Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chwal albo siedź cicho

Treść

Rzuciły się prorządowe media i Platforma na profesor Zytę Gilowską za to, że śmiała się spotkać z Jarosławem Kaczyńskim. I wyraziła chęć podjęcia publicznej dyskusji z ministrem finansów Jackiem Rostowskim na temat stanu budżetu i gospodarki. Jak śmie? - zagrzmiała Platforma, a premier z troską mówił o tym, że partia opozycyjna wystawia do debaty członka Rady Polityki Pieniężnej, który powinien zachować przecież neutralność. Zaraz też posypały się prawne ekspertyzy wskazujące na to, że zachowanie neutralności Gilowskiej nakazuje Konstytucja, a usłużni dziennikarze wręcz zaczęli żądać od niej ustąpienia, bo przecież jako członek RPP "powinna milczeć". Prezydencki minister Sławomir Nowak zagroził wczoraj nawet, że prezydent "może być zmuszony" odwołać prof. Zytę Gilowską (do RPP mianował ją prezydent Lech Kaczyński) za złamanie ustawy o NBP. To nic innego jak ostrzeżenia, aby Zyta Gilowska nie przeciągała struny i powściągnęła krytykę, bo inaczej gorzko tego pożałuje.

Tylko dlaczego krytykowanie polityki rządu miałoby zostać uznane za złamanie prawa? Jeżeli prof. Gilowska ma wiedzę o zagrożeniach, jakie dla Polaków niesie polityka rządu, to nie powinna milczeć. Wręcz przeciwnie - powinna o tym głośno mówić. Tak samo jak każdy inny członek RPP. Za to są sowicie wynagradzani z pieniędzy publicznych, aby pilnować pieniędzy milionów Polaków. Ciekawe, że te same media, które teraz żądają dymisji Zyty Gilowskiej, jakoś nie zarzucały upolitycznienia członkom Rady Polityki Pieniężnej, którzy krytykowali rządową "reformę" systemu emerytalnego. Przecież wtedy też nie zachowywali neutralności, ale stanęli po określonej stronie politycznej barykady. No, ale wówczas "wajcha została przesunięta" i krytykowanie Platformy i rządu było dobrze przyjmowane. Poza tym ustawa uderzała też we właścicieli koncernów medialnych, którzy weszli w biznes pod nazwą Otwarte Fundusze Emerytalne. Gdy Tusk się pokajał i pojednał z "trzymającymi wajchę", dobre stosunki z mediami zostały przywrócone. I teraz już nikt, kto krytykuje premiera, nie ma taryfy ulgowej.
Krzysztof Losz

Nasz Dziennik 2011-09-07

Autor: au