalowa Wola do dyspozycji władz gminy oddała trzy nowe ładowarki, które pomagały w pracach. W Tarnobrzegu, gdzie Wisła opadła o kilka centymetrów, zalanych pozostawało kilkanaście okolicznych miejscowości. W Sandomierzu prawobrzeżna część miasta wciąż znajdowała się pod wodą. Jeszcze w sobotę nieustannie walczono z wodą, która wdzierała się do Huty Szkła. Helikopterami wywożono wyprodukowane szyby samochodowe. Zalanie firmy groziło utratą pracy dla dwutysięcznej załogi. Pozostawionego przez powodzian dobytku pilnują policjanci, którzy dniem i nocą patrolują tereny zalewowe. Jak informuje Stanisław Szynalik, szef Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie, pojawiły się informacje o osobach grasujących na opuszczonych terenach. - Były sygnały o wandalizmie, szabrownikach i kradzieżach, dlatego do akcji włączyli się także celnicy i pogranicznicy - wyjaśnia. Policjanci zapewniają, że na zalane tereny wpuszczani są wyłącznie mieszkańcy i ratownicy.
Na Podkarpaciu trwa akacja pomocy powodzianom. Na apel ordynariusza rzeszowskiego ks. bp. Kazimierza Górnego w diecezji przed kościołami Caritas przeprowadziła zbiórkę na rzecz ofiar kataklizmu.
Również w Małopolsce poziom rzek cały czas się obniża. Wczoraj na Wiśle stan alarmowy był przekroczony jeszcze w 6 miejscach oraz na jednym odcinku na Szreniawie. Alarm powodziowy obowiązywał w 4 powiatach i 10 gminach, w tym w Krakowie. Jak powiedziała Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego, w całym województwie trwają prace m.in. związane z wypompowywaniem wody, usuwaniem rozlewisk i uszczelnianiem wałów. - W miejscowości Wola Rogowska (pow. tarnowski) saperzy wysadzili w sobotę niewielki fragment wału przeciwpowodziowego przy ujściu potoku Kisielina do Wisły. Wyrwa w wale pozwala na odprowadzenie wody z zalanej Woli Rogowskiej i okolic do Wisły. Woda będzie odprowadzana jeszcze w ciągu najbliższych kilku dni - mówi Sieradzka. W Małopolsce w akcji przeciwpowodziowej bierze udział ponad 3,5 tysiąca strażaków PSP i OSP oraz ponad 300 żołnierzy. Bez prądu pozostawało wczoraj ok. 1800 gospodarstw domowych.
20 centymetrów od tragedii
Z nieznacznie opadającą wodą wciąż walczy Warszawa. W sobotę do tragedii, czyli przelania się przez wały, brakowało zaledwie 20 centymetrów. Władze stolicy na wypadek bezpośredniego zagrożenia przygotowały plan ewakuacji dolnego Mokotowa i Wilanowa. Do mieszkańców zagrożonych zalaniem dzielnic skierowano ok. 250 tys. ulotek z informacjami na temat postępowania w razie klęski. Z uwagi na zagrożenie przerwania wałów w kilku dzielnicach od dzisiaj zamkniętych zostanie ponad 120 szkół, przedszkoli i żłobków. O ciągłą mobilizację apelował wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. - Stan wałów będzie coraz gorszy. Będą one poddane coraz silniejszej presji żywiołu, będą coraz bardziej nasiąknięte. Tam, gdzie się pojawiają przesiąki, których nie potrafimy szybko zabezpieczyć, będą się one powiększały. W związku z tym potrzebna będzie jeszcze większa mobilizacja - apelował. Nie trzeba było długo czekać. Wczoraj w wale wewnętrznego pierścienia otaczającego Port Praski pojawiła się wyrwa. Trzeba było zabezpieczać wyrwę pod wodą, nad czym pracowali strażacy-nurkowie, trwały też prace na zewnątrz. W ocenie warszawskich władz, nie istniało zagrożenie dla mieszkańców Pragi. Na Mazowszu doszło wczoraj do przerwania wału w miejscowości Świniary między Płockiem a Kępą Polską. Wody Wisły zalały gminę Słubice i Gąbin, a ewakuacją zostało objętych 2,5 tysiąca osób.
Trudna sytuacja panowała na Lubelszczyźnie. Poziom wody Wisły się obniżał, ale zagrożeniem pozostawały coraz bardziej przesiąkające z godziny na godzinę wały. Wczoraj nad ranem w gminie Wilków doszło do przerwania wału na dopływie Wisły - rzece Chodelce. Trzeba było ewakuować ok. 800 osób. W akcji brali udział strażacy, wojsko także sprzęt: łodzie i śmigłowce. Niepokojący był coraz gorszy stan wałów w okolicach miejscowości Kępa Gostecka i Kępa Solecka w gm. Łaziska. Nie lepiej wyglądała też sytuacja z wałami w Parchatce k. Puław, gdzie trwała walka o ich utrzymanie. Zarządzono tam ewakuację ludności.
Kontrolowane zrzuty wody
Ponad 40-letnia tama we Włocławku jest zamknięta dla gapiów. Przez kilka dni trwały tam kontrolowane zrzuty wody, które miały zapewnić miejsce w zbiorniku na przyjęcie fali kulminacyjnej, która dotarła tam wczoraj po południu. Normalny przepływ wody to ok. 2000 metrów na sekundę. W sobotę było to już sześć tysięcy, a wczoraj nawet osiem. Na całym obszarze zbiornika obniżono poziom wody o półtora metra. Mógł on zatem przyjąć ok. 150 mln m sześć. wody. Szef MSWiA Jerzy Miller zapewniał wczoraj, że tama we Włocławku nie jest zagrożona, a wszelkie spekulacje na ten temat to plotki. Z okolic Włocławka ewakuowano jednak mieszkańców sześciu wsi. Zalana była też droga z Włocławka do Płocka.
Oprócz powodzi kolejnym niebezpieczeństwem są osuwiska. Na Podkarpaciu w pow. strzyżowskim zanotowano już ok. 40 osuwisk, a w powiecie dębickim - jedno. Łącznie z tego powodu ewakuowano kilkanaście rodzin. Z kolei w Małopolsce nastąpiły 334 osuwiska, głównie w powiatach: wadowickim, bocheńskim, myślenickim i nowosądeckim.
W wielu miejscowościach rozpoczęło się już sprzątanie po powodzi. W pow. mieleckim z części zalanych terenów wypompowywano wodę, usuwano też padłe zwierzęta. Przyjmowano również pierwsze wnioski o odszkodowania, np. we wsi Ziempniów, gdzie dzisiaj mają się pojawić agenci ubezpieczeniowi, którzy oszacują straty. Nie wszędzie będzie to jednak możliwe. W gminach Czermin i Wadowice Górne pod wodą wciąż znajdowało się ponad 200 gospodarstw. Na terenach zalewowych pracują służby sanepidu. Zalane śmietniki, cmentarze, szamba to potężne zagrożenie epidemiologiczne.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-05-24

Autor: jc